Do Bożego Narodzenia jeszcze kilka dni, ale klimat zbliżających się świąt czuć już na każdym kroku. Ozdoby świąteczne, którymi epatują markety, ulice, szkoły, urzędy, a powoli też i kościoły, zapewniają świąteczną otoczkę wizualną, podczas gdy w domach trwają gruntowne przedświąteczne porządki, a zapach pieczonych pierniczków przypomina, że oto nadchodzi ten jedyny w swoim rodzaju czas w roku.
Cykliczność, z jaką co roku nadchodzą święta Bożego Narodzenia, w żaden sposób ich nie banalizuje, przeciwnie – wzmacnia ich wydźwięk, bowiem to, że pamiętamy świąteczną atmosferę z poprzednich lat, sprawia, iż tym bardziej na nie czekamy. Czekamy oraz dokładamy wysiłków, by spędzić je tak samo uroczyście albo nawet uroczyściej niż rok wcześniej, a na pewno nie gorzej! I nawet jeśli w naszym życiu co roku coś się zmienia, klimat świąt emanujący radością z narodzenia Boga-Człowieka i z rodzinnego spotkania przy świątecznym stole w ogólnym rozrachunku pozostaje ten sam.
Sposób spędzania świąt to oczywiście lokalna tradycja i kwestia kulturowa – inaczej Boże Narodzenie wygląda w Polsce, inne zwyczaje przyjęte są w zachodniej Europie, jeszcze inne w Ameryce (tak Północnej, jak i Łacińskiej), a jeszcze inne w tych miejscach świata (np. w Azji), gdzie obchodzenie tego święta jest tylko punktowe i dotyczy niewielkich społeczności chrześcijańskich. Są też setki milionów ludzi, którzy, wyznając inne religie, w ogóle nie są w to implikowani, chociaż trudno powiedzieć, że nie zauważają Bożego Narodzenia – tych świąt po prostu nie da się nie zauważyć, choćby z racji komercjalizacji, która wprawdzie przysłania ich prawdziwą naturę i wydźwięk, ale jednocześnie bardzo skutecznie o nich przypomina.
A skoro już jesteśmy przy komercjalizacji, skorzystam z tego, bowiem jak zwykle w okołoświątecznym wpisie chcę się skupić na jednym aspekcie Bożego Narodzenia, tym razem nie duchowym, a czysto materialnym. Mianowicie dziś będzie o choince jako symbolu polskiej tradycji bożonarodzeniowej oraz o zwyczajowo wkładanych pod nią prezentach.
Samo słowo choinka jednoznacznie kojarzy się z Bożym Narodzeniem i ustrojonym drzewkiem – zazwyczaj jest to świerk lub jodła, których, kiedy jeszcze rosną w lesie, nikt raczej nie nazywa choinkami, bowiem stają się nimi tylko w kontekście tego właśnie przeznaczenia. Co prawda język polski przyjął już znaczenie ogólne tego słowa (choinka jako „drzewko iglaste”), ale wciąż skojarzenie ze świętami Bożego Narodzenia jest tu tak silne, że wręcz nieuniknione. I choć Chrystus urodził się na terenie obecnej Ziemi Świętej, gdzie trudno o świerk czy jodłę, europejska tradycja nadała temu drzewku szczególne znaczenie, a tradycja polska wyróżnia się w ty względzie wyjątkowo mocno. Nikt bowiem z nas, Polaków, nie wyobraża sobie Bożego Narodzenia bez przyozdobionego drzewka iglastego, które – żywe czy sztuczne – w tym czasie musi obowiązkowo znaleźć się w każdym, nawet najuboższym domu, by symbolizować czas świąteczny.
Kolejną tradycją są prezenty pod choinką – piękny zwyczaj, historycznie powiązany z darami, jakie Trzej Królowie przynieśli z dalekich krajów, by ofiarować nowonarodzonemu Chrystusowi. Zwyczaj ten różni się jednak nie tylko w zależności od kraju i kręgu kulturowego, ale nawet w Polsce w zależności od regionu, w każdym bowiem (podobnie jak w przypadku potraw stawianych na stole wigilijnym) kultywowane są nieco inne tradycje. A zatem o ile w regionach północno-zachodnich prezenty pod choinkę przynosi Gwiazdor, a bardziej na Wschód działa jego żeńska wersja czyli Gwiazdka, o tyle na południu Polski gestu tego dokonuje Aniołek bądź Dzieciątko symbolizujące narodzonego Jezusa. Z kolei za naszą wschodnią granicą, gdzie żyje wciąż wielu Polaków, utrwaliła się rosyjska tradycja, według której za dostarczenie prezentów świątecznych odpowiedzialny jest Dziadek Mróz. Tu i ówdzie nie brakuje też zwolenników Świętego Mikołaja, który podarki podrzuca zarówno w swoje urodziny 6 grudnia, jak i w Wigilię Bożego Narodzenia pod choinkę, albowiem prezentów, zwłaszcza z punktu widzenia dzieci, nigdy nie za wiele.
I tu właśnie dochodzimy do logistyczno-komercyjnej strony tej tradycji, której kulturowy wydźwięk jest tak silny, że nie sposób jej zignorować – prezenty pod choinką muszą być i basta! Muszą być… ale jakie? Co chciałbym czy chciałabym dostać? – zastanawiają się dzieci, puszczając wodze fantazji inspirowanej modnymi trendami z Tik Toka czy Instagrama czy podpowiedziami koleżanek lub kolegów, nie przejmując się tym, ile co kosztuje. No bo skoro prezenty przynosi Gwiazdka, Aniołek, Mikołaj itd., to rodziców nie naraża to na koszty, prawda? : ) Z kolei dorośli mają inny problem. Co kupić? Czy mój pomysł na prezent spodoba się dziecku, mężowi, żonie, szwagrowi czy – ratuj się kto może! – teściowej? A jeśli nie trafię? Nie trzeba chyba mówić, że u wielu osób rodzi to dodatkowy stres w i tak napiętym czasie przedświątecznym, a to nigdy nie sprzyja ani dobremu samopoczuciu, ani atmosferze, w jakiej spędzimy Boże Narodzenie. Wszak ideą dawania prezentów pod choinkę ma być nie stres, rozczarowania i pretensje, ale obopólna przyjemność – zarówno ze strony obdarowanego, jak i obdarowującego. Czy w tym szalonym świecie nie zatraciliśmy już poniekąd umiejętności cieszenia się z takich gestów?
W tym kontekście trudno jest pominąć wymiar finansowy. Zacznijmy od tego, że istnieją różne szkoły dawania prezentów gwiazdkowych – według jednych, wystarczy symboliczny drobiazg dla każdego, z kim spotykamy się przy wigilijnym stole, według innych, jest to okazja na obdarowanie bliskich upragnionymi rzeczami, których w trakcie roku nie dawaliśmy im na bieżąco, lecz czekaliśmy z tym właśnie na tę choinkową okazję. Oba warianty mają swoje uzasadnienie i swój urok, niemniej obydwa wiążą się z tym, że jakiś – mniejszy czy większy – budżet trzeba w to zaangażować. Oczywiście najlepiej mieć ten budżet z góry przewidziany i przygotowany w trakcie roku, żeby uniknąć „spłukiwania się” do zera, wiemy bowiem, jakie dzisiaj są ceny. Z drugiej strony wiadomo, że oszczędzanie nie każdemu wychodzi, dlatego ważne jest, żeby – jeśli nawet wybierzemy wariant finansowej spłuczki – przynajmniej uniknąć zadłużania się z tej okazji. Pamiętajmy, że wszelkie kredyty i pożyczki brane na organizację świąt i na kupno prezentów pod choinkę to najgorzej wydane pieniądze, jakie tylko mogą być, a w dzisiejszych trudnych czasach chyba jeszcze bardziej niż dawniej obowiązuje zasada, że święta lepiej spędzić skromniej, ale za to za swoje.
Jak zatem zabrać się za rozsądne kupno prezentów gwiazdkowych? Nie jest to wcale takie proste i niewątpliwie wymaga sporego nakładu czasu i wysiłku związanego z analizą ofert i cen, jeśli nie chcemy niepotrzebnie przepłacić, zwłaszcza gdy w grę wchodzą droższe prezenty. Z pomocą przychodzą nam same sklepy i platformy sprzedażowe, które kuszą świątecznymi promocjami, bonusami, zniżkami, kuponami… tak samo jak wcześniej kusiły promocjami z okazji mikołajek, Black Friday czy powrotu do szkoły, dla handlarzy bowiem każda okazja jest dobra do tego, żeby pohandlować : ) Jest to jednak korzyść obopólna. Dla handlarzy okazja do zwiększenia obrotów, natomiast dla klienta realna szansa na kupno upatrzonego towaru dużo taniej. Trzeba jednak odpowiednio wcześnie śledzić ceny, żeby nie dać się złapać na „pseudo-promocje” polegające na uprzednim zawyżeniu cen po to, by w odpowiednim momencie sztucznie je obniżyć. Jest to kolejny aspekt potwierdzający, jak ważne jest długofalowe planowanie wydatków świątecznych, oszczędzanie pieniędzy na ten cel, a być może nawet kupno prezentów dla bliskich i przyjaciół jakiś czas wcześniej, przy innych, z jakiegoś powodu korzystniejszych okazjach.
Tak czy inaczej nasza polska tradycja wymaga, by w Wigilię Bożego Narodzenia pod choinką znalazł się jakiś upominek dla każdego, a zwłaszcza dla dzieci, które na świąteczne podarki czekają najbardziej i najbardziej umieją się z nich cieszyć. Z wiekiem przychodzi moment, kiedy bardziej cieszy dawanie niż otrzymywanie, ale taka jest przecież kolej rzeczy – ktoś daje, aby ktoś inny mógł otrzymywać, i w tym względzie wymiana pokoleń następuje w sposób całkowicie naturalny. Ważne jednak, by przy owej wymianie pokoleń nie zatracić gdzieś po drodze sensu świąt Bożego Narodzenia i by moment wyciągania prezentów spod choinki nie był tym najważniejszym, lecz ustępował miejsca nastrojowi przygotowywania i wspólnego spożywania wigilijnej wieczerzy oraz życzliwego łamania się opłatkiem.
Wszystkim moim Czytelnikom z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia życzę, by ten czas był (jak co roku albo jeszcze bardziej niż kiedyś) wyjątkowy i przepełniony radosną atmosferą płynącą z tego, co w tych świętach najważniejsze, czyli z narodzenia Pana Jezusa, który przyszedł na świat, żeby dać nam najpiękniejszy prezent – samego siebie.

Powiązane wpisy: