Jak to mówią starsi ludzie? Ależ ten czas leci!… Rzeczywiście. Kiedy zaczęłam publikowanie na blogu Lodzi Makówkówny, był początek wiosny, gdzieś po drodze przebiegło lato i nim zdążyliśmy się obejrzeć, niepostrzeżenie nadeszła Pani Jesień… Ta astronomiczna zaczęła się 23 września, jednak ta za oknem trwa już trochę dłużej.
Ostatnio z racji wyjątkowo intensywnej pracy zawodowej mam mniej czasu na zamieszczanie na blogu czegokolwiek, co nie jest powieścią, w szczególności jeśli chodzi o przerywniki między kolejnymi rozdziałami Lodzi – stali Czytelnicy mogli zauważyć, że ostatniego przerywnika najzwyczajniej w świecie nie było. Cóż, nawet nastrój temu nie sprzyja… Skończyły się wakacje, a wraz z nimi błogi urlop, trzeba było wrócić do obowiązków w pracy, po drodze dopadła mnie choroba, a do tego ten jesienny spleen…
Jesień nie zawsze wygląda tak uroczo i kolorowo jak na zdjęciu u góry wpisu, bywa chłodna i deszczowa, dni stają się coraz krótsze, a to przywodzi na myśl zbliżającą się zimę… Ostatnio – dzięki córce, która szukała jakiegoś krótkiego wiersza do nauczenia się na pamięć pod recytację po francusku – odświeżyłam sobie w pamięci przepiękny utwór Paula Verlaine’a Chanson d’automne, znany polskim wielbicielom poezji jako Jesienna piosenka dzięki mistrzowskiemu tłumaczeniu Leopolda Staffa. Poniżej obydwie wersje, każda na swój sposób i w swoim języku piękna, melodyjna i niezwykle nastrojowa – w obydwu naprawdę słychać rzewną nutę jesieni…
Najpierw wersja francuska:
Chanson d’automne
Les sanglots longs Des violons De l’automne Blessent mon coeur D’une langueur Monotone. Tout suffocant Et blême, quand Sonne l’heure, Je me souviens Des jours anciens Et je pleure. Et je m’en vais Au vent mauvais Qui m’emporte Deçà, delà, Pareil à la Feuille morte. Paul Verlaine |
Ponieważ poezję można śpiewać, myślę, że warto przy tej okazji posłuchać, jak zrobił to w przypadku utworu Verlaine’a mistrz francuskiej ballady Georges Brassens.
A teraz polskie tłumaczenie, które niektórzy oceniają jako piękniejsze od oryginału (w sensie poetyckiego obrazu i brzmienia) – a to zdarza się naprawdę rzadko!
Piosenka Jesienna
Łkanie bezsennej Skrzypki jesiennej, Sierocej, Serce mi rani, Grąży w otchłani Niemocy. Drżący i siny, Gdy brzmią godziny Tułacze – Wspomnieniem tonę W czasy minione I płaczę. I idę smutnie W wichr, co okrutnie Mnie miecie Swymi podmuchy Niby liść suchy Po świecie. (tłum. Leopold Staff) |
I tak oto popadłam w poetycki nastrój, co zdarza mi się dość rzadko, bo koneserem poezji nie jestem – moim żywiołem jest zdecydowanie epika. Jednak chyba tak właśnie działa jesień…
No, ale dosyć smęcenia! Nie zapominajmy, że jesień może też być barwna, słoneczna i pełna nowych wrażeń – chociażby świeżo upieczeni studenci akurat dziś rozpoczynają swój pierwszy rok akademicki. Jeśli tacy znajdują się i wśród moich Czytelników, życzę im wspaniałych wrażeń w nowym miejscu nauki, a także niewyczerpanych pokładów energii i zapału, które wystarczą aż do wakacji!
A na koniec akcent muzyczny – niezapomniana, jesienna piosenka Czesława Niemena…
Pozdrawiam najserdeczniej wszystkich moich Czytelników i od jutra zapraszam na XVI już rozdział Lodzi Makówkówny.

Powiązane wpisy:
Złota jesień i szare przemijanie
Inne wpisy z kategorii Ogólne
Radek
30 stycznia 2020Witam, szukałem tłumaczenia tego wiersza Verlaine-a i przypadkiem trafiłem na pani stronę, pomyślałem, że podpowiem, że świetnym nawiązaniem do poematu jest utwór Noir Désir https://youtu.be/NrgcRvBJYBE , choćby ten fragment:
La caresse et la mitraille
Cette plaie qui nous tiraille
Le palais des autres jours
D’hier et demain
Le vent les portera
Katarzyna Demańska
30 stycznia 2020Radku, dziękuję za ciekawą uwagę i link do utworu – rzeczywiście można doszukać się w nim nawiązania do Verlaine’a. Choć z drugiej strony motyw przemijania skojarzony z wiatrem jest dość powszechny w poezji i ogólnie w sztuce. Dla mnie ten wiersz (w obu wersjach językowych) to takie małe arcydzieło…
Pozdrawiam!
Radek
31 stycznia 2020Dla mnie również, 'wychowałem się’ na Baudelairze w młodopolskich tłumaczeniach i nawet z perspektywy lat, znając nieco lepiej język oryginału, nie mogę im nic zarzucić. Nie zgodzę się za to z kwalifikacją 'Le vent nous portera’ jako jednego z wielu utworów o przemijaniu, będąc niewątpliwie pod wpływem poniższej interpretacji:
http://mesmilleetunenuitsalire.over-blog.com/2015/04/apprendre-a-mourir-petite-pause-poetique-le-vent-nous-portera.html
Katarzyna Demańska
31 stycznia 2020Bardzo ciekawa interpretacja, zaciekawiła mnie też definicja poezji, która otwiera ten wpis. Czy poezja to „glissement de sens”? Nie nazwałabym tak tego, to tylko jedna z jej twarzy. Poezja to w dużej mierze semantyka, ale również rytm, brzmienie… i nie tylko. Jest w niej coś… hmm… metafizycznego.
Co do utworu, który podesłałeś. Nie twierdziłam, że to jest „jeden z wielu” o przemijaniu, mówiłam raczej o motywie wiatru w tym kontekście. Sam tekst utworu jest głęboki i można by z niego wyciągnąć jeszcze wiele innych „smaczków” – w końcu każda interpretacja może być inna.
PS. Jesteś romanistą? ;))
Radek
1 lutego 2020Nie, co najwyżej b. romantykiem pozbawionym całkowicie talentów artystycznych i mającym jedyny kontakt z transcendencją za pośrednictwem swojego kota
(Leurs reins féconds sont pleins d’étincelles magiques,
Et des parcelles d’or, ainsi qu’un sable fin,
Etoilent vaguement leurs prunelles mystiques)
;). Za to żyjącym we współczesnym królestwie z bajki, z dala od plemiennych waśni.
Katarzyna Demańska
1 lutego 2020Ach… tylko pozazdrościć! :))
Ja nie jestem fanatyczką liryki, zdecydowanie jestem bardziej „epicka”, ale doceniam piękne brzmienie (zwłaszcza w języku francuskim) i semantyczną moc drzemiącą w poezji.
Radek
1 lutego 2020Zatem, dla uczczenia poezji i języka, loguję się dziś z Lorraine :). Co prawda jej północna część to taka Francja B, ale zawsze.
Katarzyna Demańska
1 lutego 2020Lotaryńskie królestwo z bajki? :))
Internet łączy ponad przestrzenią… Dziękuję za wizytę!
Radek
14 lutego 2020Grand-Duché de Luxembourg, północna Lorraine to brzydkie wioski przylepione do elektrowni atomowej, chciałem tylko sprostować i znikam, Äddi, jak mówią miejscowi.