W trakcie krótkiej przerwy po fizyce, na której czwarta C pisała klasówkę, wydarzyło się coś, czego jeszcze nigdy dotąd nie widziano – Basia pokłóciła się z Anetą, ukochaną koleżanką z ławki, z którą zawsze trzymały idealną sztamę. I to pokłóciły się nie na żarty, karczemną awanturę było słychać na całym korytarzu, obie aż kipiały ze złości, zwłaszcza Basia była tak wściekła, że aż bliska łez.
Wydarzenie to wzbudziło niemałą sensację i przyciągnęło zaciekawioną publiczność, wokół walczących amazonek zebrała się cała czwarta C i jeszcze kilka osób z innych klas, ba, nawet zwykle obojętny Gluś odwrócił się od swego okna w końcu korytarza i przyglądał im się przez dłuższą chwilę z zainteresowaniem.
– Ej, dziewczyny, wyluzujcie! – próbował pośredniczyć Bartek, ale Aneta odepchnęła go zdecydowanym gestem, sycząc wściekle:
– Nie wtrącaj się, baranie!
– Nawet nie próbuj się więcej do mnie odzywać! – krzyczała Basia, wyciągając wskazujący palec w stronę Anety i potrząsając nim groźnie. – Zobaczysz, pożałujesz tego tak, że ci w pięty pójdzie! Mila, zostaw mnie, do diabła! – dodała ze złością, odsuwając się gwałtownie od Emilki, która podeszła od tyłu i próbowała ją uspokoić. – Nic do mnie nie mów, ja jej nie chcę więcej znać!
– Baśka, opanuj się – rzucił pojednawczym tonem Grzesiek. – Zwariowałaś? Przecież to twoja najlepsza kumpela, o co się tak pożarłyście?
– Ona już nie jest moją kumpelą – odparła dumnie Basia, a jej oczy ciskały istne gromy.
– E tam, pogodzicie się.
– Nie ma takiej opcji! – fuknęła Aneta i pochyliwszy się w stronę Basi, dodała: – Doskonale wiesz, że sama jesteś sobie winna!
– Dziewczyny, przestańcie…
W negocjacje włączyło się kilka kolejnych osób i pod koniec przerwy udało się trochę uspokoić obie przeciwniczki. Sytuacja wyglądała jednak poważnie, bo nawet nie chciały spojrzeć jedna na drugą. Kiedy polonista – gdyż następną lekcją był polski – otworzył drzwi od sali, a klasa weszła do środka, jasne się stało, że skłócone koleżanki za nic nie usiądą obok siebie.
– Ja z nią nie siedzę – wycedziła przez zęby Basia. – Mila, zamień się ze mną… Chociaż nie, ja się muszę przesiąść gdzieś dalej, szlag mnie trafi, jak będę siedzieć za nią!
Rozejrzała się po sali – jedyną osobą, która siedziała sama, był Gluś. Bez chwili namysłu podeszła do niego i położyła swój plecak na ławce.
– Mogę usiąść z tobą? – spytała drżącym jeszcze ze zdenerwowania głosem.
– Jasne – szepnął, patrząc na nią w całkowitym zaskoczeniu.
Piękna furia opadła na krzesło obok niego i zdenerwowanymi ruchami wyjęła z plecaka książkę i zeszyt, które z głośnym trzaskiem wylądowały na ławce.
– Czy Basię coś dzisiaj ugryzło? – zapytał retorycznie polonista Maziarski (zwany w skrócie Maziarem), notabene wychowawca klasy, który już od kilku chwil przyglądał się z uwagą jej niestandardowemu zachowaniu.
Basia rzuciła mu rozżalone spojrzenie, jednak otrzeźwiała nieco i pokornie otworzyła zeszyt. Pozostawiona samotnie w drugiej ławce Aneta siedziała tymczasem nieruchomo jak obrażona w swym majestacie królowa.
Zszokowany od samego początku tą niespodziewaną awanturą Maciek obejrzał się za siebie i zerknął w stronę Basi, myśląc o tym, jaka śliczna była nawet w tej swojej złości. Tak, śliczna, nawet zbyt śliczna, jak nie z tego świata… Może dlatego Michał wybrał zamiast niej Zuzę? Maciek zamyślił się i w następnej chwili jego spojrzenie prześlizgnęło się na wpół bezwiednie w kierunku trzeciej ławki pod ścianą.
Mniej więcej w połowie lekcji, kiedy klasa czytała po cichu w podręczniku wiersz Białoszewskiego, siedząca dotąd z głową schyloną nad książką Basia podniosła już w miarę uspokojone oczy na towarzysza z ławki.
– Masz może ołówek? – szepnęła. – Chyba zapomniałam…
Gluś schylił się natychmiast do swojego leżącego pod kaloryferem plecaka, z bocznej kieszonki wyciągnął zapasowy ołówek i podał go Basi.
– Dzięki – uśmiechnęła się jakby ze smutkiem i znów pochyliła się nad podręcznikiem.
Kiedy zabrzmiał dzwonek na przerwę i wszyscy zbierali swoje rzeczy ze stolików, Basia znów zwróciła się do Glusia.
– Będziesz musiał dzisiaj wytrzymać ze mną na wszystkich lekcjach – powiedziała, podnosząc na niego śliczne, smutne oczy. Tym razem nie musiała zadzierać głowy aż tak wysoko, gdyż na pierwsze jej słowa pochylił się w jej stronę, co zneutralizowało niewygodną różnicę wzrostu. – Będę z tobą siedzieć aż do odwołania.
– W porządku – odpowiedział, patrząc na nią spokojnym, poważnym wzrokiem, po czym oboje zabrali swoje spakowane już plecaki i wyszli za resztą kolegów z sali.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
(13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)