– Weekend i po weekendzie – westchnęła Magda, rozciągając się na krześle.
Był niedzielny wieczór i cztery przyjaciółki kończyły właśnie u niej wspólne odrabianie lekcji (był to oczywiście tylko oficjalny szyld ich spotkania na potrzeby wyjaśnień dla rodziców), z niechęcią myśląc o zbliżającym się poniedziałku. Aneta była szczególnie zmrożona myślą o zapowiedzianym na wtorek całogodzinnym sprawdzianie z chemii, którego, jak utrzymywała, na pewno nie przeżyje. Po prostu padnie trupem na miejscu i Siara będzie ją miała na sumieniu.
Basia przez cały weekend manifestowała wyjątkowo kiepski humor, pozostałe dziewczyny robiły więc wszystko, aby podnieść ją na duchu. Teraz też wyglądała i czuła się jak struta, a nastrój ten pogłębiał się dodatkowo wobec perspektywy wstania nazajutrz z łóżka przed siódmą.
– Słuchaj, a może Michał wcale nie myślał o tym, żeby ci wkręcić Maćka? – powiedziała Emilka, przyglądając jej się ze współczuciem.
– Mila, nie pocieszaj mnie – uśmiechnęła się Basia. – Oczywiście, że myślał. To był jego sprytny plan od siedmiu boleści… Cóż, przynajmniej wiem, na czym stoję i może się wreszcie wyleczę.
Przez ostatnie dwa dni miała wielką ochotę opowiedzieć dziewczynom o swoim własnym planie, tym dotyczącym zemsty na Michale poprzez sponiewieranie Maćka, ale za każdym razem, kiedy otwierała usta, by o tym mówić, coś ją powstrzymywało. Może była to obawa, że dziewczyny potępią jej żądzę niewinnej krwi (zwłaszcza Emilka, która bardzo lubiła Maćka w przeciwieństwie do Michała), może własne skrupuły i przekonanie, że jeszcze musi to przemyśleć, a może po prostu wstyd, że przyszła jej do głowy taka bądź co bądź prymitywna zemsta.
– Wyleczysz się – zapewniła ją Aneta, dolewając sobie kawy. – Zresztą Michała i tak musisz spisać na straty, ja go widziałam w piątek z tą Zuzą, tam na dole, w holu przy zejściu do szatni. Wiecie, co robili? – zniżyła konspiracyjnie głos.
– Nie interesuje mnie to – wzruszyła ramionami Basia.
– Aneta, miej litość! – żachnęła się Emilka. – Nie dokuczaj jej już! Basia, przejdzie ci, zobaczysz. Też tak kiedyś miałam z jednym takim, myślałam, że umrę z rozpaczy, jak się zawaliło… Ale kiedy już mi przeszło, uznałam, że nie mogło mi się przytrafić nic lepszego niż to zerwanie. A ten Michał… sorry, ale moim zdaniem, on ci do pięt nie dorasta. Jesteś warta czegoś więcej.
– Mila, za co ty go tak nie lubisz? – zaśmiała się Magda.
– Nie wiem, irytuje mnie jakoś… Od samego początku mam na niego alergię.
– Ty, a ten Błażej z mat-fizu?
– No, co?
– Startuje do ciebie przecież. Widziałam, jak w piątek gadaliście na korytarzu przed techniką, robi takie maślane oczy na twój widok, że ślepy by to dostrzegł.
– Okej, powiem wam – uśmiechnęła się Emilka. – Pytał mnie, czy nie poszłabym z nim na studniówkę.
– Na studniówkę! – zawołała Basia. – On już o tym myśli? Jest październik!
– Taki zapobiegliwy – zaśmiała się Magda. – Chce sobie zaklepać, żeby nikt mu Mili nie sprzątnął sprzed nosa, jak przyjdzie co do czego. Ma się głowę na karku, nie?
– I co mu powiedziałaś? – zaciekawiła się Basia.
– Że się zastanowię – odparła spokojnie Emilka.
– Zastanowisz się na serio, czy tak mu tylko powiedziałaś?
– Na serio. Myślę o tym już dwa dni i nie widzę w sumie żadnych przeciwwskazań. Jest zabawny, ma gadane, sądzę, że da się z nim dobrze bawić, a dla mnie najważniejsze, żeby nie wylądować na studniówce z jakimś nudziarzem.
– Mila, ty się z nim ciągle drażnisz – pogroziła jej palcem Aneta. – Robisz chłopakowi bezpodstawne nadzieje już z pół roku albo dłużej.
– A kto powiedział, że są bezpodstawne? – odparła Emilka. – Jestem już praktycznie zdecydowana, że się zgodzę na tę studniówkę i powiem mu to przy najbliższej okazji.
– O, widzicie, i problem z głowy – roześmiała się Magda. – To przy tej okazji zapytaj go, czy nie ma jakichś wolnych kolegów. Tylko sensownych. W tym mat-fizie jest jeszcze paru, na których da się zawiesić oko… Trzy sztuki nam potrzebne.
– Pewnie, że zapytam.
– Tylko dla mnie coś inteligentnego poproszę – zaznaczyła Aneta. – Mam chroniczne uczulenie na debili.
– W mat-fizie są przecież sami inteligentni – zauważyła wesoło Magda. – Ty się raczej martw, żeby jakoś wyglądał!
– Przestańcie – wtrąciła z niesmakiem Basia. – Do studniówki jeszcze sto lat, będzie czas pomyśleć.
– Ale, jak widzisz, niektórzy już sobie rezerwują partnerów – zaznaczyła Magda, zerkając wymownie na Emilkę. – I może mają rację? W styczniu na rynku zostaną same odpadki, trzeba się organizować zawczasu.
Dziewczyny prychnęły śmiechem.
– Więc organizujcie się, ale mnie na razie wykluczcie z tych łowów – powiedziała stanowczo Basia. – Nie będę sobie teraz zawracać tym głowy, najpierw muszę ogarnąć fizykę.
– Ty i tak nie możesz na razie, dopóki nie uporasz się z Glusiem – zauważyła Emilka.
– Otóż to.
– Jak myślisz, ile ci to zajmie?
– Nie wiem. Dopiero zaczęłam, a mówiłam wam, że nie widzę jakichś spektakularnych rezultatów. Za bardzo forsować też nie będę.
– To nie forsuj – kiwnęła głową Emilka. – Akurat dobrze się składa, bo brejdak obiecał mi załatwić kamerkę szpiegowską, ale powiedział, że jeśli chcemy coś porządnego, to musimy dać mu trochę czasu.
– Spokojnie, niech się nie śpieszy. Gluś na razie i tak wygląda, jakby nie wiedział, o co chodzi, więc nie pali się.
– Ty, a może on faktycznie nie wie, o co chodzi? – zastanowiła się Magda.
– Niemożliwe – mruknęła Emilka. – Wie doskonale, tylko pewnie się boi. Basiu, powiedz szczerze, bardzo cię to męczy?
– Co?
– No, ten nasz eksperyment.
– Ani trochę – uśmiechnęła się uspokajająco Basia. – Nie martw się o to, Mila, jest fajnie. Mam przynajmniej jakąś rozrywkę, a przy okazji zobacz, ile korzyści z tego wyszło. W piątek miałam mimo wszystko niezły ubaw, kiedy Michał chciał mnie przesadzić do Maćka, a ja wolałam zostać z Glusiem. Oni kompletnie nie rozumieją, o co w tym chodzi, do tego ochrzaniłam Bartka i Grześka, aż im w pięty poszło, teraz nic nie mówią, tylko obserwują. Ten nasz eksperyment to ostatnio jedyne, co mnie naprawdę bawi.
– W takim razie okej. Byle Gluś nam się powoli rozruszał, bo będzie nudno.
– Nie bój się – zaśmiała się Aneta. – Już Baśka go rozrusza, ja ją znam!
Basia pokiwała tylko melancholijnie głową.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20)
Dalsze części:
(22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)