Gluś (cz. 22)

Dni mijały w miarę spokojnie. Co prawda we wtorek wieczorem na spotkaniu u Magdy zapanował nastrój godny stypy po sprawdzianie z chemii, a Anetę trzeba było niemal cucić, w takiej była pogrążona rozpaczy po „na sto procent zawalonej” klasówce, ale były i pozytywne wiadomości.

W środę na jednej z przerw Emilka oznajmiła Błażejowi z czwartej A, że owszem, pójdzie z nim na studniówkę, co wywołało u niego taki wybuch nieziemskiego szczęścia, że przechodzący właśnie Maziar zapytał go ze szczerą troską, czy aby na pewno dobrze się czuje. Błażej odparł, że czuje się bosko i nigdy nie czuł się lepiej, ale trudno powiedzieć, czy to przekonało podejrzliwego pedagoga, jego mina świadczyła w każdym razie o czymś wręcz przeciwnym. Uszczęśliwiony chłopak obiecał Emilce skwapliwie, że z radością poszuka w swojej klasie studniówkowych partnerów dla jej koleżanek. Klasa matematyczno-fizyczna była w trzech czwartych męska, więc wybór będą miały duży, istniało wręcz niebezpieczeństwo, że panowie mogą się pobić między sobą o zaszczyt towarzyszenia na balu słynnym w całej szkole pięknościom z czwartej C.

Ta okoliczność poprawiła znacząco humor całej czwórce, nawet Aneta pocieszyła się po nieszczęsnej chemii, a i Basia trochę się ożywiła. Pomyślała, że chyba właśnie takiego dowartościowania jej potrzeba, na razie niech dziewczyny się zakręcą, ona dołączy do nich później, jak już zakończy eksperyment z Glusiem, ale sama perspektywa, że pół mat-fizu będzie wkrótce walczyć o jej względy, nieco ją podbudowała w kobiecym poczuciu własnej wartości, z którym ostatnio było u niej kiepsko.

Niestety, w czwartek nastąpiła katastrofa. Na fizyce nauczyciel miał oddać pisane w zeszłym tygodniu sprawdziany, a ponieważ od początku lekcji jego mina dobrze nie wróżyła, Basia siedziała strwożona, ze ściśniętym sercem oczekując na wyniki. Kiedy fizyk chodził po sali i w złowieszczym milczeniu rozdawał prace, jej ręka, ściskająca nerwowo kolejny już pożyczony od Glusia długopis, drżała jak w febrze, co naturalnie nie uszło czujnej uwadze jej towarzysza. Nauczyciel podszedł wreszcie do ich ławki i położył przed każdym z nich klasówkę – na pracy Piotra widniała pełna piątka, na kartce Basi straszyła wielka, zamaszysta jedynka z wykrzyknikiem.

Już sama ocena wtrąciła Basię w otchłań czarnej rozpaczy, ale kiedy fizyk dodatkowo zmiażdżył ją wymownym, jednoznacznie potępiającym spojrzeniem, tama pękła i w oczach stanęły jej łzy. Nie mogąc ich w żaden sposób opanować, ukryła twarz w dłoniach, a następnie schyliła się z rozpaczą na stolik i objąwszy głowę ramionami, rozpłakała się na dobre, mocząc cichymi łzami nieszczęsną klasówkę.

Nie ma słów, które mogłyby opisać, co poczuł Piotr na widok tej rozpaczy. Serce rwało mu się na kawałki, kiedy widział, jak cichy szloch wstrząsa ramionami tej najukochańszej istoty pod słońcem, której przecież nieba by przychylił, gdyby tylko mógł. W pierwszej chwili miał ochotę wyskoczyć z ławki i spoliczkować fizyka za ten afront (od dwóch dni ćwiczył celne ciosy w szczękę przeciwnika, jako worek treningowy używając starego, pluszowego misia swojej siostry), ale po chwili zastanowienia uznał, że to nie jest jednak dobry pomysł, nauczyciel bowiem nie był winny złej oceny Basi.

Jak wiadomo, miłość idealizuje i patrzy przez różowe okulary. Całkowita ignorancja w zakresie wiedzy fizycznej wykazywana przez Basię i poświadczona oficjalnym wynikiem klasówki głęboko rozczuliła Piotra, który w nieumiejętności rozwiązywania zadań z kinematyki dostrzegał teraz rys prawdziwej kobiecości, jej dyskretny urok i dowód na to, że stworzona jest do innych, subtelniejszych celów. Jednak rozpaczliwy płacz ukochanej dziewczyny w reakcji na ocenę wstrząsnął nim do głębi, każda jej łza sprawiała mu fizyczny (nomen omen) ból, zaś w głowie majaczyła mu się przy tym myśl, jaki byłby szczęśliwy, gdyby miał prawo tak po prostu przytulić ją i otrzeć te łzy…

Patrzył przez chwilę pobladły na jej lśniące, brązowe włosy rozsypane dookoła w nieładzie tak, że niektóre kosmyki opadały aż na jego zeszyt, po czym nie mogąc dłużej opanować ogarniającej go fali czułości, wyciągnął nieśmiało rękę i pogładził ją delikatnie po włosach, w gest ten wkładając całe swoje serce i duszę aż po ostatni jej atom.

Basia poczuła ów dotyk i w pierwszej chwili zadrżała z oburzenia, ale przepełniające ją rozżalenie wzięło górę i kiedy podniosła głowę, zwracając ją w stronę Piotra (który właśnie cofnął rękę, przerażony własną bezczelnością), jej pełne łez oczy wyrażały już tylko bezgraniczny smutek. Spojrzawszy krótko na niego, znów opadła na ławkę i ukryła twarz w ramionach. Piotr, jednocześnie oszołomiony i rozzuchwalony swym szaleńczym gestem, pochylił się nad nią, wdychając z rozkoszą delikatny zapach jej włosów.

– Nie płacz, Basiu – szepnął łagodnie, drżąc na dźwięk jej imienia w swoich własnych ustach.

Podniosła znowu głowę i spojrzała na niego pełnym cierpienia wzrokiem.

– To już moja druga pała – powiedziała cicho. – A tak chciałam mieć czwórkę na semestr…

I na myśl o tym, że nadzieje te są już stracone, z oczu znów pociekło jej kilka łez.

– Poprawisz przecież – odparł. – Za tydzień będą poprawki, napiszesz jeszcze raz.

Basia pokręciła głową.

– Nigdy tego nie poprawię – szepnęła z rozpaczą. – Ja tego kompletnie nie rozumiem!

– Poprawisz – powtórzył stanowczo. – Ja ci pomogę.

Basia znieruchomiała i podniosła na niego oczy pełne zdumienia i nadziei. Chyba po raz pierwszy w jej spojrzeniu nie było nic udawanego.

– Pomożesz mi? – powtórzyła z niedowierzaniem.

– Oczywiście – uśmiechnął się. – Nic się nie martw, to jest proste, wytłumaczę ci wszystko po kolei i napiszesz spokojnie poprawkę, tydzień to mnóstwo czasu. Zaczniemy natychmiast, jeśli chcesz.

Basia chyba jeszcze nigdy nie słyszała tak długiej i swobodnej wypowiedzi z ust Glusia, ale nie miała teraz głowy, by się nad tym zastanawiać. Widziała jego pracę i nieosiągalną dla niej ocenę, jaka tam widniała, przez myśl przebiegło jej, że to jest znakomity pomysł, Gluś pomoże jej w fizyce, przynajmniej będzie miała jakąś wymierną korzyść z tego eksperymentu…

– Zgoda – szepnęła niemal z radością.

Ponieważ klasa miała właśnie za zadanie przepisywać do zeszytu prawidłowe rozwiązania ćwiczeń ze sprawdzianu, rzeczywiście mogli zacząć od razu. Kiedy kilka minut później Michał odwrócił się na chwilę i zerknął w stronę ostatniej ławki, zobaczył obrazek, który napełnił go zdumieniem: Basia i Gluś siedzieli blisko siebie pochyleni nad zeszytem, on jej coś tłumaczył, wskazując długopisem kolejne linijki zadania, ona zaś kiwała głową, od czasu do czasu podnosząc na niego oczy i zadając jakieś pytanie.

– Niesłychane! – szepnął do siebie Michał.

To, co zauważył on, zauważyli niebawem i inni. Jednak zdumienie sięgnęło szczytu, kiedy na przerwie po fizyce Basia bez wahania poszła razem z Glusiem na koniec korytarza, tam wyjęli znowu książki i rozłożywszy je na parapecie, zatonęli w dalszej dyskusji, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co działo się wokół nich.

– Ja cię kręcę – szepnął z uznaniem Byko. – Gluś nie traci czasu…

Źródło: unsplash.com

Poprzednie części:

(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21)

Dalsze części:

(23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (61) (63) (64) (65) (66) (67) (68)


4 komentarze

  • Natka

    31 stycznia 2019

    Ciekawi mnie Twój blog

    Reply
    • Kasia Demańska

      31 stycznia 2019

      Dziękuję 🙂 To dopiero początki.

      Reply
  • Maksymilian Kieroński

    31 stycznia 2019

    Naprawdę fajnie! Pisz dalej, ponieważ masz duży potencjał i z czasem trafisz na wydawcę, który będzie chciał podpisać kontrakt! 🙂

    Reply
    • Kasia Demańska

      31 stycznia 2019

      Dziękuję za miłe słowo! O kontraktach co prawda nie myślę (blog jako forma publikacji to dla mnie objawienie i w zupełności mi wystarcza), ale przyjemnie jest usłyszeć taką motywującą opinię 🙂

      Reply

Dodaj komentarz