Gluś (cz. 24)

Minął prawie tydzień. Klasa czwarta C przyzwyczaiła się już do codziennego widoku, jaki można było na każdej przerwie podziwiać w głębi korytarza. Drobna sylwetka dziewczyny o bujnych, długich włosach odcinała się na tle okna tuż obok szczupłej sylwetki bardzo wysokiego chłopaka, który, pochylony ku niej, przekładał kartki i tłumaczył jej coś wytrwale. W trakcie lekcji ta sama para siedziała razem w ostatniej ławce pod oknem, a bez względu na to, jaki był to przedmiot, przed nimi leżał zawsze otwarty zeszyt od fizyki – to Basia przygotowywała się do czwartkowej poprawy sprawdzianu.

Piotr poświęcał w szkole każdą wolną chwilę na tłumaczenie jej zawiłości fizycznych wzorów i rozwiązywanie z nią kolejnych zadań. Zły na siebie za tamten czuły gest w dniu, kiedy się rozpłakała, za tę niepotrzebną chwilę słabości, kiedy tak pochopnie zdradził swoje uczucia, pilnował się teraz skrupulatnie na każdym kroku i poważnym, spokojnym głosem rozmawiał z nią wyłącznie o fizyce. Na zewnątrz był więc znów nieprzenikniony i w pełni opanowany, choć w środku płonął ogniem nieugaszonym…

Kochał Basię z każdym dniem goręcej, wielbił ją i podziwiał całą swoją istotą, rozkoszował się każdą chwilą, kiedy była przy nim, chłonął jej bliskość wszystkimi zmysłami, zasypiał i budził się z jej imieniem na ustach, a wieczorami tęsknił za nią tak rozpaczliwie, jak gdyby rozstali się wieki temu, a nie zaledwie kilka godzin wcześniej. Wiedział jednak, że musi się z tym kryć. Doskonale rozumiał, że jeśli zdradzi się ze swoją namiętnością, jeśli zniechęci lub oburzy ukochaną dziewczynę zbytnią śmiałością (bał się, że to już mogło stać się wtedy, kiedy tak nietaktownie pogłaskał ją po włosach), że jeśli w jakikolwiek sposób zrazi ją do siebie, utraci wszystko, co stanowiło teraz sens jego życia – jej obecność.

Basi podobał się ten niepisany układ z Glusiem. Była mile zaskoczona jego elokwencją, nieznaną dotąd ani jej, ani nikomu z klasy, szczerze podziwiała to, w jak prosty sposób potrafił wyjaśnić jej najbardziej zawiłe problemy i wzory, jak spokojnie odpowiadał na jej (nie zawsze błyskotliwe) pytania, jak cierpliwie szukał innych słów, aby po raz kolejny wytłumaczyć jej coś, czego nie mogła zrozumieć. Fizyka wreszcie zaczęła wchodzić jej do głowy, wróciła nadzieja na czwórkę na semestr, jeszcze blada i nieśmiała, ale już realna. Gluś codziennie przynosił nowe zadania z kinematyki wyszperane w jakichś książkach lub na Internecie, ona zaś rozwiązywała je pod jego czujnym okiem i radziła sobie coraz lepiej.

Zgodnie z zapowiedzią zawiesiła na ten czas wszelkie działania w ramach eksperymentu Emilki, nie kokietowała już zupełnie swej ofiary, nie chcąc tracić czasu, który w neutralnej atmosferze mogli co do sekundy poświęcać na fizykę. Sama zresztą doceniała również dyskrecję Glusia, to, że od zeszłego czwartku ani razu nie próbował jej dotknąć, nie czynił najmniejszych aluzji do spraw innych niż fizyka i ogólnie zachowywał zdrowy dystans. Co więcej, jego zachowanie było tak opanowane i neutralne, że nie była już wcale do końca pewna, czy wtedy rzeczywiście pogłaskał ją po włosach – wreszcie doszła do wniosku, że być może tylko jej się wydawało.

Dzień przed poprawką, kiedy samodzielnie i bezbłędnie rozwiązała po kolei kilka zadań, a on pochwalił ją i szczerze jej pogratulował, poczuła do niego taką wdzięczność, że omal go nie uściskała. Tak po prostu, bez podtekstów i po przyjacielsku… Powstrzymała się jednak i przez resztę dnia trzymała względem niego tym większy dystans, jakby wstydziła się przed samą sobą tego niedoszłego, spontanicznego odruchu wdzięczności. Jednak kiedy w czwartek z duszą na ramieniu napisała wreszcie tę decydującą poprawkę z fizyki, a poszła jej ona bardzo dobrze, niespodziewanie poczuła dziwną pustkę. Przez ostatni tydzień tak bardzo przyzwyczaiła się do tego, że każdy wolny moment spędza z Glusiem nad fizyką, że kiedy wyszła po poprawce na przerwę i zrozumiała, że nie potrzebuje już, przynajmniej na razie, dalszych korepetycji, w pierwszej chwili nie wiedziała, co ze sobą począć. On zresztą również nie wiedział, jak ma się zachować.

– Dziękuję – powiedziała, wyciągając do niego rękę, kiedy wyszli na przerwę.

Uścisnął ją z najwyższym szacunkiem.

– Nie ma za co. Mam nadzieję, że pomogło. Kiedy masz mieć wyniki?

– Chyba dopiero po weekendzie – westchnęła Basia. – Ale tym razem jestem dobrej myśli… Super to wszystko tłumaczysz, chciałabym cię mieć pod ręką zawsze, kiedy coś zawalę.

Piotr na moment stracił oddech, ale szybko się opanował.

– Dobrze – powiedział po prostu i uśmiechnął się do niej lekko, po czym samotnie odszedł w stronę swojego parapetu w głębi korytarza.

Do Basi natychmiast podbiegła Emilka, a za nią Magda.

– No, nareszcie! – zawołała Emilka, łapiąc ją za rękę. – Jak ci poszło?

– Świetnie – uśmiechnęła się Basia.

– To co, wracamy pełną parą do eksperymentu?

– Od jutra.

– I dobrze, bo my się już śmiertelnie nudzimy! – zaśmiała się Magda. – Milka ma już kamerkę, pokażemy ci wieczorem, musisz się nauczyć ją obsługiwać.

– Aha – kiwnęła głową Basia. – Tylko spokojnie, mówiłam wam, że nie będę forsować, on jeszcze może być mi potrzebny.

– Przecież masz go na wyciągnięcie ręki!

– I chcę dalej mieć – powiedziała z naciskiem Basia. – Kamerkę wezmę, ale ostrzegam, że to jeszcze trochę potrwa.

– No, ale czekaj… – zastanowiła się Magda. – Przecież do fizyki mogłabyś wynająć kogoś z mat-fizu, to ich działka, a co drugi byłby zachwycony. Po co ci ten Gluś? Załatwiaj go szybko i będziesz miała z głowy.

– Może i tak – przyznała w zamyśleniu Basia.

Źródło: unsplash.com

Poprzednie części:

(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23)

Dalsze części:

(25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)


Dodaj komentarz