Maciek, tak jak i reszta klasy, przyglądał się Basi z dyskretnym zaciekawieniem. Jej nagła predylekcja do Glusia intrygowała wszystkich, zastanawiali się, w czym jest rzecz, bo przecież opcja, że się nim zainteresowała na poważnie, odpadała kategorycznie i w przedbiegach. Nikt nie mógł rozwikłać zagadki. Co prawda jej kumpelki coś wiedziały, bo śmiały się, kiedy się je o to pytało, jednocześnie zapewniając, tym razem ze śmiertelną powagą, że jakiekolwiek zaangażowanie Basi jest tu wykluczone i że chodzi o sprawę zupełnie innej natury.
Maciek zaczął podejrzewać, że być może w grę wchodzi jakiś zakład. Basia mogła się na przykład założyć, że wytrzyma z Glusiem w ławce przez jakiś tam czas, ewentualnie przegrała jakiś inny zakład i siedzenie z nim jest ceną, jaką musi zapłacić za porażkę. Domyślił się już dawno, że kłótnia z Anetą była sfingowana, znał dobrze Basię i wiedział, że choć jest impulsywna, jej reakcje były wtedy mocno przesadzone, czyli cała awantura była zaaranżowana po to, by usiąść z Glusiem bez wzbudzania podejrzeń. Kiedy po niespełna trzech tygodniach dziewczyny oficjalnie się pogodziły, ale Basia nadal pozostała w ostatniej ławce z Glusiem, spostrzegawczy Maciek nie miał już wątpliwości, że to była jakaś gra. Spostrzeżenia te zachowywał jednak dla siebie, nie rozmawiał o nich nawet z Michałem, czując instynktownie, że lepiej jeszcze trochę poczekać i potwierdzić obserwacje.
Po pamiętnym tygodniu, który Basia spędziła w całości w nieodłącznym towarzystwie Glusia tłumaczącego jej fizykę, relacja jakby nieco osłabła. W czasie przerw Gluś wrócił na swoje samotne stanowisko pod oknem w głębi korytarza, a Basia – pogodzona wkrótce z Anetą – znów spędzała czas w towarzystwie swojej starej paczki. Na lekcjach jednak pozostała w ostatniej ławce i choć nikt głośno tego faktu nie komentował, niekonsekwencja jej działania była jasna i oczywista. W dniu, kiedy fizyk oddawał poprawki i pochwalił przy tym Basię (dostała czwórkę z plusem), Maciek nie omieszkał zauważyć, że w szale radości wyściskała Glusia za rękę i omal nie rzuciła mu się na szyję. Sprawa była zaiste fascynująca.
Podkreślić jednak trzeba fundamentalny szczegół: Maciek przyglądał się tej sytuacji z punktu widzenia neutralnego obserwatora. Nie potrafił powiedzieć kiedy, choć wywnioskował, że musiało się to stać prawdopodobnie w niedługi czas po epizodzie z latającą drożdżówką, w każdym razie któregoś dnia (a może rozłożyło się to na kilka dni?) po prostu przestał myśleć o Basi. Jej obojętność niepostrzeżenie przestała go boleć, jej kapryśny charakter zaczął go szczerze i niezobowiązująco bawić, a nawet jej niekwestionowana uroda, kiedy już przejrzał przytomnie na oczy, wydała mu się nagle jakaś taka… krzykliwa.
Doskonale wiedział, co było tego powodem. O ile przez kilka lat nie zwrócił uwagi na to, że ta drobniutka, niebieskooka Natalia z trzeciej ławki pod ścianą dziwnie uważnie mu się przygląda, o tyle teraz, w przeciągu zaledwie kilku dni dostrzegł, przypomniał sobie i zrozumiał wszystko. Z mgły niepamięci wyłoniły mu się nagle te łagodne, błękitne oczęta, które tyle razy spoglądały na niego dłużej, niż wypada, tyle razy wpatrywały się w niego na przerwach, na klasowych wyjściach na miasto, na wycieczkach… Kiedyś w górach to te właśnie oczy obserwowały go z drugiej strony płonącego ogniska, innym razem, kiedy wygrali z chłopakami sztafetę na zawodach sportowych, te same oczy patrzyły z trybun prosto na niego.
Jak mógł tego nie zauważyć, jak mógł być tak ślepy? No jasne, myślał wtedy tylko o Basi! Teraz, kiedy przypomniał sobie to wszystko i kiedy po akcji z toruńskimi piernikami zrozumiał, że to w jego rękach leży moc wywoływania pąsowego rumieńca na nieśmiałej twarzy Natalki, jego duszę ogarnęło głębokie wzruszenie i jakieś ciche, spokojne szczęście (czy może raczej dopiero obietnica szczęścia?), czuł bowiem (o tak, czuł to bardzo wyraźnie!), że mógłby odwzajemnić jej to wierne, cierpliwe, tak długo pielęgnowane uczucie. Myśl o tym, że go wybrała, właśnie jego, że myślała o nim przez cały ten czas, kiedy on jej nie dostrzegał, poruszyła go do głębi serca i z dnia na dzień budziła w nim coraz silniejsze pragnienie naprawienia tego błędu, odzyskania wszystkiego, co tak bezmyślnie przeoczył w przeszłości.
Basia, choć jej najnowszym wyczynom przyglądał się z wielkim zainteresowaniem, już dla niego nie istniała.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25)
Dalsze części:
(27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)