W czasie, gdy Byko i Justyna towarzyszyli Izie w gabinecie pielęgniarki, a Buba wyszła szukać wychowawcy, w czwartej C zapanował chaos. Wszyscy prześcigali się w domysłach, co mogło się stać koleżance po niefortunnym uderzeniu w głowę, zaś ci, którzy nie widzieli zdarzenia, dopytywali o szczegóły. Najwięcej znał ich Brus siedzący tuż przy drzwiach i będący świadkiem rozmowy z pielęgniarką. Sugestia dotycząca wstrząsu mózgu wprowadziła nastrój grozy, niemal wszyscy zgromadzili się w okolicach pustej pierwszej ławki Izy i patrzyli na siebie z nieskrywanym niepokojem.
– Czekajcie, ale jak to możliwe, żeby Iza miała wstrząs mózgu, skoro Bykowi nic się nie stało? – zastanawiała się Emilka, upatrując w tym nadzieję na nietrafność diagnozy.
– Bo Iza ma mózg – wyjaśnił jej uprzejmie Grzesiek. – U Byka nie ma czym wstrząsnąć.
– Oj, przestań, Grzesiek, ja mówię poważnie. Przecież oboje grzmotnęli tymi czaszkami, aż jęknęło!
– Mówiłem, że on ma zakuty łeb – włączył się Bartek. – To tak, jakby strzeliła z główki w ścianę, efekt byłby ten sam.
– Może jakoś tak ją nieszczęśliwie trafił, w skroń albo co – poddał ponuro Michał. – Ja się na tym nie znam, ale tak coś czuję. W jakiś czuły punkt ją wyrżnął…
– Aha, możliwe.
– Byko jest załamany – westchnął Brus. – Mówi, że to przez niego.
– No coś ty, przecież nie chciał, to był przypadek! – zawołała Magda. – Niech się nie wygłupia, wszyscy widzieli, że to nie jego wina!
– Mówiłem mu to, ale nie dociera.
– Jak już, to raczej to było przeze mnie – zauważył Grzesiek. – To ja wywaliłem na środek ten głupi plecak i Buba się potknęła… Ale gdybym wiedział! Przecież nikt tego nie planował.
– Byko się za bardzo przejął – pokiwał głową Michał. – W ogóle dziwię się, bo to do niego niepodobne. Zachowuje się jak nie on.
– Biedny Byko – szepnęła Natalka.
Stojący dwa kroki dalej Maciek spojrzał na nią czujnie. Niebieskie oczy dziewczyny były przepełnione smutkiem i współczuciem. Przez głowę przebiegła mu myśl, jak bardzo chciałby ją przytulić, ale sam się za to skarcił. To nie była pora na amory.
– Patrzcie, pogotowie jedzie! – zawołała Aneta, zerknąwszy przez okno.
Rzeczywiście, na plac przed szkołą wjeżdżała karetka pogotowia, bez sygnału, ale z migającymi na niebiesko kogutami. Wszyscy rzucili się do okien.
Basia i Piotr również poderwali się i wyjrzeli przez okno na tyłach sali, tak jak wszyscy nurkując od spodu pod gęste firanki. Kawałek zwiewnego materiału zahaczył o włosy Basi, Piotr spojrzał z zachwytem i pomyślał, że wygląda jak ubrana w welon, zjawiskowo piękna panna młoda… Serce mocniej mu zabiło.
„Kiedyś się z tobą ożenię” – pomyślał stanowczo, patrząc na nią ukradkiem. – „Z tobą i tylko z tobą, choćbym miał czekać milion lat…”
Basia patrzyła na karetkę z migającymi światłami, ale wyczuwała wzrok Piotra na swojej twarzy. I było jej z tym dziwnie dobrze. Kilka dni wcześniej uświadomiła sobie wreszcie, dlaczego dotąd nie powiedziała dziewczynom o wycofaniu się z eksperymentu. Gdyby im powiedziała, nie miałaby już żadnego pretekstu, żeby zostać w ostatniej ławce z Piotrem. Musiałaby wrócić do Anety, nie mogłaby też już w żaden sposób wymówić się od wzięcia udziału w polowaniu na przystojniaków z czwartej A. Przecież oni wszyscy tylko na to czekali…
Ona zaś wcale tego nie chciała. Chciała dalej siedzieć z Piotrem i mieć święty spokój od tych castingów, eksperymentów, łowów w mat-fizie i innych bzdetów. Rozumiała już teraz, że milczała przed dziewczynami właśnie po to, by zostać z nim w tej enklawie na końcu sali, gdzie (ku własnemu zdziwieniu) czuła się najlepiej. Teraz, kiedy tak stali blisko i patrzyli razem przez okno, złapała się na myśli, że może jednak kiedyś będzie szczęśliwa… Myśl ta wydała jej się zupełnie bez związku z sytuacją, ale natchnęła ją jakąś niewytłumaczalną radością, której nie umiała pohamować, mimo że jej serce przepełniał teraz szczery niepokój o Izę.
Po chwili bez reszty zajęła ich scena przenoszenia Izy do karetki i kiedy samochód manewrował już po placu pod oknami, Basia westchnęła ze współczuciem.
– Boże, biedna Iza… Mam nadzieję, że to się dobrze skończy.
Piotr patrzył jednak gdzie indziej, mianowicie w stronę stojącego nieruchomo Byka, zbyt lekko ubranego na mrozie. Wyczuwał w jego zachowaniu coś, co rozumiał doskonale wrodzoną inteligencją serca i za co nagle poczuł do niego szczerą sympatię.
– Tak, Basiu – powiedział cicho. – Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
Kiedy Byko wrócił do sali, mocno przemarznięty po prawie dziesięciu minutach spędzonych na mrozie w cienkim ubraniu, natychmiast został otoczony przez resztę klasy i zasypany pytaniami o Izę. Był zdruzgotany, nie chciał odpowiadać.
– Zemdlała – powiedział krótko. – Nie wiem, co dalej.
Po czym usiadł na swoim miejscu i ukrył twarz w dłoniach.
– Boże, co ja narobiłem! – wyszeptał.
– Przestań – powiedział Maciek, kładąc mu rękę na ramieniu. – To przecież nie twoja wina.
W odpowiedzi Byko pokręcił tylko głową, zapadła pełna współczucia cisza. Nagle rozległ się odgłos kroków i ktoś przedarł się stanowczo przez ten milczący tłum. Wszyscy spojrzeli z zaskoczeniem – był to Gluś. Idąc, ściągał z siebie rozpinaną, bawełnianą bluzę, którą chwilę potem narzucił Bykowi na ramiona.
– Ubierz się, stary – powiedział, nachylając się nad nim przyjaźnie. – Myślisz, że komuś pomożesz tym, że się przeziębisz?
Wszyscy patrzyli na niego ze zdumieniem. Czy to był naprawdę Gluś? Ten wysoki, wysportowany chłopak, z którego ruchów nie wiadomo kiedy zniknęła wszelka niezdarność, swobodny, pewny siebie, sam inicjujący rozmowę, przytomnie ofiarujący zmarzniętemu koledze własną bluzę – to miał być Gluś? Nie rozpoznawali go zupełnie. Gdzie się podział ten żałosny, śmieszny Gluś, ten dawny Gluś z ostatniej ławki pod oknem? Zaskoczony nie mniej niż inni Byko posłusznie naciągnął na siebie bluzę.
– Dzięki – powiedział i wyciągnął do Piotra rękę, którą ten uścisnął serdecznie.
Basia patrzyła na to szeroko otwartymi oczami.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31)
Dalsze części:
(33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)