Po dwóch dniach do uczniów klasy czwartej C dotarły dobre wieści. Iza rzeczywiście miała lekkie wstrząśnienie mózgu po silnym i niefortunnym uderzeniu, ale sytuacja była już opanowana. Uraz został zakwalifikowany jako chwilowy i nie powinien zostawić po sobie w przyszłości żadnych śladów. Miała jeszcze przez kilka dni pozostać w szpitalu na obserwacji, potem spędzić kolejnych kilka w domu na zwolnieniu, ale była szansa, że przed Bożym Narodzeniem wróci do szkoły chociaż na ostatni tydzień. W czasie nieobecności Justyna miała wysyłać jej lub osobiście zanosić lekcje, aby mogła nadrabiać zaległości, a póki co cała klasa słała jej smsy z życzeniami zdrowia.
– Całe szczęście, że to się tylko tak skończyło! – cieszyła się Emilka, kiedy usiedli w kilkuosobowej, mieszanej grupce na ławkach i na podłodze pod salą od polskiego. – Ja we wtorek całą noc nie spałam, strasznie się o nią martwiłam.
– Byko bardziej się martwił – zauważyła złośliwie Magda, spoglądając spod oka na kolegę.
– Zostaw go, hetero! – zaśmiał się Bartek. – Co chcesz od Byka, chłopak jest twardym karateką, ale serce ma wrażliwe… Byko, wysłałeś Izie smsa?
– Nie – odparł krótko Byko.
– To na co czekasz? Chociaż właściwie to powinieneś się do niej pofatygować do szpitala osobiście z jakąś bombonierką. Wystarczyłoby ptasie mleczko. I do tego kwiaty.
– Kwiaty przede wszystkim – zgodziła się Aneta. – Bombonierki są mało praktyczne, połowa dziewczyn się odchudza.
– Ale chyba nie Iza! – roześmiała się Julka. – Ona nie miałaby z czego się odchudzać, chyba z kości na ości… Tak jak moja Natalka.
– Ej, weź przestań – zaprotestowała Natalka, patrząc na nią z wyrzutem.
– A tak, moja kochana. Wy obie jesteście takie chucherka, że powinnyście jeść słodycze garściami. Oznajmiam więc wszelkim potencjalnym adoratorom, że Izie i Natalce należy dawać w prezencie bombonierki, i to w dużych ilościach. Może przynajmniej w końcu zacznie być je widać!
– A widzisz! – podchwycił żywo Maciek, puszczając do Natalki porozumiewawcze oko. – Bombonierki, to jest myśl! Bo jak ktoś się nie zna, to strzela gafy i zaczyna od czegoś głupiego, na przykład od marnych, lukrowanych pierników…
Natalka oblała się rumieńcem koloru piwonii. Maciek nie odrywał od niej roziskrzonego wzroku. Uczucia, jakie rozkwitły w ostatnich tygodniach w jego sercu względem tej delikatnej, nieśmiałej istoty o błękitnych oczach, przypominały już teraz bombę atomową na chwilę przed wybuchem. Czuł, że jest gotowy na ten wybuch.
– E tam, kwiaty, bombonierki! – zaśmiał się kpiąco Grzesiek. – Byko nie uznaje takich półśrodków. On jak uderza do kobiety, to od razu z główki!
Byko poderwał się jak oparzony, ściskając dłonie w pięści.
– Zamknij się, co? – syknął ostrzegawczo do zaskoczonego kolegi, po czym odszedł szybkim krokiem w głąb holu i zbiegł w dół po schodach.
Brus w przypływie przyjacielskiej solidarności zerwał się i pobiegł za nim. Pozostałe towarzystwo zamilkło i spojrzało po sobie ze zdezorientowanymi minami.
– A jego co tak ugryzło? – odezwała się w końcu Magda. – Wiesz co, Grześ, lepiej nie żartuj sobie tak brzydko… on ma ewidentnego schiza na punkcie tego wypadku, pewnie dalej się obwinia. Nie róbmy sobie z tego jaj.
– On się zresztą też wtedy zdrowo walnął w dynię – zauważył Bartek. – Może coś mu się jednak w środku przestawiło?
– Nie jemu pierwszemu – mruknął Grzesiek, wskazując ruchem głowy w stronę okna w odległym końcu korytarza. Na tle owego okna odcinały się sylwetki dwóch osób pogrążonych w rozmowie. – Patrzcie, co wyprawiają ci dwoje. Po takim czymś to mnie już nic nie zdziwi.
– E, daj na luz! – zaśmiała się Emilka. – Glusia i Baśkę to ty zostaw w spokoju. Jak będziesz grzeczny, to ci kiedyś powiem, o co w tym chodzi, ale zapewniam cię, że nie o to, o czym myślisz.
– Serio? To o co?
– Może się kiedyś dowiesz – uśmiechnęła się Aneta. – Wszystko w swoim czasie.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32)
Dalsze części:
(34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)