Gluś (cz. 34)

– Ech, zawaliłam kompletnie tę kronikę na necie! – westchnęła Emilka. – Basia, nie gniewaj się, ostatnio nie miałam do tego głowy. Matma, wczoraj historia…

– Dobra, dobra, nie tłumacz się! – zaśmiała się Magda. – Nie matma i historia, tylko pewien przystojny Błażejek się w to wmieszał… Ale Baśka ci wybaczy, co nie, Basiu?

– Jasne – uśmiechnęła się Basia.

– Tym bardziej, że nic nowego się nie dzieje w naszym eksperymencie – zauważyła Aneta, przyglądając się badawczo koleżance. – Chyba że o czymś nie wiemy, Basiu?

Basia wzruszyła ramionami.

– No właśnie, widzicie? – pokiwała głową Aneta. – Sprawa Glusia idzie sobie swoim torem, więc niech sobie idzie. Ty się, Mila, nie zajmuj na razie kroniką, Basia da znać, jak coś się rozkręci. Chociaż Gluś i tak, moim zdaniem, jest wsiąknięty na amen… Widziałyście, jak on teraz wygląda? Pakuje gdzieś, trenuje coś, nie wiem, może chodzi z Bykiem i Brusem na karate?

– Ćwiczy na siłowni – wyjaśniła jej spokojnie Basia. – Mówił mi, chodzi z ojcem, mają jakieś karnety… A co, nie wolno mu?

– Pewnie, że wolno! – zawołała Magda. – Przynajmniej zaczął wreszcie wyglądać jak facet. A przy tym wzroście to niedługo będzie wyglądał jak King-Kong!

– Nie przesadzaj.

– W każdym razie to już nie jest ten sam Gluś co na początku roku, jestem pod wrażeniem, co ty z nim zrobiłaś przez dwa miesiące!

– Ja? – popukała się po głowie Basia. – Niby dlaczego ja? Czy ja mu kazałam biegać na siłownię i pakować?

– Oj, Baśka, Baśka, ty nam nie ściemniaj! – pogroziła jej wesoło palcem Emilka. – Przecież to jasne, że on to robi dla ciebie. Zaczęłaś eksperyment, a Gluś dziwnym zbiegiem okoliczności zaraz zaczął pakować, bardzo ciekawe, co? Na sto procent masz go już w kieszeni.

Basia nie odpowiedziała.

– Ale powiedz, Bacha, naprawdę nic konkretnego się nie dzieje? – zainteresowała się Magda. – Jakbyś trochę podkręciła akcję, to miałabyś szybciej odhaczone. Kamerkę masz jakby co. A potem mogłabyś do nas w końcu dołączyć, Antek z mat-fizu, wiesz, ten czarny, prawie codziennie pyta o ciebie…

Basia uśmiechnęła się lekko.

– Bardzo mi miło, ale Antka z mat-fizu zostawiam całkowicie w waszych rękach. Ja muszę trochę odpocząć.

– Po Michale? – pokiwała ze zrozumieniem głową Aneta. – Myślałam, że już odpoczęłaś, no, ale niech ci będzie… Tylko nie odpoczywaj za długo, bo potem nie zdążysz już skołować sobie sensownego faceta na studniówkę. Antek by się akurat nadawał.

– To fakt, Basiu – przyznała Emilka. – Zaraz święta, potem styczeń, a studniówka na początku lutego. Jak tak dalej będziesz się izolować, to w końcu rynek się wyczerpie i na balu wylądujesz z Glusiem!

– E, nie przesadzaj – wtrąciła Magda. – Dla Basi zawsze się ktoś fajny znajdzie, nawet w ostatniej chwili.

– Dzięki, że się o mnie martwicie – odparła nieco zmęczonym głosem Basia. – Ale naprawdę nie musicie, poradzę sobie. Ty lepiej, Mila, powiedz, co z tym twoim Błażejem? To już tak na poważnie?

– Jeszcze nie do końca, ale nie wykluczam – uśmiechnęła się tajemniczo Emilka i rozmowa zeszła płynnie na ulubiony ostatnio temat podbojów sercowych w czwartej A.

Basia odetchnęła z ulgą. Nie miała zamiaru wywoływać niepotrzebnej sensacji, przyznając się przed nimi do tego, że właśnie wczoraj Piotr zaprosił ją na studniówkę, a ona się zgodziła. I że zgodziła się z radością. Nie miała także zamiaru mówić im, że jeśli o nią chodzi, to zarówno Antek, jak i wszyscy pozostali dżentelmeni z mat-fizu mogli się wypchać sianem, ba, mogli w ogóle nie istnieć. I przede wszystkim nie mogła im powiedzieć, bo do niej samej docierało to jedynie jak przez mgłę, że eksperyment Emilki niespodziewanie okazał się mieczem obosiecznym, pod którym ona, Basia, chyba sama poległa.

Źródło: unsplash.com

Poprzednie części: 

(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33)

Dalsze części:

(35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)


Dodaj komentarz