Był już dość późny wieczór, coraz więcej świateł gasło w oknach bloków, spóźnieni przechodnie przemykali od czasu do czasu alejkami, a powietrzu narastał chłód. Michał i Maciek od dwóch godzin siedzieli na jednej z osiedlowych ławek pod karłowatą jarzębiną, jak to mieli w zwyczaju od czasów podstawówki. W tamtych czasach chodzili wprawdzie do innych klas, ale dobrze się znali z boiska i zabaw na dworze, mieszkali bowiem w sąsiednich blokach, a kiedy w liceum, które każdy z nich wybrał bez porozumienia z drugim, trafili przypadkowo do tej samej klasy, tym bardziej zżyli się ze sobą.
Tego ranka Michał musiał awaryjnie zostać w domu z małą siostrą, która rozchorowała się w nocy, więc wieczorem Maciek jako dobry kumpel wpadł do niego z lekcjami. Wyszli razem na dwór, miało być tylko na chwilę, tymczasem już zbliżała się dwudziesta druga.
– No to kiedy w końcu zdajesz? – zapytał Michał, wpatrując się w rozświetlone okna bloku naprzeciwko. – Wyrobisz się chociaż do świąt?
– Chyba raczej nie – pokręcił głową Maciek. – Teraz ciężko o terminy, bo jest koniec roku, a ja jeszcze muszę dokończyć kurs. Myślę, że w styczniu najprędzej.
– No, do stycznia to jeszcze kupa czasu. Ale nie wiem, czy to dobrze, akurat trafisz na koniec semestru, poza tym zima, źle się jeździ.
– Trudno, nic na to nie poradzę.
Maciek przygotowywał się właśnie do egzaminu na prawo jazdy, które Michał posiadał już od trzech miesięcy, w związku z czym uważał się za niekwestionowanego eksperta w tej materii.
– A ty jak? – dodał Maciek po chwili milczenia. – Stary daje ci pojeździć?
– Rzadko – skrzywił się Michał. – Boi się, że mu lakier poobcieram… Ale powiedział, że jak dobrze zdam maturę, to mi dołoży na coś taniego przed wakacjami.
– O, to super masz – pokiwał głową Maciek. – Ja to mogę zapomnieć… Może na studiach coś ruszę. Jakbym znalazł jakąś robotę wieczorami, to sobie nazbieram i kupię za własne.
– W sumie dobry pomysł. Mnie stary strasznie ogranicza, najlepiej by mi siedział na karku non stop, kiedy mi daje kierownicę. Ale muszę z nim dobrze żyć, to może w lutym mi pożyczy na studniówkę. Dobrze by było, podjechałoby się kulturalnie bryką, podwieźlibyśmy dziewczyny…
– E tam – prychnął Maciek. – Może ty… Ja to nawet nie wiem, czy pójdę.
– No co ty, pewnie, że pójdziesz, nawet mnie nie wkurzaj.
– Jeśli będę miał z kim.
– Będziesz miał – mruknął Michał.
Nie chciał poruszać drażliwego tematu Basi, ale w duchu postanowił, że w odpowiednim momencie poprosi swoją dziewczynę (zakładał bowiem, że do lutego śliczna czarnowłosa Zuza z trzeciej A będzie już oficjalnie jego dziewczyną), aby podrzuciła mu dyskretnie jakąś swoją koleżankę. Chyba że Basia jeszcze się namyśli i jednak pójdzie z Maćkiem, w końcu do lutego dużo może się wydarzyć… Maciek westchnął.
– Zimno się zrobiło, wracajmy już na chatę.

Poprzednie części:
Dalsze części:
(5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)