Gluś (cz. 40)

Piotr spotkał się z Bykiem w czasie ferii przynaglony jego dramatycznym smsem. Byko był w fatalnej formie, schudł i poszarzał na twarzy, widać było, że się nie wysypia. Przy drugim piwie wyznał Piotrowi, że straszliwie boi się spotkania z Izą, jej powrotu do szkoły, na który przecież z drugiej strony czeka tak niecierpliwie, i że jeśli ona mu nie wybaczy, to on zwariuje albo sobie coś zrobi. Zaczął nawet dywagacje na temat tego, jaką śmierć najlepiej wybrać, musiała być koniecznie bardzo bolesna i bardzo efektowna, a ostatnie chwile agonii planował spędzić w objęciach zrozpaczonej już wtedy Izy, która dopiero w obliczu jego śmierci uświadomi sobie, jak bardzo cierpiał.

W spokojnych, łagodnych słowach Piotr wytłumaczył mu, że pomysł ten był, owszem, niezwykle romantyczny, ale w sytuacji Byka cokolwiek przesadzony, tym bardziej, że Iza nie miała mu przecież nic do wybaczenia i na pewno nie chciałaby jego marnej zguby. W tym miejscu Byko (będący akurat w połowie trzeciego piwa) rzewnie się rozpłakał i wycierając papierową serwetką płynące z oczu łzy, poczynił kolejne bolesne wyznanie, był bowiem pewien, że nawet jeśli ona mu przebaczy, to i tak nie zgodzi się zostać jego dziewczyną, przy czym on wcale jej się nie dziwi, bo rzeczywiście nie jest jej wart.

– Nie, nie pocieszaj mnie – mówił, wlewając do kufla resztę piwa z trzeciej butelki i dając młodemu barmanowi znak, żeby podał następną. – Urżnę się jak wieprz, trudno, raz się chociaż wygadam. Stary, jesteś jedynym kumplem, z którym mogę mówić o takich rzeczach… Ale nie powiesz nikomu, jak się dzisiaj zeświniłem, co? Jutro będę się wstydził.

– Nie martw się, nie powiem.

– Nawet Baśce?

– Nikomu.

– Jesteś super gość, wiesz? Ty jeden mnie rozumiesz – westchnął z wdzięcznością Byko i odkapslował kolejne piwo, które przyniósł mu barman. – Słuchaj, ja nie wiem, jak to się stało, że mnie tak wzięło… Przecież ja byłem normalnym facetem, muchy bym nie skrzywdził! Chodziłem sobie z Brusem na treningi, w szkole jakoś tam było, o, jeszcze tego samego dnia Bęco dał nam wycisk, pamiętasz? – Piotr skinął głową. – No… i ja tak sobie żyłem luzacko, nic mnie nie obchodziło… A potem Buba majtnęła tą makietą… i koniec. Ty wiesz, co mogło się stać? Mogłem ją zabić!

– Ale nie zabiłeś – zauważył stanowczo Piotr. – Artur, proszę cię, przestań się obwiniać, takie rzeczy każdemu mogą się zdarzyć.

– I co z tego? – odparł z niepocieszoną miną Byko, lejąc piwo do kufla. – Musiało się zdarzyć akurat mnie. Ona się wychyliła z tej ławki normalnie, jak człowiek, to ja skoczyłem jak jakiś dziki orangutan i wyrżnąłem ją z całego gara tym moim pustym czerepem. Zobacz tylko, jak to wygląda. Ona taka delikatna, taki okruszek… i taka mądra… średnia ponad pięć, wszystko zawsze odrobione, poukładane… A ja? Patafian, tłuk i leń. Nie zaprzeczaj mi, wiem, co mówię. Non stop tylko treningi, mięśnie, wyrabianie techniki, zero myślenia, mózg jak u kolibra… Ja jej do pięt nie dorastam, Piotrek. I to właśnie ja jej coś takiego zrobiłem! Boże…

– Artur, przecież wszystko dobrze się skończyło – powiedział łagodnie Piotr, który akurat rozumiał jak nikt inny te rozterki duszy Byka. – I zresztą…

– A jak ją niosłem i mi zemdlała na rękach, to wiesz, jak się czułem?! – zawołał z rozpaczą Byko. – Myślałem przez moment, że umrze… Wystraszyłem się tak, że już chyba nigdy w życiu nie będę się tak bał!

– Wierzę ci.

– I pomyślałem sobie, że jeśli coś jej się po tym stanie… wiesz, takiego poważnego… że jeśli… to ja ją będę tak kochał, że nie wiem. I nigdy jej nie zostawię… nigdy… choćby nie wiem co.

Piotr przechylił się przez stolik, położył rękę na nadgarstku Byka i uścisnął go ze wzruszeniem na znak braterstwa dusz.

– Dobry z ciebie chłop, Artur.

Rozklejony kompletnie Byko pokręcił głową, do kufla znów kapnęła łza.

– Ja się i tak dalej boję, że jej się mogło coś stać, że to wyjdzie dopiero potem. Ja się tak szybko z tego nie podniosę, Piotrek. Ale muszę przy niej być. I wiesz co… ja chciałem tam pójść… do niej do szpitala, znaczy się. Z kwiatami, z tym ptasim mleczkiem… tak jak Bartek mówił. Poszedłbym, nawet pytałem Justynę, gdzie to jest. Tylko tak cholernie się bałem! Nawet smsa jej nie wysłałem… wszyscy wysyłali, tylko nie ja. Boże, Piotrek… Co ja mam teraz zrobić? Ja nie umiem się kryć… Ja jej muszę wszystko powiedzieć!

– Zrobisz tak, jak czujesz, że powinieneś – odpowiedział Piotr, odsuwając od niego butelkę. – Zobaczysz, że to się samo ułoży. Każdy z nas jest inny i każdy musi wyczuć sam, co ma robić, więc jeśli czujesz, że musisz jej powiedzieć to wszystko, to po prostu powiedz.

– Tak – szepnął Byko, opierając głowę na dłoni. – Powiem jej wszystko… wszystko.

Źródło: unsplash.com

Poprzednie części: 

(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39)

Dalsze części:

(41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)


Dodaj komentarz