Pierwszego dnia po Nowym Roku Basia szła do szkoły z mocno bijącym sercem. Przepełniała ją tęsknota za Piotrem, tkliwe uczucia, jakie wyhodowała w sercu przez ten czas rozstania, nadzieja, której nie umiała się oprzeć, ale i podskórny niepokój, czy on choć trochę myśli o niej tak, jak ona o nim. Ta piękna, dumna i przebojowa dziewczyna, za którą oglądały się tabuny chłopaków, ta urodzona królowa salonów, która jeszcze tak niedawno nie zniżała się do tego, by choćby spojrzeć na Glusia z ostatniej ławki pod oknem, dziś szła drżąca i niepewna na spotkanie tego, którym kiedyś pogardzała, całkowicie pokonana, spragniona jego bliskości, zakochana do zawrotu głowy.
Kiedy zobaczyła jego wysoką sylwetkę na tle okna w głębi korytarza, serce aż skoczyło jej do gardła, a gdy odwrócił się i zobaczyła, że ją dostrzegł, nie mogła już opanować emocji i ruszyła biegiem w jego stronę.
Piotr, widząc, że dziewczyna biegnie ku niemu, podskoczył kilka kroków wprzód i olśniony, oszołomiony chwycił ją w objęcia, unosząc jej drobną postać w górę tak, że jej twarz znalazła się na wysokości jego twarzy. Jej rozpędzone jeszcze stopy zostały w powietrzu, rozkołysane kilkadziesiąt centymetrów nad podłogą. Oplotła mu ramionami szyję.
– Piotrku!
– Basiu…
Pierwszy raz znalazła się aż tak blisko niego. Zatopiła w jego oczach swoje prześliczne oczy w kolorze rozświetlonego słońcem bursztynu, a jej brązowe, lśniące włosy rozsypały się miękko na jego ramionach. Przytrzymał ją tak przez kilka długich chwil w zachwycie, po czym delikatnie postawił na ziemi.
– Szczęśliwego Nowego Roku, Basiu – powiedział cicho.
– Będzie bardzo szczęśliwy, prawda? – szepnęła, nie odrywając od niego oczu.
– Będzie najszczęśliwszy.
Po tym żarliwym powitaniu oboje, jakby zawstydzeni tą chwilą uniesienia i swoją własną śmiałością, stanęli przy parapecie, spoglądając jedno na drugie na wpół z zakłopotaniem, na wpół pytająco. A gdy już usiedli razem w ostatniej ławce i zaczęła się lekcja, żadne z nich nie miało pojęcia, o czym mówi nauczyciel, dusze obojga przebywały bowiem jeszcze tam, gdzie na tych kilka cudownych chwil otwarły się dla nich wrota raju – pod oknem na końcu szkolnego korytarza.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41)
Dalsze części:
(43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)