Gluś (cz. 43)

Tego ranka nikt z kolegów z czwartej C nie patrzył jednak na Basię i Piotra, gdyż całą ich uwagę pochłonęło inne wydarzenie o zdecydowanie wyższym stopniu spektakularności. Do szkoły wróciła wreszcie Iza. Natychmiast otoczył ją wianuszek koleżanek, które ściskały ją serdecznie i wypytywały o zdrowie, stopniowo zaczęli do nich dołączać również koledzy, co prawda mniej wylewni w okazywaniu radości, ale też szczerze ucieszeni jej powrotem.

Iza wyglądała znakomicie, nie było po niej widać ani śladu przebytej kontuzji, uśmiechała się i promieniała wdzięcznością za tak wiele dobrych słów, zakłopotana nieco tym, że nagle znalazła się w epicentrum zainteresowania. Odpowiadała na wszystkie pytania, dziękowała za wyrazy troski, za gesty pamięci o niej, kiedy leżała w szpitalu, jednak wzrok jej (najpierw dyskretnie, a potem coraz otwarciej) błądził i prześlizgiwał się z twarzy na twarz, jakby kogoś szukała. Wreszcie pochyliła się do ucha stojącej obok niej Justyny.

– Gdzie jest Artur? – zapytała szeptem.

Byka nie było. Nie pojawił się aż do dzwonka, nie było go też na pierwszej lekcji, w ławce przy drzwiach siedział tylko Brus. Na pytanie Izy odparł, że nie ma pojęcia, co dzieje się z jego kumplem, ale wysławszy mu smsa, dostał szybką odpowiedź: Byko miał się po prostu trochę spóźnić. Nie było go mimo to do końca lekcji.

Kiedy klasa wysypała się z sali historycznej na przerwę, do Emilki stojącej w towarzystwie Magdy, Anety i Julki podszedł Błażej z czwartej A i cała piątka wszczęła wesołą, hałaśliwą konwersację, od czasu do czasu rzucając badawcze spojrzenia na Izę i Justynę, które rozmawiały sobie teraz spokojnie pod ścianą.

– Czekajcie, poproszę je do nas od razu – powiedziała Emilka i pofrunęła lekkim krokiem w stronę dziewczyn, pociągając je obie za ręce. – Iza, chodźcie na moment, musimy pogadać!

– O co chodzi?

– O współpracę międzyklasową – wyjaśniła jej Magda. – Błażej zgłasza, że w czwartej A nadal mają niedobory partnerek na studniówkę i szukają dwóch albo trzech dziewczyn u nas.

Iza uśmiechnęła się.

– To już są w takiej rozpaczy, że szukają obojętnie kogo?

Błażej popatrzył na tę szczuplutką, jasnowłosą dziewczynę, o rysach prawie dziecka, lecz bardzo dorosłym spojrzeniu mądrych, szarych oczu. Męska intuicja, wcale nie gorsza od kobiecej, a tylko inna, potrafi wyczuć pewne niuanse, nawet nie znając ich przyczyn. Jednak to, co zauważył on, choć nie znał Izy, dostrzegła też Emilka, nagle zafascynowana zmianą, jaka od czasu wypadku na biologii zaszła w koleżance. Coś w jej spojrzeniu i sposobie trzymania głowy wskazywało, że za kilka lat (a może dużo wcześniej?) z tej cichej, skromniutkiej istoty, szkolnej prymuski skupionej na nauce i kaligrafowaniu w pięknie utrzymanych zeszytach, wykluje się świadoma siebie, urocza młoda kobieta i że jej towarzystwa będą szukać na pewno nie ci, co będą „w rozpaczy”.

– Wcale nie obojętnie kogo – zaprzeczył Błażej. – U was w klasie są same ekstra dziewczyny, ja się już dobrze przyjrzałem.

– O proszę, jak się podlizuje! – Emilka klepnęła go po ramieniu. – Pochlebstwem chce się wkupić w łaski!

– Ambasador się znalazł! – prychnęła Aneta. – Może ci twoi kumple sami by się tu przyszli pokazać, co? Nie będziemy kupować kotów w worku.

– Miło mi, że pomyśleliście o nas – zwróciła się do Błażeja Iza. – Ja to raczej nie, bo mam już w planach, że pójdę z moim starszym bratem, ale Justynka się zastanowi, prawda, Justyś?

– Z bratem to nie to samo – zauważyła Emilka. – Ty się, Izka, też jeszcze zastanów… Chyba że to ten brat chce się u nas rozejrzeć, ale po co ty masz się dla niego poświęcać? Niech sam sobie radzi.

– O, starsi bracia naszych koleżanek potrafią być bardzo interesujący! – przyznała Magda, puszczając oko do Izy.

W tym momencie ze schodów na hol wpadł z impetem Byko, natychmiast zwracając na siebie powszechną uwagę, gdyż w ręku trzymał wielki bukiet różowych goździków.

– Ej, patrzcie! – zawołał zaintrygowany Grzesiek, który stał z chłopakami pod salą.

Maciek i Natalka, którzy siedzieli na podłodze pod ścianą przytuleni, zajęci przeglądaniem testów egzaminacyjnych na prawo jazdy, również podnieśli z zaciekawieniem głowy. Byko rozejrzał się szybko, dostrzegł Izę i nie zważając na to, że stała w dużej grupce, podbiegł do niej w kilku susach, ledwo wyhamowując na śliskim parkiecie. Na korytarzu zapanowała niemal idealna cisza. Byko wyciągnął rękę z kwiatami w stronę zdumionej, zakłopotanej dziewczyny.

– Iza… To na przeprosiny.

Są chwile, kiedy nawet najmniej wrażliwi ludzie wyczuwają, że są intruzami. Towarzystwo Izy jak na komendę cofnęło się i odeszło kilka kroków dalej, zostawiając ich samych na środku holu. Iza odruchowo sięgnęła po kwiaty. Patrzyła na chłopaka szeroko otwartymi oczami.

– Na przeprosiny? Ty chcesz mnie przepraszać, Artur? To ja ci właśnie chciałam podziękować…

– Dziękować mi! – wykrzyknął dramatycznym głosem Byko. – Chcesz mi dziękować za to, że cię prawie zabiłem?!

Stał przed nią jak skazaniec, z pobladłą twarzą, na której malowała się z jednej strony rozpacz, z drugiej nieśmiały zachwyt. Iza wyglądała jak odmieniona, zupełnie inaczej niż przed tamtym grudniowym zdarzeniem, coś od tego czasu zapaliło się w jej oczach, może to była odwaga, której zawsze jej brakowało, a może coś jeszcze innego? Uspokajającym gestem położyła dłoń na ramieniu Byka.

– Arcik – powiedziała łagodnie. – Posłuchaj, ja coś czuję, że musimy poważnie porozmawiać…

I z kwiatami w jednej ręce, drugą pociągnęła go, zupełnie bezwolnego, w stronę ławki pod ścianą.

– W mordę jeża, widzieliście to? – szepnął Grzesiek.

– Nie wierzę – odszepnął mu zszokowany Brus. – Byko zajechał jak ten… no, jak mu tam? Romeo…

Również grupka Emilki popatrzyła po sobie w zdezorientowaniu.

– No to o Izie możecie zapomnieć – pokiwała filozoficznie głową Aneta, zwracając się do Błażeja. – Lepiej niech się ci twoi kumple pośpieszą, bo jeszcze trochę i nasza prężna współpraca międzyklasowa padnie z braku materiału.

– Przechwytujcie chociaż Justynę póki czas – zaśmiała się Magda. – Bo u nas Brus został wolny i samotny, więc ja się obawiam, że…

– Magda, przestań! – żachnęła się Justyna.

– Przyprowadzę chłopaków na następnej przerwie – obiecał Błażej. – U was to faktycznie sceny jak z Harlequina, jestem pod wrażeniem… A co z Basią?

– E, na nią nie liczcie – machnęła ręką Emilka, spoglądając w głąb korytarza, gdzie na tle okna rysowały się dwie prześwietlone sylwetki rozmawiających ze sobą osób, dziewczyny o długich, bujnych włosach i bardzo wysokiego chłopaka. – Sama ją w to wpakowałam, a teraz tak się wciągnęła, że gotowa nawet z tym Glusiem pójść na studniówkę!

– W co ją wpakowałaś? – zdziwił się Błażej.

– Oj tam, nieważne. W każdym razie Antek niech lepiej zapomni i szuka kogoś innego. Z Baśką się ostatnio nie da gadać!

Źródło: unsplash.com

Poprzednie części: 

(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42)

Dalsze części:

(44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)


Dodaj komentarz