Odkąd Basia zgodziła się pójść z nim na studniówkę, odkąd na jej twarzy zobaczył delikatny rumieniec jako reakcję na jego słowa, odkąd jej piękne oczy wypowiedziały niemal na głos wszystkie najśmielsze nadzieje, które dotychczas w głębi duszy formułował jedynie cichym szeptem, Piotr znalazł się w przedziwnej przestrzeni między ziemią a rajem. Nie była to ziemia, bo na niej, nie bez powodu nazywanej łez padołem, nie można czuć aż takiego szczęścia, jakie było jego udziałem, szczęścia nomen omen nieziemskiego; nie był to też raj, bo raj jest spełnieniem, a jego szczęście swój szczyt miało przecież jeszcze przed sobą.
Zawieszony w owej na wpół metafizycznej przestrzeni, do której trafić mogą tylko mistycy i zakochani, z sercem trzepoczącym mu się w piersi jak ptak, który drży z radości, zanim wzbije się w podniebne przestworza, zastanawiał się, jak to możliwe, że tak długo nie zwrócił na Basię uwagi, że nie rozkochał się w niej bez pamięci od pierwszej chwili, kiedy tylko ją zobaczył. Jak to możliwe, że trzeba było dopiero wyraźnego impulsu, tego trzęsienia ziemi i całej galaktyki, jakie wywołało jej spojrzenie w jego oczy, żeby zrozumiał, że na całym świecie istnieje i zawsze istniała tylko ona? Czuł wręcz wyrzuty sumienia, że przez całe dwa lata, kiedy ją znał i widywał niemal codziennie, jego dusza nie składała jej nieustannie należnych hołdów, bo nawet wtedy, gdy ona jeszcze go nie zauważała, on winien był ją kochać i wielbić z daleka.
Kiedy tuż przed świętami najdroższa dziewczyna sama przytuliła się do niego, a po powrocie do szkoły z takim żywiołem rzuciła mu się w ramiona, Piotr wzleciał jeszcze kilka poziomów bliżej raju, nie mogąc do końca uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Rzeczywistość przerosła wszelkie jego marzenia, oto krystalizowało się w realnym świecie to, na co tak długo czekał, o czym najpierw na wpół świadomie, potem nieśmiało, wreszcie coraz namiętniej śnił przez całe swoje dotychczasowe życie… Nie chciał utracić ani jednego niuansu tego cudownego spektaklu, w którym był jednym z dwojga głównych bohaterów, chciał jak smakosz delektować się każdą jego sekundą, rozkoszować się każdym detalem, aby niczego nie przegapić, aby kiedyś – a mieli przecież przed sobą całe życie! – móc na każde zawołanie obudzić te upojne wspomnienia, które aż do śmierci będzie przechowywał na dnie serca jak najcenniejsze skarby.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44)
Dalsze części:
(46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)