Kiedy Piotr nie pojawił się pod salą od biologii, mimo że przerwa dobiegała końca, Basia lekko się zaniepokoiła. Chłopaki dawno już wrócili z sali gimnastycznej, nie było tylko jego jednego. Niby nie było w tym nic szczególnego, na pewno pojawi się za chwilę, ale jakiś dziwny, lodowaty cień wkradł się mimo wszystko w jej serce. Kiedy zadzwonił dzwonek i nadal go nie było, Basia podeszła do Byka, starając się ukryć rosnący niepokój.
– Artur, nie widziałeś Piotrka? – zapytała.
– Widziałem, był na wu-efie – odparł spokojnie Byko, rozglądając się wokół. – Wyszedł zaraz za nami, pewnie zaraz przyjdzie.
Piotr jednak nie przyszedł. Kiedy Buba otworzyła salę i wpuszczała uczniów do środka, Basia do ostatniej chwili rozglądała się z nadzieją, ale korytarz był już całkowicie pusty. Z coraz większym niepokojem podeszła więc sama do ostatniej ławki pod oknem i wyciągając z plecaka książki, ukradkiem wyjęła telefon i szybko wystukała smsa. Ani na chwilę nie traciła z pola widzenia drzwi. Miała nadzieję, że za chwilę wpadnie spóźniony, dołączy do niej i wyjaśni jej w kilku słowach, co go zatrzymało, to nie mogło być przecież nic poważnego… Ale kiedy minuty mijały, lekcja na dobre się zaczęła, a jego ciągle nie było, serce Basi ścisnęła straszna trwoga. A jeśli coś się stało? Przez cały czas, nie rejestrując w najmniejszym stopniu tego, co mówiła nauczycielka, monitorowała ukryty pod otwartą książką telefon. Cisza. Żadnej odpowiedzi.
Wiedziała już, że było tylko jedno wytłumaczenie. Musiało się coś stać. Przed wu-efem rozstali się normalnie, wszystko było jak zawsze, nie wydarzyło się zupełnie nic, co mogłoby usprawiedliwiać jego nieobecność i tę przerażającą, złowrogą ciszę. Basia zastanawiała się gorączkowo, co takiego mogło się wydarzyć w ciągu paru minut, w obrębie szkoły, na pięciominutowej przerwie między wu-efem, z którego Piotr wyszedł wraz z innymi chłopakami, a biologią, na której już się nie pojawił. Dlaczego nie odpowiadał na smsa? Wysłała jeszcze jednego, potem kolejnego. Cisza.
Do końca lekcji siedziała jak na szpilkach, strach przeplatał się w jej sercu z nadzieją, że może jednak wszystko jest w porządku, że Piotr z jakiegoś powodu spóźnił się na biologię tak mocno, że już nie chciał wchodzić i teraz czeka na nią na dole. Smsów może nie zauważył, nie usłyszał, za chwilę wszystko się wyjaśni… Kiedy jednak po lekcji klasa wyszła na korytarz i zeszła na dół, okazało się, że nie ma go i tam. Telefon nadal milczał.
– Hej, Baśka, gdzie zgubiłaś Glusia? – zagadnął wesoło Grzesiek, ale zamilkł na widok jej bladej, poważnej twarzy. – Basia, co jest? Coś się stało?
Idący przed nimi Byko, pochwyciwszy te słowa, odwrócił się i natychmiast podbiegł do niej zaniepokojony.
– Co się stało? – spytał. – Gdzie jest Piotrek?
– Nie wiem – szepnęła, patrząc na niego szeroko otwartymi oczami, w których czaił się nieskrywany już strach. – Artur, proszę cię, spróbuj się z nim skontaktować…
Byko popatrzył na nią dziwnym wzrokiem, jakby z niechęcią, ale wyjął telefon. Podbiegła do nich Iza i stanąwszy obok Byka, patrzyła z zaniepokojeniem, nie pytając o nic.
– Wysyłałam mu już smsy – powiedziała cicho Basia. – Nie odpowiada. Spróbujesz zadzwonić?
Nie patrząc na nią, Byko wybrał numer i przyłożył aparat do ucha. Basi zdawało się, że każda z sekund, które upływały, trwa minimum sto lat.
– Nie odbiera – powiedział w końcu Byko, opuszczając rękę z telefonem.
Patrzył na przerażoną Basię ciężkim, twardym wzrokiem.
– Boże… – szepnęła zdruzgotana, łapiąc się obydwiema rękami za głowę.
– Co mu się stało? – zapytał z wyrzutem Byko. – Co mu zrobiłaś?
– Artur, przestań – szepnęła Iza. – Przestań, proszę…
– Nic mu nie zrobiłam, Artur – odpowiedziała drżącym głosem Basia. – Nie mam pojęcia, co się mogło stać. Miał przyjść po wu-efie na biologię, nie wiem, dlaczego nie przyszedł, gdzie zniknął… Boże, żeby tylko nic mu się nie stało…
W tym momencie rozległ się cichy sygnał smsa. Basia chwyciła za telefon. Wiadomość była od Piotra.
Wszystko w porządku – odczytała.
– Bogu dzięki! – wyszeptała z ulgą, pokazując Bykowi ekran.
On też odetchnął.
– No, na szczęście – powiedział. – Zguba się znalazła. A już się sam przestraszyłem…
Chwilę potem podbiegły do nich Emilka, Magda i Aneta, które wcześniej prawie już zeszły do szatni, ale zawróciły, usłyszawszy od Grześka, że chyba stało się coś złego, bo Basia wygląda jak upiór z kopalni soli.
– Basiu, co się stało? – zapytała z niepokojem Emilka.
– Już wszystko okej – odpowiedział za nią Byko niezbyt uprzejmym tonem. – Mieliśmy mały problem, ale sprawa nieaktualna.
– Jaki problem?
– Nieważne. Musisz wszystko wiedzieć?
– Nic, Mila, już nic – powiedziała Basia, nadal jeszcze blada jak ściana. – Już wszystko w porządku. Chodźmy do szatni…

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50)
Dalsze części:
(52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)