Dwa dni, które trzeba było przeczekać do poniedziałku, wydawały się Basi wiecznością. Wyrzuty sumienia związane z początkami jej relacji z Piotrem i poczucie winy, które wcześniej usypiała jego bliskość, dręczyły ją teraz ze zdwojoną mocą, nie pozwalając odzyskać równowagi. Jak zbrodniarz, który jeszcze nie został schwytany, ale już czuje, że nie uniknie odpowiedzialności, bała się słusznej kary za swoje dawne myśli i czyny.
Niepokojąca intuicja, że może właśnie to, co wydarzyło się na ostatniej piątkowej lekcji, było początkiem tego nieubłaganego procesu, nie opuszczała jej teraz ani na sekundę. Nie wiedziała, na czym miałaby polegać owa kara, ale domyślała się, że jeśli gniewny Sędzia sprawiedliwy zechce wymierzyć jej wyrok, uderzy bez wątpienia w to, co było dla niej najdroższe i najświętsze. O tak, doceniała ten kunszt, poczekał wszak z ciosem do odpowiedniego momentu, wstrzymał karzącą rękę sprawiedliwości do czasu, aż będzie miał pewność, że to ją naprawdę zaboli, aż zacznie jej tak zależeć na Piotrze, że jego utrata ją zmiażdży… Ze strachem, ale jednocześnie z poczuciem, że w pełni sobie na to zasłużyła, czekała, co wydarzy się dalej.
Telefon milczał, po tym jednym smsie Piotr nie odezwał się już więcej. Kilka razy wybierała jego numer i długo wpatrywała się w ekran, na którym był wyświetlony, ale nie odważyła się wykonać połączenia. Nie było wyjścia, musiała czekać do poniedziałku. Nie chciała nawet myśleć o tym, że mógłby nie przyjść do szkoły, choć w głębi duszy właśnie tego się obawiała. To byłoby takie logiczne… Kara za jej głupotę, egoizm i pychę musiała być bolesna, dlatego podejrzewała, że zacznie się od odebrania jej tego, co było dla niej tak cenne – jego obecności.
Przypominała sobie teraz każdy najdrobniejszy detal z dni, kiedy rozpoczynała ten przeklęty eksperyment. Przeżywała na nowo swoje zdziwienie imponującym wzrostem Piotra, kiedy po raz pierwszy stanęła blisko niego i musiała zadrzeć głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Doskonale pamiętała to swoje spojrzenie, efekt, jaki wywarło, zaskoczenie na jego twarzy, kiedy nie chciała puścić kartki z klasówką, a potem takie samo, gdy zapytała go, czy może usiąść z nim w ławce. Drżała na wspomnienie chwili, kiedy płakała z rozpaczy nad jedynką z fizyki i nagle na włosach poczuła pieszczotliwy dotyk jego dłoni. Nie, nie wyobraziła sobie tego, to była prawda… Jak mogła wtedy czuć się tym oburzona? Przecież to właśnie tamtego dnia, kiedy zaczęli razem pracować nad fizyką, przerwała ten głupi eksperyment, przerwała go z pełną świadomością, zanim na dobre się rozpoczął!
Od tamtej chwili już nie udawała, wszystko odtąd było prawdziwe, owszem, grała, ale już nie przed nim, a przed dziewczynami. Grała, by ukryć przed ich wścibskimi spojrzeniami to, co zaczynało powoli rodzić się w jej sercu, to uczucie, którego pierwsze drgania poczuła przecież tak wcześnie… Eksperyment był tylko impulsem, musiał zaistnieć po to, aby mogła nawiązać kontakt z Piotrem, dostrzec go wreszcie, odkryć, kto tak naprawdę siedział w ostatniej ławce pod oknem. Eksperyment był po to, aby mogła go odnaleźć i pokochać… Czy za to miała teraz ponieść karę?
Wiedziała, że nie za to. Jej największą zbrodnią były nie czyny, bo to, co robiła wtedy, dziś powtórzyłaby co do joty, jej zbrodnią było to, co przy tym myślała i mówiła w rozmowach z koleżankami, jej pogarda dla niego, jej szydercze żarty. Wróciły teraz do niej jak bumerang i nie przestawały jej dręczyć, jeszcze raz głuchym echem rozbrzmiewały jej w głowie.
Ja mam lepszy pomysł! Poderwijmy Glusia!…
Rozpracuję wam tego Glusia, nie martwcie się…
Przepraszam cię bardzo, ale już sam fakt, że z nim gadam, uważam za duże poświęcenie…
Po prostu on jest jakiś taki… Co ci będę tłumaczyć… po prostu Gluś to Gluś…
… to był pomysł Emilki, to jej zachciało się wyciągać chemię z jakichś patałachów…
Spokojnie… Gluś na razie i tak wygląda, jakby nie wiedział, o co chodzi…
Gdy teraz o tym myślała, gdy przypominała sobie własne słowa, miała ochotę zapaść się sto metrów pod ziemię i sama siebie wychłostać za tę bezdenną głupotę. Jak tak mogła, jak mogła?… To było na swój sposób niewybaczalne. Miała jednak nadzieję, że uda jej się wszystko naprawić i że owo dziwne zachowanie Piotra w piątek nie miało z tym żadnego związku, lecz wynikało z czegoś zupełnie innego.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54)
Dalsze części:
(56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)