Po tej straszliwej godzinie, którą spędził, krzycząc i płacząc samotnie na śnieżnym, surowym pustkowiu, Piotr poczuł się nieco lepiej. Cierpienie nie opuściło go i wiedział, że w jakimś stopniu będzie mu towarzyszyło już zawsze, ale przynajmniej nieco lżej było mu oddychać, a myśli nabrały większej jasności. Poczuł też wreszcie głód. Po powrocie do domu ku radości rodziców zjadł kolację, ale nie chciał o niczym rozmawiać i znów zamknął się w pokoju. Tam rzucił się w ubraniu na łóżko i zasnął niemal natychmiast ciężkim, niespokojnym snem, który trwał aż do rana.
Kiedy obudził się, zimowe słońce, odbijając się od śniegu za oknem, figlowało wesoło na suficie, jakby świętując ten piękny, niedzielny poranek. Piotr zwlókł się z łóżka w swym wygniecionym, zabłoconym ubraniu, po czym poszedł się wykąpać i przebrać, by wraz z rodziną zjeść tradycyjnie wspólne śniadanie. Przynajmniej częściowo wrócił do świata żywych ze swej przerażającej podróży do bezdennych czeluści piekieł. Jego twarz była teraz spokojna, jakby skamieniała, tylko w oczach malował się głęboki ból i bezbrzeżny smutek, który zupełnie zgasił ich jeszcze tak niedawny blask.
Po śniadaniu, gdy córka pobiegła już do swego pokoju, pan Zalewski pochylił się w stronę siedzącego nieruchomo nad talerzem syna i położył mu rękę na ramieniu.
– Cóż, synu, czarne chmury? – zapytał współczującym tonem.
Piotr nie odpowiedział, schylił się tylko mocniej nad stołem, jakby przytłoczony jakimś ogromnym ciężarem.
– Piotrek, posłuchaj – powiedział ojciec, zniżając głos. – Widzę, że jest ci bardzo ciężko, ale proszę cię, synu… cokolwiek by się działo, nie zrób czegoś głupiego.
Piotr pokiwał głową i podniósłszy głowę, poklepał lekko rękę ojca, która ciągle spoczywała na jego ramieniu.
– Nie bój się, tato – powiedział cicho.

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57)
Dalsze części: