Gluś (cz. 60)

Przyszedł nieco wcześniej, żeby uspokoić się i przygotować do konfrontacji. Kiedy Basia, rozglądając się, weszła na hol, kiedy dostrzegła go i zobaczył, że biegnie w jego kierunku, na chwilę ugięły się pod nim kolana. Zebrał jednak w sobie całą siłę woli i zwrócił ku niej twarz rozpromienioną uśmiechem.

– Piotrku! – zawołała, podbiegając do niego i z rozpędu przytulając się na krótki moment do jego ramienia. – Jesteś…

– Jestem.

Podniosła na niego lśniące radością oczy, w których jednak czaił się niepokój.

– Co się działo, dlaczego się nie odzywałeś? – pytała gorączkowo. – Zniknąłeś bez uprzedzenia, nie odpisywałeś, tak się bałam…

– Bałaś się o mnie, Basiu? – powtórzył cicho, patrząc na nią uważnym wzrokiem.

– Nawet nie wiesz jak – szepnęła, a usta jej zadrżały, jakby miała się rozpłakać.

Przez moment niemal uwierzył, że mówi prawdę, jednak szybko się otrząsnął. Zbyt dobrze wiedział, że to była tylko kolejna sztuczka, kolejne perfidne kłamstewko…

– Niepotrzebnie się bałaś – powiedział łagodnie. – Nic złego się nie stało, napisałem przecież, że wszystko jest w porządku.

– Napisałeś… – przyznała bez przekonania i nagle z jej oczu naprawdę trysnęły łzy. – Tak, napisałeś! – zawołała żarliwie. – Ale tylko jednego smsa, nic więcej przez cały weekend, a ja tak strasznie bałam się do ciebie zadzwonić!

– Basiu – wyszeptał, czując, że zaraz chyba oszaleje. – Basiu, proszę cię, nie płacz. Przecież nic się nie stało, a ja… nie sądziłem, że tak się tym przejmiesz…

Wyjął chusteczkę i troskliwie ocierał jej łzy, lecz jego dusza krzyczała z rozpaczą: kłamstwo! fałsz! nie daj się nabrać na fałszywe łzy

– No już – uśmiechnął się. – Już wszystko dobrze, prawda?

Pokiwała głową, ale jakby nieprzekonana.

– Powiesz mi, co się stało? – zapytała cicho.

– Powiem ci, Basiu – odparł. Podniosła na niego w oczekiwaniu oczy, w których jeszcze nie całkiem obeschły łzy. – Powiem ci wszystko jutro.

– Jutro? – powtórzyła zdziwiona.

– Tak, jutro – skinął głową z uśmiechem, ujmując ją za rękę. – Bo jutro wieczorem, jeśli się zgodzisz, zabiorę cię na miasto. Pójdziemy na starówkę, do fajnej knajpki i zjemy razem kolację. I powiem ci wtedy wszystko… wszystko, Basiu.

Olśniewający blask szczęścia rozpromienił jej twarz, rozświetlił piękne oczy. Fałsz, szeptało coś w duszy Piotra, uważaj, kłamstwo, gra…

– Zgadzasz się?

– Tak, Piotrku, jasne, że tak! – zawołała uszczęśliwiona, promienna, już zupełnie spokojna. – Gdzie pójdziemy?

– Zobaczysz, to niespodzianka – uśmiechnął się. – Zrobimy mały eksperyment…

Przez twarz Basi jak błyskawica przebiegł dziwny cień, rzuciła mu szybkie, niespokojne spojrzenie. Tak… teraz już wiedział na pewno, jej mina nie pozostawiała żadnych, najmniejszych wątpliwości.

– … i zobaczymy, czy nasza Basia wytrzyma z ciekawości – dokończył wesoło.

Basia znów rozświetliła się wewnętrznym blaskiem, oczy rozbłysły jej jak gwiazdy.

– Wytrzymam – uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie. – Chociaż wiesz, że łatwo nie będzie…

I wtedy zabrzmiał dźwięk dzwonka na lekcję, ruszyli więc w stronę sali, pod którą zbierali się już koledzy. Gdyby któryś z nich spojrzał przypadkiem w głąb korytarza, mógłby zobaczyć zadziwiający obrazek – rozpromienioną szczęściem, niemal frunącą nad podłogą Basię, za którą ciężkim krokiem szedł Piotr, a jego twarz, ściągnięta bólem, była posępna jak burzliwa, jesienna noc.

Źródło: unsplash.com

Poprzednie części:

(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59)

Dalsze części:

(61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)


Dodaj komentarz