Gluś (cz. 65)

Wyszedł na ulicę jak w transie, prawie nieprzytomny, znieczulony. Chłodne powietrze styczniowego wieczoru owiało mu twarz, nieco go otrzeźwiło. Koniec. Skończyło się. Wszystko się skończyło. Szedł równym, mechanicznym krokiem, zupełnie nie zwracając uwagi na to, dokąd idzie. To nieważne, zastanowi się nad tym później. Iść, po prostu iść przed siebie i starać się o tym nie myśleć. Nie myśleć dziś o niczym. Na myślenie będzie miał jeszcze całą resztę życia.

Wieczór nie był mroźny, od wczoraj śnieg zaczynał tajać, był koniec stycznia, ale w powietrzu czuć było jakby przedsmak wiosny. Tak, już niedługo przyjdzie wiosna, świat rozbłyśnie feerią barw i zapachów, słońce rozświetli wesoło ulice, ptaki wrócą zza morza i zaczną śpiewać pod oknami… Tak. Nie myśleć dziś o niczym. Jutro, pojutrze, kiedykolwiek. Byle nie dzisiaj.

Śnieg nie skrzypi już pod butami, leży w brudnych zwałach po bokach ulicy, środek jest czysty, mokry. Można iść wygodnie, słychać dźwięk podeszew wybijających rytm na bruku starego miasta. Raz-dwa, raz-dwa. Nie myśleć, pod żadnym pozorem nie myśleć…

Gdzieś z tyłu za nim rozległy się kroki. Od pierwszej sekundy wiedział, że to ona.

– Piotrku!

Zatrzymał się ze ściśniętym sercem, zawahał się. Potem odwrócił się powoli i spojrzał. Stała przed nim zdyszana, zalana łzami, z rozrzuconymi włosami i czapką ściskaną w ręce. Więc jednak było jej wstyd. Nie była aż tak zepsuta…

– Poczekaj! – zawołała. – Dlaczego tak po prostu odchodzisz? Bądź sprawiedliwy… Dlaczego nie zapytasz, co ja mam do powiedzenia? Aż tak mną gardzisz?

Bez słowa schylił się nad nią i delikatnie wyjął jej czapkę z ręki. Troskliwym ruchem włożył jej ją na głowę i poprawił niesforne kosmyki włosów, które przykleiły się do łez na jej twarzy. Potem opuścił ręce i cofnął się o krok.

– Miej dla mnie litość, Basiu – poprosił cichym, zgaszonym głosem. – Nie dręcz mnie już…

Odwrócił się, żeby odejść, ale ona rzuciła się i zastąpiła mu drogę.

– Nie pójdziesz! – krzyknęła. – Nie pozwolę ci! Piotrku… – dodała ciszej, drżącym głosem przepełnionym jednocześnie czułością i rozpaczą. – Przecież ja cię kocham!

Źródło: unsplash.com

Poprzednie części:

(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64)

Dalsze części:

(66) (67) (68)


Dodaj komentarz