– Początek udany – uznała Emilka. – Ale to mało. Nadal nie masz za bardzo punktu zaczepienia.
Siedziały we cztery w pokoju Magdy. Na biurku i dywanie walały się porozkładane ćwiczenia z matematyki i fizyki, dziewczyny miały bowiem ambicję wspólnie się pouczyć. Najczęściej, kiedy chciały spotkać się po szkole, szły właśnie do Magdy, gdyż u niej było najspokojniej. Była jedynaczką, a jej rodzice pracowali zazwyczaj do późnego wieczora, więc prawie zawsze miały cały dom do dyspozycji.
Dziś powtarzanie fizyki i analiza feralnych klasówek z matematyki zupełnie im nie szły, wolały bowiem omówić rozpoczęty oficjalnie przez Basię eksperyment z Glusiem. Właściwie wszystko, co się dziś zdarzyło, omówiły w szczegółach już w szkole, trochę na przerwach, trochę za pomocą grypsów w trakcie lekcji, a teraz zastanawiały się nad kolejnym etapem akcji.
– Trafiła ci się akurat okazja, żeby z nim zagadać – ciągnęła z namysłem Emilka. – Ale to był przypadek, następnym razem trzeba coś zaaranżować, bo na pewno nie możesz zbyt wyraźnie za nim biegać. Podejść niezobowiązująco, żeby nie robić sensacji, też się za bardzo nie da, bo on wiecznie sterczy jak sierota przy tym oknie na końcu korytarza. Musiałabyś mieć jakiś konkretny pretekst.
– Coś wymyślę – uśmiechnęła się Basia. – Ale wiecie co, dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę z tego, że ten Gluś jest ode mnie ze dwie głowy wyższy!
– I chudy taki, jakby zaraz miał się złamać na pół – zauważyła kpiąco Aneta. – Będziesz musiała drabinę przystawiać albo jakieś rusztowanie…
– Niby po co? – obruszyła się Basia. – Nie mam zamiaru go dotykać.
– Tak, na razie dotknęłaś go tylko przez papierek… to znaczy przez kartkę z klasówką – pokiwała głową Magda. – Myślisz, ze to wystarczy?
– Baśka załatwi go wzrokiem na odległość, jak bazyliszek – zaśmiała się Aneta. – Zamacha do niego parę razy tymi swoimi długimi rzęsami i Gluś spłynie po ścianie jak galareta!
– Od kiedy galareta spływa po ścianie, zastanów się? – popukała się palcem w czoło Basia. – Nie martwcie się, ja się zorganizuję, tylko nie przeszkadzajcie mi. Jak mi będziecie deptać po piętach, to on się zorientuje, że to jest zorganizowany wygłup, i nici z moich wysiłków.
– Jak na razie to się jeszcze za bardzo nie wysiliłaś.
– No, moja kochana! Przepraszam cię bardzo, ale już sam fakt, że z nim gadam, uważam za duże poświęcenie.
– Aż taki straszny jest z bliska? – zaciekawiła się Magda. – Ja mu się nigdy nie przyglądałam jakoś specjalnie… Serio taki obleśny?
– W sumie nie – zamyśliła się Basia. – Może przesadzam. Po prostu on jest jakiś taki…
Urwała. Nie potrafiła określić, co w Glusiu było takiego odpychającego.
– No, jaki?
– Oj, nie wiem! Co ci będę tłumaczyć? Po prostu Gluś to Gluś.
– Tak… Chyba jeszcze nigdy w życiu nikt się nad nim nie zastanawiał tyle co my teraz – mruknęła Aneta. – Gluś to tylko Gluś, a my się nad nim trzęsiemy jak nad jakąś chińską wazą z epoki Ming. Baśka, uporasz się z nim w trzy tygodnie, co?
Basia swoim zwyczajem wzruszyła ramionami.
– Dobra, daj jej spokój – ucięła Emilka. – Mamy czas, nie ciśnij. Poza tym Basia ma rację, musimy się trochę wycofać i dać jej wolne pole, będziemy ją tylko osłaniać, jakby ktoś z klasy zaczął za bardzo robić sobie jaja. Bo przecież mogą się z tego nabijać, nie?
– A pewnie, że będą! – przyznała Magda. – Niech się tylko zorientują… Zjedzą Baśkę bez soli, zanim zdąży wkręcić Glusia do połowy.
– Dlatego ja uważam, Basiu, że powinnaś jakoś doprowadzić do tego, żeby usiąść z nim w ławce – powiedziała stanowczo Emilka. – Wtedy miałabyś spokojne pole do manewru, zwłaszcza że on siedzi na samym końcu. Tylko nie wiem, jak to zrobić, żeby nie wyglądało podejrzanie…
– No co ty, a ja z kim będę siedzieć? – zaoponowała Aneta.
– Ej, daj spokój, nie jęcz, wytrzymasz trochę sama – Emilka machnęła ręką ze zniecierpliwieniem. – Basia?
– Tak, rozumiem cię, właśnie myślę – kiwnęła głową Basia. – Masz rację, to by było najwygodniejsze, ale powiem ci szczerze, że też nie mam pomysłu, jak to zrobić.
– Najlepiej by było, gdyby któryś z nauczycieli kazał Baśce przesiąść się do Glusia za karę – powiedziała z namysłem Magda.
– Jasne, a niby jak to zorganizujesz? – uśmiechnęła się kpiąco Aneta.
– Wiem, że się nie da, tak tylko mówię… Ale wiecie co? – Magda nagle podniosła głowę i oczy jej rozbłysły. – Chyba mam lepszy pomysł! Posłuchajcie…

Poprzednie części:
(1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)
Dalsze części:
(10) (11) (12) (13) (14) (15) (16) (17) (18) (19) (20) (21) (22) (23) (24) (25) (26) (27) (28) (29) (30) (31) (32) (33) (34) (35) (36) (37) (38) (39) (40) (41) (42) (43) (44) (45) (46) (47) (48) (49) (50) (51) (52) (53) (54) (55) (56) (57) (58) (59) (60) (61) (62) (63) (64) (65) (66) (67) (68)