Zabawne, ale to już czwarty „wiosenny” wpis na tym blogu, bo choć czwarty rok jego istnienia dopiero niedawno się zaczął, powitałam na nim już trzy wiosny, a teraz witam kolejną! I trzeba przyznać, że każda z nich jest nieco inna, naznaczona jakąś inną barwą aktualnej codzienności, mimo że zewnętrznie niby nic się nie zmienia – jej atrybutami są świeżutkie, ledwo rozwinięte listki, puszyste bazie, wczesne kwiaty, słońce świecące coraz wyżej na niebie i niebawem powracające z ciepłych krajów ptaki.
W tym roku wiosnę naznacza wojna, która toczy się tuż za naszymi granicami i której ciemne, złowrogie klimaty silnie kontrastują z nasyconymi radością kolorami natury budzącej się z zimowego snu. Cóż, nie pierwszy raz… wszak takimi kontrastami przepełnione jest całe życie. A jednak strach i niepewność, tak niekompatybilne z wiosenną aurą i radosną atmosferą oczekiwania na Wielkanoc, nie powinny przysłaniać nam piękna i świeżości, jakie nieodmiennie kojarzą się z cyklicznym przebudzeniem natury, a w szerszym sensie z narodzinami nowego życia. Nawet jeśli w tle jest śmierć… czy to kogoś najbliższego, czy może jakichś bliżej nieznanych nam ludzi, zawsze poruszająca i nieodzownie przynosząca smutek, ale jednak nie zwycięska. Bo zawsze – co by się nie działo – i tak zwycięża życie.
Symbolizowaną przez wiosnę nieposkromioną moc życia charakteryzują dwie główne cechy – trwałość i cykliczność. Najlepiej widać to na przykładzie fauny i flory, która nas otacza, ale z którą nie jesteśmy emocjonalnie związani jako z jednostkowym bytem, mimo że lubimy popatrzeć na ładnego kwiatka, drzewko, motylka czy ptaszka. Dla nas one co roku są takie same – niemalże te same – jakby znikały i cyklicznie powracały w swojej ponadczasowej niezmienności. Wprawdzie wiemy, że ten kwiatek, który właśnie wyrósł nam w ogródku, czy motylek, który nad nim lata, to nie jest już ten sam kwiatek ani ten sam motylek co rok temu, ale jednak powtarzalność tego obrazka każe nam ten fakt zignorować, skupiając się na samym fakcie, że ów kwiatek czy motylek znowu są, że wróciły wraz z wiosną. Natura bowiem trwa i cyklicznie się odtwarza w coraz to nowych kwiatkach, motylkach czy ptaszkach, a choć one same jako konkretne egzemplarze swych gatunków rodzą się i przemijają, by ustąpić miejsca kolejnym pokoleniom, my tego nie postrzegamy lub po prostu nie zastanawiamy się nad tym, ciesząc się z kolejnej pięknej wiosny.
W przypadku ludzi, zwłaszcza osób, które są nam bliskie, owa trwałość i cykliczność gatunku ma dla nas drugorzędne znaczenie, bo postrzegamy siebie i drugiego człowieka przez pryzmat jego absolutnej jednostkowości i niepowtarzalności. Człowiek rodzi się raz i raz umiera, a fakt ten nigdy nie przechodzi – a przynajmniej nie powinien przechodzić – niezauważony. Życie ludzkie ma wyraźny początek i koniec, jest postrzegane linearnie, a nie cyklicznie, mimo że nasze ludzkie życie podlega takim samym prawom natury jak fauna i flora, mianowicie rodzi się, umiera i odradza się na nowo w coraz to nowych pokoleniach. A jednak, w przeciwieństwie do świata natury, gdzie przeważa trwałość gatunku, jednostka ludzka ma swoją niepowtarzalną wartość, która nawet po jej śmierci może przetrwać w pamięci następców. Bo o ile nikt nie pamięta o zeszłorocznym motylku, ciesząc oczy widokiem jego młodszego brata fruwającego nad świeżo wyrosłym z ziemi wiosennym kwiatkiem, o tyle o naszych bliskich zmarłych pamiętamy jednostkowo i indywidualnie – że byli, żyli i ich życie tu na ziemi się skończyło, ale pozostały wspomnienia o nich i efekty ich czynów trwające w kolejnych pokoleniach.
I wreszcie… W kontekście Wielkiej Nocy, która zbliża się tak wielkimi krokami, że ani się obejrzymy, a będziemy już malować pisanki, warto wspomnieć – to wersja dla ludzi wierzących w życie po śmierci – o nieśmiertelności ludzkiej duszy, która trwa, mimo że człowiek przechodzi jednorazowy cykl podobny do cyklu natury, czyli rodzi się, umiera i odradza się na nowo w innym świecie. Właściwie tu nie chodzi nawet o odrodzenie, a bardziej o przejście do innego stanu, do którego można dostać się tylko poprzez bramę cielesnej śmierci. Za tą bramą, jak wierzymy, również czeka na nas wiosna – i to wiosna nie cykliczna, ale taka, która nigdy się nie kończy. Jej przedsmak można łatwo poczuć, patrząc na naturę, która jak co roku budzi się do życia i z samego tego faktu napełnia nas nadzieją, roztaczając przed nami nowe wiosenne horyzonty.
Cieszmy się zatem wiosną, pomimo trudności, smutków i zgryzot, jakie przynosi nam codzienność i niepewna perspektywa przyszłości. W wiośnie bowiem zawarty jest symbol życia, które nigdy nie przemija i z którym, jako przedstawiciele gatunku ludzkiego, nieustannie możemy się identyfikować pomimo naszej jednostkowej słabości i kruchości. Czyż nie jest tak, że moc w słabości się doskonali? Dodam nieśmiało, że nie tylko w słabości, ale również w pogodnym i optymistycznym podejściu do życia, bez względu na to, co ono nam przynosi. Warto rozwinąć sobie tę myśl – zwłaszcza u progu wiosny, która właśnie po raz kolejny zapukała nam do drzwi.

Powiązane wpisy:
Inne wpisy z kategorii Ogólne