Ostatnio z braku czasu rzadziej piszę na blogu posty ogólne i zamieszczam tu głównie kolejne części Anabelli, jednak tak sobie myślę, że czas powoli wrócić do tego nieco zarzuconego zwyczaju. Dziś refleksja na temat jesieni… innej niż zwykle, jak wskazuje tytuł dzisiejszego postu… innej, choć z wierzchu niby takiej samej. Wielokrotnie już spotkałam się z opinią, że rok 2020 jest „wyjątkowy”, przy czym zwykle przymiotnik ten wygłaszany jest z ironicznym przekąsem i w negatywnym sensie. I rzeczywiście coś w tym jest. Rok 2020, w tym również jesień, która właśnie się rozpoczęła, jest wyjątkowy czyli inny niż w poprzednich latach.
Kiedy patrzymy przez okno, niby nic się nie zmieniło. Wita nas klasyczna jesienna aura o dwóch obliczach – albo słoty i deszczowej szarugi, albo słońca prześwietlającego kolorowe liście, znajomy krajobraz, który dla każdego z nas ma zapewne bardziej osobiste skojarzenia. A jednak nic nie jest do końca takie samo jak jeszcze rok temu… Bo jesień to nie tylko zmienna aura i barwna szata przyrody, ale to też nasze codzienne życie, które w tym roku, w związku z pandemią, uległo znaczącym zmianom.
Na wiosnę pisałam o tym, że świat wyhamował, zwolnił tempa, a w wielu przypadkach zatrzymał się zupełnie. Potem znowu ruszył, co było słuszne i nieuniknione, gdyż nie da się zatrzymać pędzącego życia, straty byłyby zbyt wielkie. I to nie tylko straty finansowe, ale również społeczne i psychiczne… Rok 2020 jasno pokazuje nam, do jakiego stopnia człowiek jest istotą społeczną i jak bardzo pragnie kontaktu z innymi ludźmi. Tymczasem przez pandemię kontakt ten został dość znacząco zaburzony i wykrzywiony.
W Wielkiej Brytanii, pomimo szalejącego wirusa, zdecydowano się na powrót dzieci do szkół, uznając, że – w przypadku zamknięcia małych obywateli w domach – szkody psychiczne wśród tej populacji znacznie przewyższyłyby problemy na planie zdrowotnym. Również w Polsce myśl ta musiała przyświecać powrotowi do nauczania stacjonarnego i jest to argument równie ważny jak kwestie efektów kształcenia, które w nauczaniu zdalnym w oczywisty sposób lecą na łeb na szyję. Dzieci to zmyślne bestie, które szybko przystosowują się do zmiany sytuacji, konieczności dezynfekcji rąk czy noszenia maseczek (które przy tym nagminnie gubią, rwą, niszczą… jak to dzieci), jednak nawet one widzą, że kontekst, w jakim się znalazły, różni się od wcześniejszych beztroskich lat, przepełnionych sal gimnastycznych na rozpoczęciu roku szkolnego, swobodnego przemieszczania się po szkole itd. W tym roku szkolnym dzieci muszą liczyć się również z brakiem imprez masowych, balu andrzejkowego czy karnawałowego, a także wycieczek klasowych… Jakby na to nie spojrzeć, dla małego ucznia jest to cios.
Oczywiście większe ciosy inkasują przedsiębiorcy, a szczególnie te firmy, których racją bytu jest skupianie ze sobą ludzi – restauracje, jadłodajnie, kawiarnie, kluby dziecięce i sportowe, biura turystyczne itp. I chodzi tu nie tylko o ciosy finansowe, ale również psychologiczne, bowiem nikt nie wie ani kiedy to się skończy, ani co będzie dalej… Niepewność nigdy nie jest dobra, ani w biznesie, ani w życiu prywatnym, a tymczasem dziś żyjemy w czasach niepewności.
Kolejna grupa społeczna, która cierpi na znaczącym ograniczeniu kontaktów międzyludzkich, to studenci. Październik to wszak czas powrotu na uczelnie, które w marcu zostały zamknięte z powodu pandemii, a ich kadra i studenci odesłani do nauki w trybie zdalnym. Niestety, model ten utrzymał się i w nowym roku akademickim, kiedy to jedynie część zajęć – tych niemożliwych do odbycia w trybie zdalnym – jest realizowana stacjonarnie. Skutek? Puste korytarze, które zwykle w początku października wypełnione były radosnym zgiełkiem i gwarem powracających na zajęcia rzesz studentów… Sprawia to przygnębiające wrażenie, spotęgowane przez maseczki, zza których nie widać twarzy, i przez wyczuwalne w powietrzu napięcie, któremu w czasie zagrożenia epidemicznego trudno wszak się dziwić. Najbardziej szkoda studentów I roku, którzy zdawali matury w wyjątkowo trudnym czasie i w innym terminie, niż było to przewidziane, a teraz w większości nie mają możliwości poznania istoty życia akademickiego i niepowtarzalnego klimatu uczelni, a także zawiązania „na żywo” nowych znajomości, które są tak ważne dla młodego pokolenia…
Do tych trudnych doświadczeń dochodzą epizody kwarantanny, którą może zostać objęty każdy – wystarczy, że sanepid wykryje, iż miał bezpośredni kontakt z osobą zakażoną. Wtedy 10 dni od kontaktu cała rodzina siedzi w domu bez możliwości wyjścia nawet na zakupy, co dla ludzi aktywnych zawodowo może oznaczać klęskę finansową, zaś dla miłośników sportu (np. biegania czy jazdy na rowerze) istne załamanie psychiczne. Nie wspomnę już nawet o takich drobiazgach jak niemożliwość kaszlnięcia w sklepie czy w autobusie – taki „czyn” natychmiast ściąga na delikwenta mrożące krew w żyłach spojrzenia otoczenia i stygmatyzuje go jak trędowatego.
Oczywiście nie ulega wątpliwości, że wszyscy powinniśmy dbać o nasze wspólne bezpieczeństwo i nie lekceważyć go, bo nawet jeśli my przejdziemy chorobę łagodnie, swoją niefrasobliwością możemy zaszkodzić innym, a tego chyba nikt nie chciałby mieć na sumieniu. Jednak faktem jest, że obecny czas jest inny i trudniejszy niż analogiczne okresy sprzed lat. Widać teraz wyraźnie, jak bardzo potrzebujemy ludzi wokół siebie i choć może czasami męczą nas i dręczą na tyle, że powtarzamy za J.-P. Sartrem L’enfer c’est les autres (Piekło to inni ludzie), ostateczny bilans jest taki, że owo „piekło” jest najlepszym i najbardziej pożądanym stanem, jaki może nas spotkać. Człowiek bowiem nie potrafi żyć w odosobnieniu i zawsze będzie lgnął do innych ludzi, bo taka jest jego natura.
Jesień to symboliczny czas zmierzchu, schyłku, usypiania życia… A jednak relacje międzyludzkie nie zważają na cykle przyrody i przekraczają wszelkie bariery, nieraz rodząc się w jesiennej słocie i kwitnąc w środku zimy. Czyż to nie jest piękny znak, że uczucia są ponadczasowe?
Wszystkim moim Czytelnikom życzę dużo zdrowia i jak najwięcej kontaktu z innymi ludźmi w trudnym czasie pandemii. Choćby miał to być tylko kontakt wirtualny czy telefoniczny – każdy z nich jest ważny, bowiem rozwija nas i potwierdza, że jesteśmy częścią większej społeczności, której istnienie jest dla każdego z nas racją bytu. Dlatego – pomimo wszystko – cieszmy się piękną jesienią i nie traćmy nadziei, że kolejna, ta, która przyjdzie za rok, będzie już bardziej „normalna”.

Powiązane wpisy:
Złota jesień i szare przemijanie
Inne wpisy z kategorii Ogólne