Kiedy postacie żyją własnym życiem

W dzisiejszym (notabene mikołajkowym) wpisie wracam do nieco przykurzonej już kategorii mojego bloga, mianowicie do Warsztatu pisarza. Chcę bowiem podzielić się z Wami krótką refleksją na temat konstrukcji postaci literackiej, a ściślej jednego z jej bardzo ważnych aspektów, jakim jest spójność charakteru i zachowania bohatera. Jest to parametr, o którego dopracowanie autor tekstu literackiego powinien dbać w sposób szczególny, gdyż chyba nic bardziej nie irytuje Czytelnika jak niewiarygodność charakterologiczna postaci, zwłaszcza gdy chodzi o postać pierwszoplanową.

Świat przedstawiony a świat rzeczywisty

Fikcja literacka ma to do siebie, że jest światem wymyślonym, który oczywiście można kropka w kropkę odwzorować z rzeczywistości, ale który jednak rządzi się swoimi prawami i dopuszcza odstępstwa od reguł prawdopodobieństwa. Te ostatnie są nawet wskazane, zwłaszcza na poziomie fabuły, bowiem świat przedstawiony w tekście literackim (a myślę tu głównie o powieści jako gatunku mającym w tym aspekcie najszersze możliwości) nie musi być wcale żywą kopią świata realnego – ważne, żeby Czytelnik dobrze się w nim czuł. W końcu bierze on do rąk książkę nie po to, żeby trwać w szarej rzeczywistości codziennego życia, ale właśnie po to, żeby się od niej oderwać! Dlatego nawet najbardziej niezwykłe wydarzenia i przygody, jakie przydarzają się bohaterom, a nawet elementy „magii” i metafizyki, nie tylko nie rażą go, ale wręcz są przez niego mile widziane.

Jednak to, co z powodzeniem może przekraczać reguły wiarygodności na planie fabuły, jest niedopuszczalne na planie konstrukcji charakterologicznej postaci. Bez względu na to, jak niecodzienne przygody staną się udziałem głównego bohatera, on sam musi być dla Czytelnika wiarygodny pod względem psychologicznym. W przeciwnym razie postać będzie go irytować, to zaś nie pozwoli mu w żaden sposób zidentyfikować się z nią w trakcie lektury. Dotyczy to również postaci pobocznych, w ich przypadku jednak nie będzie niczym złym, jeśli zostaną potraktowane nieco bardziej schematycznie, gdyż i tak w centrum uwagi Czytelnika znajdzie się główny bohater czy, ogólniej rzecz ujmując, postacie pierwszoplanowe.

Spójność a ewolucja postaci

Można by zapytać – ale w czym problem? Jeśli postać jest dobra i pozytywna, ma być wzorem do naśladowania, posiadać cechy, które przypisaliśmy jej od początku, to wystarczy tylko pilnować w trakcie pisania, żeby nie wyjść z tej konwencji i już. Podobnie z „czarnym charakterem” – skoro ma być złym antagonistą, więc niech nim będzie, trzymamy się koncepcji założonej na etapie planowania postaci i ciągniemy to do końca. Otóż… nie jest to wcale tak proste i banalne, jak mogłoby się wydawać.

Konstruowanie postaci jest sprawą o tyle skomplikowaną i delikatną, że na przestrzeni czasu bohater może podlegać ewolucji charakterologicznej – jego zachowanie nie tylko ma prawo, ale nawet powinno się zmieniać, ulegać pewnym modyfikacjom, by Czytelnik mógł obserwować jego rozwój emocjonalny, intelektualny i/lub duchowy. Tego bowiem (między innymi) oczekuje on od postaci, która, gdyby przez całą powieść pozostała całkowicie taka sama, po pierwsze nie przypominałaby prawdziwego człowieka, a po drugie najzwyczajniej w świecie stałaby się nudna.

Jednak ewolucja postaci, nawet najbardziej spektakularna, nadal podlega zasadzie spójności, co znaczy, że każda zmiana jego charakteru czy zachowania musi mieć jakieś wiarygodne uzasadnienie, wynikać w konsekwentny sposób z przebiegu akcji, z przeżywanych emocji czy choćby z naturalnego upływu czasu. Nawet drobne niekonsekwencje mogą powodować „zgrzyt” w odbiorze postaci, to zaś może przełożyć się na niechęć Czytelnika do całej powieści. O ile bowiem wcale nie jest konieczne, by lubił on głównego bohatera (równie dobrze może go nie cierpieć lub pogardzać nim), o tyle ważne jest, by odbierał go jako postać charakterologicznie spójną, nawet jeśli w jego działaniu czy zachowaniu zdarzają się (przemyślane przez autora i świadomie wprowadzone) niekonsekwencje.

Kiedy postać zaczyna żyć pod piórem…

Jak osiągnąć ten efekt spójności? Oczywiście nie ma na to jednoznacznej recepty, gdyż każda postać jest inna, tak samo jak w rzeczywistym świecie każdy człowiek jest odrębną indywidualnością. Jednak jest pewien sygnał, że w konstrukcji naszego bohatera jesteśmy na właściwej drodze – kiedy zaczyna nam on żyć pod piórem własnym życiem. Przestaje być li tylko czysto papierową kreacją literacką, a staje się niemal żywym człowiekiem, nie tylko w wyobraźni Czytelnika, ale również w świadomości autora, w samym procesie tworzenia jego historii.  

Co to znaczy, że postać żyje własnym życiem? W jaki sposób to się przejawia? Czyż autor nie ma nad kreowanym przez siebie bohaterem pełnej kontroli? Owszem, ma ją do pewnego stopnia… jednak ogranicza go wspomniana wyżej zasada spójności. Na pewnym etapie tworzenia postaci – zwłaszcza gdy jest to postać wyrazista, posiadająca jasno zdefiniowany charakter – pewne sposoby jej zachowania czy mówienia najzwyczajniej w świecie nie będą do niej pasowały, podczas gdy inne będą naturalne, wręcz będą się narzucały.

Podsumowując, postać zaczyna żyć własnym życiem z chwilą, gdy nabiera odrębnego charakteru, staje się prawdziwą indywidualnością ze swoim własnym sposobem zachowania i reakcji, a także z własnym idiolektem (czyli jednostkowym, typowym tylko dla siebie słownictwem czy manierą mówienia) oraz z własną wizją świata i jasno określonym pakietem przestrzeganych zasad. Od tego momentu autor zostaje częściowo ograniczony w swoim akcie twórczym, bo choć jego postać ma realizować zakreślony przez niego z góry plan fabuły, jej charakter i osobowość wykluczają możliwość przypisania jej pewnych reakcji czy działań, nie pozwalają też włożyć w jej usta takich czy innych słów i sformułowań. Moc autora jako arbitralnego twórcy musi bowiem ustąpić miejsca logice i spójności psychologicznej, na które zazwyczaj Czytelnik jest bardzo wyczulony.

Zresztą… jak już powiedziałam, etap, na którym postać zaczyna być sobą i w pewnym sensie uniezależnia się od autora, jest dla tegoż autora bardzo ważny i motywujący, gdyż wskazuje na to, że kreacja bohatera idzie we właściwym kierunku. Nie znaczy to, że od tej chwili jest mu łatwiej pisać, ba, nierzadko staje się to jeszcze trudniejsze, bo im bardziej konkretyzuje się indywidualna osobowość postaci, tym mocniej obowiązuje wspomniana zasada spójności, której przestrzeganie w praktyce pisania wcale nie jest proste i banalne. Jednak jest to bardzo przyjemny moment, kiedy czujemy, że tchnęliśmy w naszą postać życie… A wszak to właśnie ten efekt jest celem aktu kreacji literackiej.

Źródło: pixabay.com

Inne wpisy z kategorii Warsztat pisarza


Dodaj komentarz