Nie wiem jak Wy, ale ja dopiero za tydzień zacznę swój zawodowy urlop, dlatego wpis anonsujący nadejście lata pojawia się na moim blogu z „kalendarzowym” opóźnieniem – w końcu mija już pierwsza dekada lipca… Cóż, wychodzę z założenia, że lepiej późno niż wcale.
Od razu zaznaczam, że od bloga i publikowania dalszych części Lodzi nie robię sobie urlopu. Co prawda niewykluczone, że może się trafić kilka „pustych” dni, kiedy niczego tu nie wrzucę, jednak – jeśli tak się stanie – nie będzie to moja zła wola czy lenistwo, a jedynie porażka techniczna. W sierpniu wybieram się bowiem z rodziną na wakacyjny wypad w Bieszczady, a tam z zasięgiem wi-fi różnie bywa (zielona dzicz ma swoje uroki, ale i swoje wady), więc przewiduję, że w niektóre dni mogę mieć kłopoty z dostępem do Internetu (a co za tym idzie, również z publikacjami na blogu), choć oczywiście postaram się, żeby tak nie było. Jakby co – z góry proszę o wyrozumiałość.
A teraz coś dla podtrzymania nastroju lata… Ostatnio słuchaliśmy utworów muzycznych ze studniówki Lodzi, więc i dziś zostańmy przy muzyce. Może posłuchamy trochę takiej, która kojarzy się z latem albo wręcz ma je w tytule? Bardzo proszę. Na początek coś polskiego – Bajm, Piechotą do lata.
A pamiętacie Lato Formacji Nieżywych Schabuff? Inny styl, ale klimat lata i beztroskich wakacji oddany znakomicie!
Z letnimi podróżami nie może się nie skojarzyć ten stary, jakże znany francuski utwór – Desireless, Voyage, voyage.
I na koniec coś po angielsku – muzyka, która idealnie pasuje do dalekiej podróży samochodem – Chris Rea, Looking for the summer.
Pozdrawiam wszystkich gorąco i – późno, bo późno, ale szczerze – życzę Wam wspaniałych, słonecznych i relaksujących wakacji!

Powiązane wpisy: