Zakończywszy publikację na blogu Glusia, czyli mojej pierwszej, krótkiej „powieści-rozgrzewki” (zob. wprowadzenie i podsumowanie), od jutra mam zamiar rozpocząć oddawanie w Wasze ręce drugiego tekstu, znacznie dłuższego i napisanego w nieco innym stylu. Nosi on tytuł Lodzia Makówkówna – jak łatwo się domyślić, jest to imię i nazwisko głównej bohaterki.
Zapewne już po samym tytule wyczuwacie, iż humoru w tej powieści nie zabraknie, choć od razu podkreślam, że nie zabraknie w niej też elementów romantyczno-wzruszających, a w dalszej części nawet dramatycznych, gdyż – jak zaznaczyłam w tytule wpisu – jest to przede wszystkim romans. Wydaje mi się, że inny niż wszystkie… ale to już ocenicie sami.
Romans humorystyczny – czyli co?
Oczywiście potraktujcie tę nazwę z przymrużeniem oka – oficjalnie nie ma przecież takiego podgatunku powieści. Jednak czy coś stoi na przeszkodzie, żeby go stworzyć? W moim rozumieniu (zaznaczam, że rozumienie to odnosi się tylko i bezpośrednio do Lodzi Makówkówny), romans humorystyczny to literacki odpowiednik tego, co w spisie gatunków filmowych figuruje pod hasłem komedia romantyczna. Czyli dużo humoru, komizmu słownego i sytuacyjnego, ale też mocny wątek miłosny, wokół którego konstruuje się cała fabuła. Będzie też coś jeszcze, mianowicie dość nietypowo – i humorystycznie – rozwinięty wątek matrymonialny, a nawet (a co!) szczypta psychologii, oniryzmu i metafizyki.
Powiem Wam, że odnajduję się w takim stylu pisania. Konwencja romansu humorystycznego pozwala na odejście od wymogów typowej obyczajówki, sztywnego trzymania się reguł prawdopodobieństwa (choć od tego staram się nie odchodzić za daleko – tylko czasami odrobinę, głównie na potrzeby efektów komicznych), a przede wszystkim na opowiedzenie historii uczucia, które łączy bohaterów, w sposób wyważony, to znaczy pozwalający na zachowanie balansu między fragmentami wzruszającymi lub dramatycznymi a humorystycznymi.
O czym jest Lodzia Makówkówna?
No właśnie. Póki co, tak sobie tylko gadam i gadam, rzucam ogólnikami, a tymczasem niewiele jeszcze powiedziałam o samej historii. A zatem – trochę konkretów.
Zarys początku fabuły
Lodzia, dziewiętnastoletnia maturzystka z imponująco długim warkoczem, z przymrużeniem oka traktuje przestarzałą rodzinną tradycję, która nakazuje pannom z rodu Makówków wyjście za mąż przed ukończeniem dwudziestu lat. Tym bardziej, że zgodnie z ową tradycją kandydat na męża powinien obowiązkowo posiadać cechy charakteru predysponujące go do roli pantoflarza… Oparta na modelu matriarchalnym rodzina Lodzi traktuje rzecz bardzo poważnie, a trójosobowa bojówka żeńska w postaci Mamusi, Babci i Ciotki Lucy (zwana w skrócie Wielką Triadą) podejmuje intensywne działania mające na celu przygotowanie jedynej córy rodu do roli idealnej gospodyni i twardej pani domu.
Choć dotąd żaden z przedstawicieli płci męskiej nie zdołał przyśpieszyć bicia serca wychowanej w purytańskim duchu Makówkówny, a jej jedynym zadeklarowanym wielbicielem jest nieokrzesany i irytujący kolega z klasy, obdarzona odziedziczonym po Tatusiu łagodnym charakterem, a także nietypowym w jej rodzinie poczuciem humoru dziewczyna dla świętego spokoju nie buntuje się jawnie przeciwko matrymonialnym sidłom, jakie zastawia na nią Wielka Triada, uważając to jedynie za przejściowe fanaberie.
Zorganizowany w jedną z listopadowych sobót podwieczorek zapoznawczy z kandydatem na narzeczonego i teściową in spe, choć ma być w założeniu tylko nudnym obowiązkiem, niespodziewanie wywraca do góry nogami spokojne i uporządkowane życie Lodzi. Zabawne tarapaty, w jakie dziewczyna wpadnie podczas rodzinnego przyjęcia, nie tylko zapewnią jej koktajl wyjątkowo mocnych wrażeń, ale w perspektywie przyniosą jej również dalsze kłopoty oraz… wielką miłość.
Podsumowując…
Lodzia Makówkówna łączy w sobie cechy powieści humorystycznej i romansu, balansując między wątkami komicznymi, opartymi na humorze słownym i sytuacyjnym, a mocno rozwiniętym motywem miłosnym, pełnym perypetii, zabawnych qui pro quo i dramatycznych zwrotów akcji. Ma też swoje przesłanie, ale ponieważ o przesłaniach można rozmawiać dopiero po zakończeniu lektury, na razie nie zawracajmy sobie tym głowy.
Co do zasady (jak mówią prawnicy) powieść jest skierowana do młodych Czytelniczek w wieku licealnym i okołolicealnym, gdyż główna bohaterka jest ich rówieśniczką, jednak przeczytać może ją każdy, kto lubi historie, przy których można zarówno pośmiać się, jak i wzruszyć.
O, i tyle dziś powiem. Więcej konkretów na razie nie będzie – po prostu zapraszam Was jutro na pierwszy fragment.

(źródło: unsplash.com)
Powiązane wpisy:
„Lodzia Makówkówna” – Prolog (cz. 1)
„Gluś” – moja pierwsza powieść na blogu
Publikacja „Lodzi Makówkówny” na blogu – kilka uwag technicznych