– Ale dlaczego Pablo tak bardzo uparł się na dziewczynkę? – dopytywała Asia. – Zawsze myślałam, że faceci wolą mieć syna!
– Widocznie spodobało mu się plecenie warkoczy – uśmiechnęła się Justyna.
– Ja wam to wyjaśnię! – zawołał Majk. – Frajer boi się, że chłopak byłby podobny do niego, a to gwarancja wielkich problemów wychowawczych. Ale przede wszystkim chce się podlizać teściowej, która bardzo liczy na dziewczynkę. Dostał warunkowy kredyt zaufania i jeśli zawali sprawę, może popaść w niełaskę! – dodał wesoło, klepiąc kumpla po ramieniu.
– E tam, nie wierzę! – zaśmiała się Dominika. – Przecież teściowa za nim przepada! Pamiętacie, na weselu pierwsza rzuciła mu się na ratunek, kiedy wyrżnął przy stole z krzesłem!
Wszyscy roześmiali się na to wspomnienie.
– Tak, a pani młoda, zamiast ratować męża, usiadła i popłakała się ze śmiechu – pokiwał filozoficznie głową Wojtek. – I to są właśnie kobiety!
– Co chcesz od młodej, ja też myślałem, że skonam, jak zobaczyłem minę tego osła! – prychnął śmiechem Majk. – Przez dwadzieścia parę lat ani jednej wpadki, a jak raz wziął i rąbnął z tym krzesłem, to od razu musiał mieć na to dwustu świadków!
– Bo to była jakaś dywersja – pokręcił głową Pablo ze zdegustowaną miną. – Moje krzesło od początku wydawało mi się podejrzane. Co prawda nie wykryłem sprawcy, ale zasada ist fecit cui prodest* kieruje moje podejrzenia w pewną konkretną stronę – tu spojrzał wymownie na Lodzię, która na te słowa przestała się śmiać i spojrzała na niego z oburzeniem.
– O, wypraszam sobie, szachraju! – zawołała. – Ja nie miałam z tym nic wspólnego! Sam się tak załatwiłeś, mówiłam ci tyle razy, że kiedyś się doigrasz. Chociaż nie spodziewałam się, że zrobisz to tak spektakularnie! – roześmiała się znowu.
– No, czekaj, Pablo, ale skoro nie wykryłeś sprawcy, to opłacasz Lodzi nieograniczony karnet in blanco na kobiece zachcianki – przypomniała mu Asia.
– Oczywiście – przyznał z pełną powagą Pablo. – Jestem na to gotowy, ja dotrzymuję słowa. Tyle że zwyciężczyni jeszcze nie dała mi szansy, żeby się wykazać, bo do tej pory niczego nie zażądała.
– No co ty, Lodziu, nie spłukałaś go jeszcze do suchej nitki na ciuchy i kosmetyki? – zdziwiła się Dominika. – Ja bym sobie nie żałowała na twoim miejscu. Przegrał pajac, to niech teraz buli!
– To mnie nie ominie – zapewnił ją Pablo. – Lea zapowiedziała, że zastanowi się nad zachcianką z karnetu i zgłosi się z nią do mnie w ciągu roku. Ma czas do ósmego września, więc póki co zbieram zaskórniaki i czekam na sygnał. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie najnowszy model porsche! – zaśmiał się, obejmując Lodzię ramieniem i całując ją w czoło.
– Nie chcę cię martwić, ale to bardzo prawdopodobne – ostrzegł go Wojtek. – Zauważyłem, że twoja prawowita ostatnio podejrzanie mocno interesuje się motoryzacją.
– A właśnie, Lodziu, jak tam twoje prawko? – zagadnęła Justyna.
– Zdałam już – uśmiechnęła się Lodzia.
– Dwa tygodnie temu – sprecyzował Pablo. – Wczoraj zawiozłem ją, żeby odebrała dokument, a dzisiaj przyjechałem już na imprezę jak król, na siedzeniu pasażera. I wracam tak samo – zaznaczył, dolewając sobie piwa. – Nie pamiętam już, kto z was namawiał mnie na tę formułę, ale przyznaję, że to był strzał w dziesiątkę.
– Ja bym na twoim miejscu uważał z udostępnianiem auta kobiecie – pokręcił sceptycznie głową Kajtek. – Ale rób, jak uważasz, w razie czego mogę ci podać telefon do świetnego blacharza-lakiernika… Mój samochód stoi u niego od środy, po tym, jak we wtorek moja niezrównana małżonka parkowała tyłem w hipermarkecie, akurat tuż przy kontenerze na śmieci.
Towarzystwo wybuchło śmiechem.
– No bo ciemno było na tym parkingu jak nie powiem gdzie – wyjaśniła z urazą Dominika. – I zresztą co się czepiasz, tłuściochu, wielkie rzeczy, trochę zderzak wgnieciony i lakier odpryśnięty… Bywało znacznie gorzej.
– Święta prawda, kochanie – przyznał Kajtek. – Bywało zdecydowanie gorzej. Dlatego zaproponowałem lakiernikowi, że wykupię u niego abonament, ale nie chciał, cwaniak… Uznał, że to mu się nie opłaca, bo i tak bywam u niego średnio raz w miesiącu. Ale nie narzekam – uśmiechnął się porozumiewawczo do Dominiki. – Mamy z żoneczką nasz specjalny system rozliczeń i każde otarcie lakieru bardzo mi się opłaca.
– Frajer z ciebie! – zaśmiał się Majk. – Nie domyśliłeś się jeszcze, że ona to robi specjalnie?
– Wcale nie! – oburzyła się Dominika.
– Nie wnikam w to – uśmiechnął się Kajtek. – Egzekwuję tylko należne mi elementy odszkodowania i jesteśmy kwita. Pablo, radzę ci wprowadzić podobny taryfikator, mogę dać ci poufnie kilka wskazówek co do zawartości umowy.
– Dzięki, stary, ale mnie się to nie przyda – pokręcił głową Pablo. – Niewiele bym na tym ugrał, moja żona za dobrze radzi sobie za kółkiem. Jest mistrzynią we wszystkim, co wymaga twardych umiejętności manualnych. Nawet ten sweterek sama sobie wydziergała – uśmiechnął się, wskazując na strój Lodzi. – I to w jakim tempie! Osobiście wybierałem dla niej włóczkę – dodał z dumą. – Ładny kolor, nie?
– Serio, Lodziu, sama to dziergałaś? – zagadnęła zadowolona ze zmiany tematu Dominika.
– Aha – skinęła głową Lodzia. – Musiałam udowodnić mojej babci, że nauka na kursie robótek ręcznych nie poszła w las.
– Kolor rzeczywiście bardzo ładny – przyznała Asia. – Idealnie pasuje Lodzi do oczu.
(c.d.n.)
___________________________________________________________________
* Ist fecit cui prodest (łac.) – ten uczynił, komu przyniosło to korzyść (sentencja łacińska używana w języku prawniczym).

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)
Epilog (1)
Dalsze części: