Lodzia Makówkówna – Epilog (cz. 4)

Przyjaciele wybuchli serdecznym śmiechem. Majk klepnął Pabla po ramieniu.

– Brawo, frajerze! Widzę, że opracowałeś autorski system prowokacji! Uważaj tylko, żebyś za ten kod kwiatowy jakimś wałkiem nie zarobił!

– Niezłe! – zaśmiał się Kajtek. – Jak Pablo chce pograć na ostro, przysyła żonie róże… Że też sam na to nie wpadłem! Ale nigdy nie jest za późno – dodał, uśmiechając się do Dominiki. – Powiedz, kochanie, jakich kwiatów najbardziej nie lubisz?

Towarzystwo znowu gruchnęło śmiechem.

– Słyszycie, o co pyta mnie mąż po tylu latach? – pokręciła głową Dominika. – Ech, misiu! Nie małpuj pomysłów po koledze, myślałam, że masz więcej własnej inwencji!

– Lepiej zostań przy tych twoich taryfikatorach za obdarty lakier – poradził mu Wojtek.

– A młoda zaczyna już swoją zemstę – zauważył wesoło Majk, wskazując ruchem głowy na Lodzię, która w międzyczasie podeszła od tyłu do siedzącego wciąż na swoim miejscu Pabla, pochyliła się nad nim i zwinnym ruchem oplotła mu szyję swoim długim warkoczem. – Widzicie? Już trzyma frajera na muszce!

– No cóż – stwierdził filozoficznie Wojtek. – Zachciało się bandziorowi adrenaliny, to ma.

– Ale zobaczcie, jaki pantoflarz się z niego zrobił! – zakpiła Dominika. – I domator. A taki był hop do przodu, cwaniaczył za dziesięciu… Pamiętacie, jak się kiedyś przechwalał, że jest niezatapialny? I co? Poszedł na dno jak Titanic!

– Teraz grzecznie plecie warkoczyki, przyjmuje wnioski na robótki ręczne i wybiera włóczkę na sweterki – dodała ze śmiechem Anita. – A w aucie wylądował na siedzeniu pasażera!

– Trafiony zatopiony – przyznała z satysfakcją Justyna. – Nie mówiłam, że tak będzie? To była tylko kwestia czasu i odpowiedniej dziewczyny. I świetnie, jeden łobuz zagospodarowany, teraz kolej na drugiego – dodała, patrząc znacząco na siedzącego naprzeciw niej Majka.

– Że niby na mnie? – zaśmiał się pobłażliwie Majk. – Na to nie licz, kotku! To, że ten frajer skończył jak Titanic, wcale nie znaczy, że ja też dam się wrobić tak jak on. Przepłynę przez życie niezatapialny, chcesz się założyć?

– Ty się lepiej nie przechwalaj, Majk – poradził mu sceptycznie Wojtek. – I nie zakładaj się o takie rzeczy, bo wyjdziesz na tym jak Pablo na swoim karnecie in blanco.

– Nie grozi mi to – zapewnił go spokojnie Majk. – Jestem bezterminowo uodporniony na takie wpadki.

– Tak ci się tylko wydaje – pokiwała głową Dominika. – Zobaczysz dopiero, o co chodzi, jak cię wreszcie dopadnie coś takiego – wskazała wymownie na Pabla, który z błogą miną słuchał pochylonej nad nim Lodzi. – Bo to się zdarza tylko raz w życiu.

Majk uśmiechnął się, przyglądając się rozjaśnionej szczęściem twarzy przyjaciela.

– Nie będę się kłócił o pryncypia – odpowiedział ugodowym tonem Dominice. – Ale jeśli o mnie chodzi, drogie hetery, to naprawdę możecie darować sobie te wszystkie wasze sugestie, zabiegi i pułapki matrymonialne. Szkoda czasu i zachodu, zapewniam was po raz kolejny, że na mnie to nie zadziała.

– Majk chyba jednak naprawdę nam się starzeje – zawyrokowała Asia, dolewając sobie soku. – Miałyśmy nadzieję, że on się wreszcie konkretniej zakręci na tym weselisku, tyle tam było fajnych, wolnych dziewczyn, co druga się za naszym rozczochrańcem oglądała… A on co? Nawet dobrze im się nie przyjrzał, z żadną nie zagadał, nie zatańczył, tylko przez cały wieczór nosił na rękach tę małą siostrzenicę Pabla. Wszystko jej pokazywał, na zapleczu we dwoje nadzorowali kucharki, karmił ją różnymi smakołykami, a potem nawet tort razem kroili!

– A co, myślicie, że tylko Pablowi wolno zadawać się z dużo młodszymi kobietami? – zażartował Majk, dolewając sobie piwa i pociągając z kufla porządnego łyka.

– Pamiętam, prześliczne dziecko – powiedziała do Asi Anita. – Z takimi ciemnymi, błyszczącymi oczkami, bardzo podobna do swojej mamy.

– Aha! – podchwyciła Asia. – Tak się z Majkiem skumplowali, że ani na chwilę nie chciała go puścić, trzymała go mocno za szyję, nawet swoich rodziców odganiała… Aż w końcu o północy zasnęła mu na rękach i dopiero wtedy mógł oddać ją mamie.

Majk uśmiechnął się przelotnie do siebie, odgarnął ręką w tył swą bujną czuprynę i upił z kufla kolejnego łyka piwa.

– Dlatego tym bardziej powinien pomyśleć o jakiejś stabilizacji – zauważyła Justyna. – Widać, że już mu tego instynktownie brakuje, a miałby przynajmniej o czym pogadać z Pablem. Poprzednie tematy już im się skończyły, odkąd Pablo postawił na życie rodzinne, więc czas byłby wziąć przykład z kumpla i wreszcie spoważnieć.

– Majk to cięższy przypadek niż Pablo, ale nawet u niego to tylko kwestia czasu – zapewniła ją Dominika. – Przybędzie mu trochę lat i rozumu, my też jeszcze nad nim popracujemy i zobaczycie, że w końcu niedojda zatrybi. Jeszcze będzie żałował, że tak późno się ogarnął!

– Dajcie mu już spokój, dziewczyny – wtrącił się Maciek, spoglądając z uwagą na pokerową minę Majka. – Wystarczy na dzisiaj tego katowania, jeszcze się znowu bez sensu pożrecie.

– To co, Majk? – zagadnęła Justyna, posłusznie zmieniając temat. – Będzie w końcu ta dyskoteka czy nie? Zatańczyłabym chociaż ze dwa kawałki.

Jakby w odpowiedzi na jej słowa z głośników popłynęła muzyka. Na sali wszczął się ruch, gdyż spragnieni rozrywki goście masowo zaczęli podrywać się od stolików i zmierzać w stronę parkietu, na którym migały już kolorowe światełka. Dominika podniosła się z krzesła.

– Wstawaj, grubasie! – rzuciła do Kajtka. – Lecimy tańczyć! Trzeba się trochę rozruszać.

– To jak, idziemy na te twoje dwa kawałki, kochanie? – zagadnął Wojtek do Justyny.

– Idziemy, Wojtuś – uśmiechnęła się, podając mu dłoń.

– A ja zerknę na zaplecze, czas już zrobić tam mały nalot – przypomniał sobie Majk.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3)

Dalsza część:

Epilog (5)


Dodaj komentarz