„Lodzia Makówkówna” – podsumowanie

Jak moi stali Czytelnicy niewątpliwie zauważyli, wczoraj zakończyłam publikowanie na blogu powieści Lodzia Makówkówna. Jest to moja druga – po Glusiu – powieść umieszczona na blogu, jednak pierwszy tak naprawdę większy projekt literacki, który nie tylko udało mi się doprowadzić do końca (w sensie napisania tekstu), ale którym również podzieliłam się już w całości z Czytelnikami. Dziś przychodzi zatem czas na kilka słów podsumowania.

Publikacja liczącego 32 rozdziały tekstu (opatrzonego dodatkowo prologiem i epilogiem) zajęła mi ponad rok, a dokładniej prawie 14 miesięcy. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że po każdym rozdziale publikowałam wpis „przerywnikowy” w innych kategoriach blogowych niż powieść, okres ten można by było z powodzeniem zredukować do 13 miesięcy. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszą część Prologu Lodzi umieściłam na blogu 3 kwietnia 2019. Wtedy wydawało mi się, że wieki miną, zanim dojdę do ostatniej części Epilogu, tymczasem nastąpiło to wczoraj i… wcale aż tak bardzo mi się nie dłużyło. Ach, jak ten czas leci! – chciałoby się powiedzieć wzorem starszych ludzi, którzy w postrzeganiu czasu mają nieco inny dystans niż młodzi. Prawdą jest, że w rutynie codzienności dzień za dniem mija nie wiadomo kiedy… a jedną z takich moich rutynowych czynności była właśnie codzienna publikacja kolejnej części Lodzi.

Ten styl publikacji jest oczywiście kwestią wyboru. Mogłam umieszczać na blogu jeden pełny rozdział powieści raz na dwa tygodnie i niby wyszłoby na to samo. Zdecydowałam się jednak na codzienny rytm publikacji i tę samą manierę mam zamiar utrzymać przy publikowaniu mojej następnej powieści, o której trochę więcej opowiem jutro. Wiem bowiem, że niektórzy Czytelnicy lubią taką codzienną porcję tekstu, natomiast ci, którzy wolą czytać większymi fragmentami, mogą przecież wejść sobie na mojego bloga raz w miesiącu i za jednym zamachem przeczytać wszystko, co zostało w tym czasie opublikowane.

Tyle w kwestiach technicznych. Jeśli chodzi o treść powieści, chciałabym podzielić się z Wami post factum dwiema uwagami. Pierwsza z nich dotyczy miejsca akcji, którym jest Lublin, realnie istniejące miasto we wschodniej Polsce. Jednak już jego topografia nie jest oddana w Lodzi w sposób stuprocentowo realistyczny, lecz została częściowo – i celowo – ufikcyjniona. Owszem, praktycznie wszystkie wymienione tam toponimy, zwłaszcza kluczowe ulice, takie jak Czeremchowa, Zamkowa czy Milenijna, rzeczywiście istnieją w Lublinie, jednak ich umiejscowienie i zabudowa ukazane w powieści nie zawsze zgadzają się z ich odpowiednikami w rzeczywistości. A zatem pod adresem Czeremchowa 8 nie znajdziemy domku jednorodzinnego Lodzi, ale duży blok mieszkalny, ulica Zamkowa jest małą uliczką pod Zamkiem Lubelskim i wcale nie jest zabudowana kamienicami, gdzie pod numerem 6 mieści się w Lodzi kancelaria adwokacka Pabla i restauracja Majka. Ta kamienica bowiem, jak wynika z opisów, sytuowałaby się raczej w okolicach pomiędzy ulicą Królewską a Placem Wolności, czyli w ścisłym centrum miasta. Jak wspomniałam, jest to z mojej strony celowy zabieg fabularyzujący i ma on na celu częściowe odrealnienie przestrzeni oraz nadanie jej rysu uniwersalnego, co pragnę niniejszym podkreślić, by awansem odpowiedzieć na ewentualne uwagi znawców topografii Lublina.

Moja druga uwaga dotyczy postaci oraz całego uniwersum, jakie wykreowałam w Lodzi Makówkównie, i jest to już mały kroczek w stronę jutrzejszego wpisu, w którym, jak zapowiedziałam, zawrę garść informacji na temat mojej kolejnej powieści. Otóż, w moim autorskim odczuciu, choć pozamykałam większość wątków Lodzi i powieść zakończyła się klasycznym happy endem, wspomniane uniwersum nie zostało wyczerpane, a potencjał niektórych postaci (w tym głównej pary) nie został wykorzystany do końca. Nie wiem, na ile moi Czytelnicy chcieliby wiedzieć, co dalej działo się z Lodzią, Pablem oraz ich przyjaciółmi, niemniej intuicja podpowiedziała mi, że warto zatrzymać się jeszcze trochę, a może w ogóle zostać na dłużej w tym powieściowym Lublinie, by pooglądać go sobie z nieco innej strony. Pooglądać te same miejsca, a w nich spotkać kilka znajomych twarzy, lecz tym razem kierując na nie trochę inny strumień światła… Więcej na ten temat powiem jutro.

Podsumowując, chcę podkreślić, że zakończenie tego blogowego projektu, zwłaszcza fakt, że Lodzia Makówkówna od wczoraj jest już w całości w rękach moich Czytelników, sprawia mi wielką radość i satysfakcję, tym bardziej, że niebawem II tom powieści ukaże się także w formie książkowej. Cóż, jest to nieunikniony moment, w którym coś się kończy… ale przecież jednocześnie zaczyna się coś nowego!

Na koniec pragnę wyrazić podziękowanie dla Kamila, który jest autorem okolicznościowej grafiki zamieszczonej u góry wpisu. Kamil, bardzo Ci dziękuję za to piękne plastyczne wyobrażenie mojej bohaterki! :))

Pozdrawiam serdecznie wszystkich moich Czytelników i jutro zapraszam na wpis zapowiadający kolejną powieść, którą od czwartku zacznę w stałym rytmie zamieszczać na blogu.

Źródło: pixabay.com

Powiązane wpisy:

„Lodzia Makówkówna” czyli romans humorystyczny – zapowiedź

Publikacja „Lodzi Makówkówny” na blogu – kilka uwag technicznych

Pierwszy tom Lodzi Makówkówny w wersji książkowej

Drugi tom Lodzi Makówkówny w wersji książkowej

„Anabella” – kilka słów o mojej nowej powieści


Dodaj komentarz