Rozmowa toczyła się leniwie.
– Lodzia jest teraz w klasie maturalnej – mówiła Mamusia, zwracając się do gości. – Matura w maju, więc właściwie od wakacji będzie wolna.
– Chciałabym mimo wszystko pójść na studia – odezwała się odważnie Lodzia.
Mamusia machnęła tylko ręką.
– Do wakacji skończy też już wszystkie kursy – ciągnęła spokojnie. – I tak mi się właśnie przypomniało z tym tańcem, pani Emilio… Powinni chyba z Karolkiem trochę poćwiczyć, skoro razem pójdą na studniówkę. Prawda, Lodziu? – tu zwróciła się do udręczonej córki, która w odpowiedzi naszkicowała w powietrzu coś na kształt skinięcia głową. – No właśnie. Więc Lodzia chodzi do szkoły tańca na Wertera, tutaj niedaleko, i ja myślę, że można by tam dopisać Karolka, żeby sobie razem potańczyli. Co to się tańczy na tej waszej studniówce, Lodziu? Poloneza?
– Poloneza i potem walca – odparła grzecznie Lodzia.
Mimowolnie przypomniała sobie ostatnią lekcję, na której instruktor pochwalił ją za bezbłędną choreografię walca wiedeńskiego. Przez moment znów poczuła to kołysanie lekkich, tanecznych kroków przy muzyce… Instruktor zatańczył z nią cały układ, a rzadko miała okazję tańczyć z dobrym partnerem, zazwyczaj trafiała na jakiegoś mniej zaawansowanego od niej współkursanta, który niemiłosiernie deptał ją po palcach. Pomyślała, że gdyby Karol rzeczywiście zgrał się z nią w tańcu, studniówka w jego towarzystwie mogłaby jej sprawić nawet pewną frajdę.
– Karolek chodził kiedyś na kurs tańca – oznajmiła cierpko jego matka. – Ale to już było trzy lata temu, więc ja też uważam, że powinien trochę poćwiczyć przed tym balem.
– Poloneza miałem przecież na swojej studniówce – zauważył nieco zmęczonym tonem Karol. – Walca w końcu nie tańczyliśmy, ale uczyłem się go na kursie i nawet nieźle pamiętam.
– No właśnie – uśmiechnęła się promiennie Ciotka Lucy. – Więc pochodzicie sobie razem na ten kurs z naszą Lodzieńką, poćwiczycie… a potem kto wie? Taniec sprzyja rozkwitowi uczuć…
Lodzia spojrzała na nią z politowaniem. Tak grubymi nićmi szyte sugestie były aż niesmaczne. Uznała jednak, że tak czy inaczej wypada jej podjąć rozmowę z Karolem, obok którego usadzono ją przy stole.
– Co studiujesz? – zapytała od niechcenia, sięgając po cukiernicę.
– Stosunki międzynarodowe – odparł z dumą, przysuwając sobie talerzyk z makowcem i sięgając po widelczyk.
– Ciekawe – przyznała uprzejmie. – Na którym jesteś roku?
– Na trzecim. Zaczynam już powoli pisać pracę dyplomową.
– Aha. Fajnie.
– A ty?
– Ja dopiero zdaję maturę w tym roku.
– Tak, wiem – kiwnął głową Karol. – Ale gdzie wybierasz się na studia?
– Myślę o polonistyce.
– O polonistyce? – skrzywił się. – Przecież to zupełnie niepraktyczne…
Lodzia uśmiechnęła się.
– Myślisz, że stosunki są praktyczniejsze?
– Lodzieńko, podaj jeszcze kawałek tego makowca – przerwała jej Babcia. – I usiądź ładnie, dziecko, nie nachylaj się tak nad stołem, plecy prosto.
Lodzia pokręciła głową z miną cierpiętnicy, ale posłusznie wyprostowała się na krześle i sięgnęła po nóż do makowca. Podając Babci zgrabnie ukrojony kawałek ciasta, ukradkiem zerknęła na zegar wiszący nad kominkiem, starając się określić, jak długo jeszcze będzie musiała się tak męczyć. Zbliżała się dopiero dziewiętnasta. Podwieczorek zapoznawczy potrwa niewątpliwie jeszcze z godzinę, trzeba będzie wytrzymać mniej więcej drugie tyle…
– Klocia ma w weekend przygotować te wszystkie dodatkowe dokumenty – mówiła tymczasem do Babci Ciotka Lucy, która skończyła już jedzenie i wygodnie usadowiła się w sąsiednim fotelu. – Skopiujemy i pan mecenas to przejrzy, oceni, czy się przydadzą czy nie. W poniedziałek wszystko mu zawieziemy, już się umówiłam z Klocią na dziewiątą.
„Koniec” – pomyślała z rezygnacją Lodzia. – „Wsiadła na Klocię i mecenasa, mamy pół godziny z głowy.”
Od półtora miesiąca Ciotka Lucy pasjonowała się skomplikowaną sprawą spadkową swojej przyjaciółki Kloci, która uczyniła ją w tej kwestii swą nieodłączną powiernicą. Chodziło o intratną część spadku po stryju ze Szwajcarii, którego cały pozostawiony w Polsce majątek przejęła jedna z kuzynek Kloci na mocy nie do końca wiarygodnych dokumentów. Rzecz była nie tylko zagmatwana, ale i pilna, w związku z czym obie panie co najmniej raz w tygodniu jeździły razem do jakiegoś mecenasa, który zajmował się rozwikłaniem meandrów prawnych sprawy. Za każdym razem dowoziły mu kolejne sterty dokumentów i pracowicie wyszukiwały kolejne, przekopując w tym celu przepastną i – jak zrozumiała Lodzia – pełną skarbów piwnicę Kloci. Od kilku tygodni w domu Makówków rozmawiało się więc albo o zamążpójściu Lodzi, albo właśnie o spadku Kloci, co Lodzia notabene traktowała jako mniejsze zło, choć temat nudził ją do granic możliwości.
– Pan mecenas mówił Kloci, że jest jakaś klauzula, która to reguluje – ciągnęła Ciotka, podczas gdy Babcia kiwała ze zrozumieniem głową. – Może do końca listopada uda się złożyć pismo procesowe. Niby nie ma pośpiechu, ale ta analiza jednak zajmuje dużo czasu…
– A Karolkowi niedawno kupiliśmy samochód – mówiła jednocześnie w drugim końcu salonu kandydatka na teściową Lodzi. – Prawo jazdy ma od osiemnastki, uznaliśmy, że powinien się wprawiać, więc będą mogli z Lodzią jeździć razem na te swoje tańce.
– Czyli będzie po nią podjeżdżał autem! – ucieszyła się Mamusia. – Słyszysz, Lodziu? Będzie ci wygodniej.
– Świetnie, mamo – mruknęła Lodzia, starając się pamiętać o prostych plecach.
Nudziła się jak mops, postanowiła więc znów nawiązać rozmowę z Karolem, zajętym pilnie konsumpcją już trzeciego kawałka wyśmienitego makowca Ciotki Lucy.
– A powiedz mi… – zaczęła.
W tym momencie niczym salwa z armaty zabrzmiał dzwonek u drzwi.
– A któż to się tak dobija? – wzdrygnęła się z niesmakiem Babcia. – Pewnie Matylda spod czwórki, ona nigdy nie nauczy się manier… Lodziu, idź zobaczyć.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Dalsze części:
Rozdział I (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)
Mateusz
11 kwietnia 2019Fajny tekst 🙂 Sama pisałaś?
Katarzyna Demańska
11 kwietnia 2019Co za pytanie, oczywiście, że sama, to przecież mój blog pisarski 🙂 Dziękuję za miłe słowo. To dopiero początek opowieści, akcja jeszcze nie zdążyła się rozpędzić.