Lodzia Makówkówna – Rozdział IX (cz. 3)

– Zobaczymy – powiedziała zachowawczo. – On na razie siedzi w domu, normalnie chodzić będzie mógł pewnie dopiero w marcu.

– Dobrze, Lea, nie ma ognia. Miej to po prostu na względzie. Zaręczyny przecież i tak planujesz dopiero w wakacje? – upewnił się. – Tak przynajmniej powiedziałaś Majkowi…

Lodzia znów uśmiechnęła się z rozbawieniem na myśl o tym, że Majk przekablował mu wszystko, co powiedziała mu o Karolu. W jej oczach zabłysły przekorne iskierki.

– Raczej tak – odparła rzeczowym tonem. – Ale to się jeszcze może zmienić. Moja mama prowadzi intensywne negocjacje z moją przyszłą teściową, sprawa nabiera rumieńców, więc niewykluczone, że padnie pomysł, żeby zrobić to wcześniej.

– Czyli? – zapytał szybko.

– Czyli na przykład tuż przed maturą, w okolicach moich urodzin – odparła beztrosko, tłumiąc parsknięcie śmiechem. – Ja sama myślę, że to byłby nawet niezły termin…

– W okolicach twoich urodzin – powtórzył powoli Pablo. – Rzeczywiście, mówiłaś mi na studniówce, że urodziny masz w kwietniu. Zapamiętałem to, bo ja też jestem z kwietnia, wiesz?

Serce mocniej jej zabiło. Fatum… – zabrzmiały jej echem w głowie słowa Julki. – Przeznaczenie

– O, widzisz, ciekawy zbieg okoliczności – stwierdziła obojętnym tonem. – Ale to nic nadzwyczajnego, miesięcy w roku jest przecież tylko dwanaście… W klasie też mam jeszcze dwie osoby urodzone w kwietniu, rok temu razem robiliśmy symboliczną osiemnastkę. A druga transza była w maju, wtedy to chyba z sześć osób miało urodziny.

– Majk też jest z maja – podchwycił Pablo. – Mówi na siebie „majowy Majk” i wyrzuca mi zawsze ten miesiąc starszeństwa… Którego dokładnie masz te urodziny?

– Osiemnastego.

Zamilkł na dłuższą chwilę. Lodzia odjęła telefon od ucha i spojrzała na wyświetlacz, aby upewnić się, że połączenie trwa. Trwało.

– Żartujesz, Lea – powiedział wreszcie cicho Pablo, jakimś innym tonem.

– Dlaczego żartuję? – zdziwiła się.

– Ja też urodziłem się osiemnastego kwietnia.

W jego głosie zabrzmiało nieudawane zaskoczenie. Tym razem to Lodzia zaniemówiła na kilka długich sekund.

– Blefujesz – powiedziała w końcu z niedowierzaniem.

– Nie, kochanie – odparł już normalnym głosem. – Jeśli chcesz, możemy porównać pesele… Pierwsza i druga cyfra wprawdzie się nie zgodzą – zaśmiał się – ale cztery kolejne będą te same. Co ty na to? Taki zbieg okoliczności zdarza się zdecydowanie rzadziej.

– To prawda – wyszeptała.

– To dlatego zawsze tak na siebie wpadamy – ciągnął żartobliwie. – I tak nam się świetnie razem tańczy… Gwiazd nie oszukasz, kociaku. Powinnaś była od razu dać mi ten numer telefonu.

– Jasne! – prychnęła Lodzia, od razu odzyskując równowagę. – Pogadaj mi jeszcze o gwiazdach! Dwie pierwsze cyfry peselu jednak swoje robią. A zwłaszcza ich różnica.

– Nie zaprzeczę – zaśmiał się. – Trzynastka ma bogatą symbolikę.

– Jest pechowa, proszę pana.

– Tak mówią – przyznał beztrosko. – Ale my przecież jesteśmy rozsądni i nie wierzymy w takie zabobony, prawda, gwiazdeczko? Widzisz? Wiedziałem, jak cię nazwać…

Uśmiechnęła się do siebie.

– Tak czy owak dobrze się składa – ciągnął z zadowoleniem Pablo. – Dzięki temu zbiegowi okoliczności będziemy mogli regularnie piec dwie pieczenie przy jednym ogniu.

– To znaczy? – zaniepokoiła się.

– Będziemy sobie co roku razem organizować urodziny – wyjaśnił spokojnie. – Takie łączone imprezy zawsze wypadają korzystniej, mniejsze koszty, mniej zachodu…

– No, nie wiem – odparła z przekąsem. – Byłby z tym wielki problem logistyczny. Świeczki by się nie pomieściły na torcie. Moje bez problemu, ale twoje?

– Ech, nie bądź złośliwa, kochanie – po głosie słychać było, że się uśmiechał. – Z mojego podeszłego wieku da się wyciągnąć różne korzyści. Jeszcze się o tym przekonasz.

– Wcale nie chcę się przekonywać – zapewniła go z powagą.

– Cóż, porozmawiamy o tym jeszcze – odparł luźnym tonem. – W każdym razie podoba mi się nasze dzisiejsze odkrycie. A co do spotkania na kawie… odezwę się w poniedziałek i umówimy się już konkretnie. O której mogę zadzwonić? Pewnie wieczorem, jak teraz?

„Nie brnij w to, Lodziu” – szepnął jej głos rozsądku. – „Wpakujesz się w tarapaty!”

– Wieczorem – odparła cicho.

– Dobrze, tak się umawiamy – powiedział stanowczo. – Musimy koniecznie spotkać się jak najszybciej, żeby ułożyć nowy regulamin, skoro ten stary został przez ciebie anulowany.

– Racja – przyznała skwapliwie. – I bądź pewien, że tym razem będę uważniejsza w określaniu kluczowych punktów, przemyślę odpowiednie klauzule…

– Zaraz, zaraz, kociaku – zaprotestował poważnym tonem. – Nie rozpędzaj się tak, ma być sprawiedliwie. Ty już raz układałaś regulamin. Teraz moja kolej.

– Chyba żartujesz! – oburzyła się natychmiast Lodzia. – Ty miałbyś układać dla mnie regulamin?! Nigdy w życiu się na to nie zgodzę. Ładnie bym na tym wyszła! Mowy nie ma, szachraju… żadnych regulaminów!

– I to właśnie chciałem usłyszeć! – zaśmiał się triumfalnie Pablo. – Pamiętaj, kochanie, sama to powiedziałaś: żadnych regulaminów.

– Ach, ty draniu! – roześmiała się. – Gdzie ty się nauczyłeś tak manipulować?

– Manipulować? – zdziwił się. – Zawsze myślałem, że to się nazywa „negocjować warunki”.

Lodzia śmiała się serdecznie, zaskoczona łatwością, z jaką dała mu się podpuścić.

„Ech, łobuz!” – pomyślała z nagłą czułością. – „Jak ja uwielbiam z nim gadać…”

– Na razie, Pablo – powiedziała ciepło. – Zadzwoń w poniedziałek wieczorem. I nie daj się zjeść w tej robocie.

– Nie dam się, gwiazdeczko – zapewnił ją wesoło. – Za wiele mam do stracenia. Do poniedziałku, maleńka. Trzymaj się… i myśl o mnie.

Rozłączył się. Długo jeszcze siedziała nieruchomo, wpatrując się w trzymany w dłoni telefon. Dźwięk jego niskiego głosu wciąż pobrzmiewał jej w uszach, wibrował w nich przyjemnie…

– Myśl o mnie – powtórzyła szeptem jego ostatnie słowa. – Jasne… Tak, jakbym bez przerwy o tobie nie myślała, bandziorze!

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2)

Dalsze części:

Rozdział IX (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz