– Lodźka, powiem ci, że super jest ten twój bandzior – szepnęła tymczasem Julka, przechylając się przez fotel do przyjaciółki. – Nie spodziewałam się… Elegancki i uprzejmy jak cholera, a przy tym luźny gość, da się z nim gadać, w ogóle nie czuje się dystansu. No i wcale nie wygląda aż tak staro, co ty od niego chcesz?
– Nic od niego nie chcę – odparła również szeptem Lodzia. – Zaraz i tak go spławiam.
– No coś ty?! – rzuciła z oburzeniem Julka. – Taki fajny facet! Zwariowałaś, nie spławiaj go całkowicie, tak super tańczyliście… poza tym chyba widzisz, jak on na ciebie patrzy!
– Tym gorzej – odszepnęła Lodzia, odwróciła się na siedzeniu i spojrzała wymownie na przyjaciółkę. – Jak sądzisz, o co mu może chodzić?
Julka wyprostowała się i popatrzyła na nią zaskoczonym wzrokiem.
– Myślisz, że?… – zawahała się, poważniejąc.
– Nie myślę, tylko wiem – odparła stanowczo Lodzia. – Nie bądź naiwna, Jula. To jest stary wyga, wolny strzelec lat trzydzieści dwa, który sądzi, że trafia mu się passa na gorącą przygodę z licealistką. Myślisz, że tacy przepuszczają takie okazje? Nie bój się, on dobrze wie, co robi. Prawie się nie znamy, dopiero od paru godzin wiem, jak ma na imię, a już próbował mnie podchodzić w tańcu… i to doskonale wiedząc, że mam narzeczonego. Musiałam go ustawić do pionu. Nie, nic z tego, niedoczekanie… Mam z nim układ, że po studniówce się rozstajemy i dopilnuję tego. Super się z nim bawiłam, ale na tym koniec.
– Hmm – mruknęła Julka. – Pewnie masz rację, sama to czujesz najlepiej… Szkoda, bo naprawdę jest fajny. Zresztą przyznaj się, Lodźka – dodała konspiracyjnie. – Tak między nami… tylko nie ściemniaj! Podoba ci się bandzior, co?
– Nie powiem, że nie – westchnęła Lodzia, zagłębiając się z powrotem w fotel i zapatrując się w oprószoną lekko śniegiem przednią szybę. – Sądzisz, że zaprosiłabym go na studniówkę, gdyby mi się nie podobał?… Tylko co z tego, Jula? Nie wpakuję się w nic takiego, mowy nie ma, jeszcze tyle rozumu mi zostało…
Pablo tymczasem podał Szymonowi rękę na pożegnanie i wsiadł z powrotem do samochodu.
– Już jestem, przepraszam, dziewczyny – powiedział wesoło, zwalniając hamulec ręczny i ruszając powoli ośnieżoną uliczką. – Jedziemy teraz do was. Gdzie dokładnie wyładowujemy pierwszą połowę bagażnika?
– Na Olchowej – odparła Julka i pokiwała z uśmiechem głową. – Szymek ma dzisiaj szczęście, upiekło mu się noszenie mi tych gratów!
– Szymek jest super gość – oznajmił stanowczym tonem Pablo. – Nie zdążyłem z nim dłużej pogadać, ale nic straconego, umówiliśmy się w czwartek na piwko. Akurat spotykam się ze znajomymi, uprzedzę ich, że będę miał trójkę młodych gości… Bo oczywiście na was też liczę, dziewczyny – mrugnął znacząco do Lodzi.
Spojrzała na niego z niepokojem. Czyżby to był jego sprytny plan ominięcia umowy i podtrzymania z nią kontaktu?
– Przypominam ci, że ja nie piję piwa – zauważyła chłodno.
– Pamiętam – uśmiechnął się, znów zerkając na nią znad kierownicy. – Ale umawialiśmy się przecież, że twoje piwo wypiję ja, a Majk ma dobrą kawę, soki… co tylko zechcesz, kochanie.
– Umówiliście się w Anabelli? – podchwyciła Julka.
– A gdzieżby indziej? – zdziwił się Pablo. – To najlepszy lokal w Lublinie.
– Ja do Anabelli i tak nie idę – zastrzegła Lodzia. – Jestem tam dożywotnio spalona po tym numerze z policją.
– A skąd spalona! – roześmiał się. – Daj spokój, Lea, nikt cię przecież nie skojarzy z tą akcją… Przemyślcie sprawę, dziewczyny, tym razem ja zapraszam. Przedstawię wam moją paczkę, zobaczycie, jacy to świetni ludzie, zwłaszcza jednego z nich musisz koniecznie poznać, gwiazdeczko – tu puścił łobuzerskie oko do Lodzi. – Nie wymagam, żebyście odpowiedziały od razu, zastanówcie się i dajcie mi znać przez Szymka, okej?
– Okej – odparła ochoczo Julka, ignorując mordercze spojrzenie przyjaciółki.
Lodzia milczała. Choć irytował ją zbyt jawnie okazywany entuzjazm Julki, jej serce ogarnęło przyjemne ciepło wobec perspektywy kolejnego spotkania z bandziorem.
„A to szuler!” – pomyślała z uznaniem. – „Nie proponuje mi słodkiego tête-à-tête*, bo dobrze wie, że się nie zgodzę, tylko zaprasza na piwo Szymka, a mnie i Julę niby przy okazji…”
Nie mogła nie docenić tego chytrego pomysłu i w głębi duszy zaimponowała jej żywa inteligencja, której dowód po raz kolejny dał bandzior. Widząc reakcję Julki, nie miała wątpliwości, że oboje z Szymonem będą namawiać ją na to czwartkowe wyjście, próbowała więc przeanalizować, jakie ryzyko wiązałoby się z tym planem. Wieczór w większym gronie obiektywnie nie wydawał się niebezpieczny, lecz przecież umawiali się, że po studniówce nie będą podtrzymywać kontaktu… Pablo jednak najwyraźniej nie miał zamiaru zrezygnować.
„Nie odpuszcza, ale i nie forsuje” – pomyślała z lekkim zdziwieniem. – „Może lubi dłuższe polowania?”
Neutralnie brzmiąca propozycja zbiorowego spotkania w Anabelli mimo wszystko ją uspokoiła, oznaczała bowiem, że dziś już raczej nie będzie żadnych niepotrzebnych scen. Od samego początku podskórnie bała się, że odwożąc ją po studniówce, rozzuchwalony bandzior będzie chciał uzyskać coś więcej, zaprosić ją do siebie na upojną kontynuację wieczoru albo coś w tym stylu, że wyjdzie z tego jakaś trudna, nieprzyjemna sytuacja. Ale teraz już się nie bała. Była czwarta nad ranem, trzaskający mróz, za nimi wiele godzin szalonego tańca… Nawet taki gorący bandzior musiał być potwornie zmęczony.
„Odłoży to sobie na inny raz” – pomyślała kpiąco. – „Po takim wycisku nawet Casanova marzy tylko o tym, żeby zwyczajnie położyć się do łóżka i wyspać!”
_______________________________________________________________________
* tête-à-tête (fr.) – sam na sam.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)
Dalsze części:
Rozdział VII (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)