– Niezłe jaja były z tym prokuratorem, nie, Lodźka? – zaśmiała się Julka, susząc ręce pod suszarką. – Wyobrażasz sobie ich miny, kiedy się spotkali w areszcie?
Po tym, jak muzyka ucichła na dłużej i towarzystwo wróciło do stolika, wyszły obie z Lodzią do łazienki, gdzie mogły spokojnie wymienić kilka uwag.
– Daj spokój! – parsknęła śmiechem Lodzia. – Namieszałam tak, że policjanci z całego miasta się ze mnie śmieją! Właśnie gadałam chwilę z Wojtkiem o tym zabójstwie na Wertera, mówi, że już to prawie wyjaśnili, niedługo mają kończyć śledztwo. Jak sobie pomyślę, ile mnie to nerwów kosztowało…
– Pablo ma cały wachlarz ciekawych znajomości – pokiwała głową Julka. – Pamiętasz, jak gadał z naszym Bufonem na studniówce? Jak ze starym kumplem… I zobacz, skoro on pracuje tu gdzieś na górze, to przecież nic dziwnego, że tak często go spotykałaś w okolicy.
– Już dawno na to wpadłam, Jula – uśmiechnęła się Lodzia. – Sama widzisz, że to nie było żadne fatum, tylko prosty rachunek prawdopodobieństwa.
Wróciły na salę. Pablo stał teraz nieco z boku w towarzystwie Wojtka i Szymona, Kajtek gawędził po cichu z Maćkiem, natomiast wszystkie kobiety pochylały się stłoczone przy stoliku nad kartą z menu, którą pokazywał im Majk.
– O, zwłaszcza to ci polecam! – mówił właśnie Majk do Justyny. – Nasza pani Wiesia robi takie zrazy, że gały wychodzą. Jest nawet paru stałych klientów, którzy przychodzą do nas tylko na to.
– No, ale czekaj, a masz do tego jakieś sałatki? – zapytała Justyna.
– Tu sobie przejrzyj, na drugiej stronie. Do wyboru, do koloru.
– Będziecie coś jeść? – zdziwiła się Lodzia, siadając na swoim krześle.
– Nie, Lodziu, teraz nie – odparła Dominika. – Sprawdzamy tylko, co Majk ma w karcie, bo Justysia planuje zrobić tu Wojtkowi urodziny.
– Aha – pokiwała głową Justyna. – Majk, pokaż jeszcze, jakie masz ciasta. Szarlotka, tiramisu… wuzetka… słaby wybór, powiem ci. Samych rodzajów piwa masz pięć razy więcej.
– A ty myślisz, że co to jest, ciastkarnia? – obruszył się Majk. – Co za naród, te kobiety, kapryszą jak księżniczki! Mogę ci sprowadzić z zaprzyjaźnionej cukierni, co tylko chcesz, bylebyś powiedziała odpowiednio wcześniej!
– Spokojnie, Majk, nie burz się – zaśmiała się Asia. – Wszyscy wiemy, że jak porządna impreza, to tylko u ciebie! Ale sam rozumiesz, Justynka musi mieć pewność, że teściowa będzie zadowolona…
– I widzisz? – zatriumfował Majk. – To jest kolejny powód, dla którego wolę żyć sobie spokojnie w wolnym stanie! Wy mnie ciągle tylko swatacie, dziewczyny, jakieś matrymonialne pułapki na mnie zastawiacie, a żadna ani piśnie o ciemnych stronach tego przedsięwzięcia. Powiedzcie mi, bardzo proszę, po co komu teściowa?
– To jest niepożądany produkt uboczny – przyznała Asia. – Ale da się z tym żyć.
– Plusy i tak przeważają nad minusami – zapewniła go Dominika. – Dałbyś sobie radę.
– Pewnie, że bym dał! – zaśmiał się lekceważąco Majk. – Teściowa jadłaby mi z ręki! Tylko wytłumacz mi logicznie, po co mi to?
– Szkoda zachodu, Dominisiu – uśmiechnęła się Anita. – Nic do niego nie dotrze, on nie poczuł jeszcze tego bluesa… Zaczekaj, Majk, aż ci jakaś niewiasta porządnie zawróci w głowie, inaczej będziesz śpiewał!
– Nie bój się, jestem na to wyjątkowo odporny – zapewnił ją Majk. – Bardziej, niż myślicie.
– Jak dalej będziesz taki odporny, to niedługo wypadniesz z gry – zauważyła Dominika.
– Nie przesadzasz trochę, skarbie? – Majk spojrzał na nią z pobłażaniem. – Ja do osiemdziesiątki nie wypadnę z gry, mnie wszystkie dziewczyny kochają! I naprawdę nie rozumiem, po co miałbym dobrowolnie zakładać sobie kajdany…
– Czekaj, przypomnę ci to kiedyś, pajacu! – zaśmiała się Justyna, zamykając kartę z menu i wymierzając ją w stronę Majka. – Nagrajcie te jego deklaracje na dyktafon, dziewczyny, będziemy miały na niego haka w swoim czasie!
– Nie boję się takich haków – wzruszył ramionami Majk. – Najpierw sam bym musiał jakiś łyknąć… a to mi nie grozi, zapewniam cię. Poza tym mówiłem, że jestem jeszcze za młody.
– Widziałyście młodzieniaszka? – zakpiła Dominika. – Ty lepiej zbieraj oszczędności, cwaniaku. Jeszcze trochę i ta zabójcza czupryna ci posiwieje, wyłysiejesz jak kolano, a wtedy żadna na ciebie nawet nie spojrzy, jeśli nie będziesz przy kasie.
– Nie martw się, są takie, co bardzo lubią łysych – odparował jej Majk. – A mnie nie interesują kobiety, które lecą na kasę… I co żeście się tak wszystkie uparły na mnie? Na Pabla wsiądźcie, będzie sprawiedliwiej, on jest miesiąc starszy ode mnie!
– Wy obaj jesteście siebie warci – pokiwała głową Justyna. – Ale Pablo zaczyna przynajmniej rokować, a z tobą same kłopoty.
– Co ja? – zagadnął Pablo, który podszedł właśnie do nich z Wojtkiem i Szymonem.
– A nic, to tylko te hetery znowu atakują – wyjaśnił mu wesoło Majk, wskazując na swoje rozmówczynie. – Obsiadły mnie jak sępy i dziobią jak zwykle, więc zaproponowałem, żeby dla równowagi pojeździły sobie teraz trochę po tobie.
Pablo uśmiechnął się tylko, siadając na swoim miejscu koło Lodzi.
– Przypominam ci, Majk, że sam zacząłeś – zauważyła uprzejmie Dominika.
– No tak, bo to wszystko przez tę cholerną teściową! – przyznał Majk. – I wy się dziwicie, że nie chcę jej mieć!
Wszyscy roześmiali się.
– To co, panowie, kto chce jeszcze browara? – zmienił temat Majk, podnosząc się z krzesła. – Idę po dostawę, zajrzę tam do Antka przy okazji. Pablo, pijesz?
– Nie, dzięki.
– A wy?
– Dla mnie jeszcze jedno, ostatnie – zgłosił się Wojtek, siadając na krześle obok Justyny, która spojrzała na niego spod oka.
– Nie przesadzasz trochę, kochanie? – zapytała.
– Raz się żyje, Justyś – odparł z uśmiechem, schylając się do niej, obejmując ją ramieniem i całując czule we włosy. – Zwłaszcza że mam anioła stróża, który zgadza się zwieźć moje pijane zwłoki samochodem, a do tego odholować mnie do łóżka… Chyba nie wyrzucisz mnie do rowu na mrozie jak Dominika Kajtka, co, mój aniele?
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Dalsze części:
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)