Lodzia Makówkówna – Rozdział VIII (cz. 12)

Rozmowa potoczyła się dalej, Majk poszedł po piwo, Julka z Szymonem odłączyli się od towarzystwa i udali się w stronę szatni, zaś Anita, Asia, Dominika i Justyna znów pochyliły się nad kartą z menu, analizując strona po stronie kolejne kategorie potraw i napojów.

Pablo sięgnął po butelkę z wodą i odkręcił korek.

– Chcesz trochę, gwiazdeczko? – zaproponował Lodzi, na co skinęła chętnie głową, podstawiając mu swoją szklankę. – Już mnie tu pewnie poobmawiali ze wszystkich stron, łobuzy? – zagadnął, nalewając wody najpierw jej, a potem również sobie.

– Wcale nie, bandziorku – zapewniła go. – Bardzo fajni ludzie. Nigdy bym nie pomyślała, że będę się tak dobrze bawić w o tyle ode mnie starszym towarzystwie.

– Masz tu przecież niekwestionowaną pozycję – zauważył z uśmiechem. – Mówiłem ci już, że to będzie twój dożywotni fanklub, sama widziałaś, jak docenili twój kunszt i pomysłowość w akcjach z szafą na szczotki i z policją. Zwłaszcza Wojtek jest zachwycony, że osobiście poznał słynną panią Leokadię.

– Ja też cieszę się, że mam takiego znajomego – odrzekła wesoło Lodzia. – Ale muszę ci powiedzieć, że straszny z ciebie szachraj i intrygant, Pablo! Specjalnie nie przyznałeś mi się na studniówce, że prokurator od zabójstwa z Wertera to twój kumpel, żeby dzisiaj zrobić takie przedstawienie!

Pablo odchylił się w tył na krześle i przyglądał jej się z lekkim półuśmieszkiem, popijając wodę ze szklanki.

– Zazdroszczę mu – pokiwał melancholijnie głową.

– Komu? – zdziwiła się.

– Wojtkowi. Znasz go dopiero od kilku godzin i już nazywasz go swoim znajomym. A ja tak się staram i nadal mam status nieznajomego… To niesprawiedliwe.

– Takie jest przecież życie! – roześmiała się, spoglądając na niego z przekorą. – Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Sam mówiłeś, że jedni czekają krócej, inni dłużej… a niektórzy nigdy się nie doczekują – podkreśliła znaczącym tonem.

– Ja się doczekam – odparł stanowczo Pablo. – Inna opcja nie wchodzi w grę, kociaku.

Jego przenikliwy wzrok przeszył ją na wskroś jak promień rentgena i wywołał na jej ciele niepokojąco przyjemną gęsią skórkę.

„Nie hipnotyzuj mnie, ty draniu!” – pomyślała, odwracając natychmiast oczy. – „Cholerny bałamucie!”

– Co za pewność siebie – wydęła drwiąco wargi. – Nie ma to jak być megalomanem i pyszałkiem, a do tego uzurpatorem… Nigdy jeszcze się nie przeliczyłeś?

– Co prawda mam mało czasu – ciągnął w zamyśleniu Pablo, ignorując zupełnie jej uwagę. – Zwłaszcza że na początek muszę się jeszcze rozprawić z konkurencją…

– Kiedyś wyrżniesz z tym krzesłem, zobaczysz – ostrzegła go, starając się zmienić temat.

Uśmiechnął się, powrócił z krzesłem do pionu, odstawił na bok szklankę z niedopitą wodą, po czym oparł łokcie na stole i pochylił się w jej kierunku.

– Dasz mi wreszcie ten numer telefonu, Lea?

– Przecież mówiłam, że nie daję go nieznajomym.

– Naprawdę nie zrobisz dla mnie wyjątku? Mam już pewne zasługi na koncie, zaplotłem ci przecież warkocz. Starałem się bardzo i sama przyznałaś, że wyszło mi całkiem nieźle. Mogłabyś mnie za to awansować chociaż o jedno oczko – uśmiechnął się do niej przymilnie. – Nie wierzę, że jesteś aż tak niesprawiedliwą gwiazdeczką…

Lodzia przypomniała sobie nagle czekające na nią u Basi niezapominajki i pomyślała o wysiłku, jaki Pablo – bez względu na cel, jaki chciał osiągnąć – musiał włożyć w to, by w tak krótkim czasie zdobyć je dla niej w środku zimy.

– No… dobrze, niech ci będzie – odparła łaskawym tonem. – Za dotychczasowe zasługi mogę cię awansować na stanowisko dalszego znajomego.

– Dobre i to! – roześmiał się Pablo. – To zawsze jakiś krok do przodu i perspektywa na przyszłość… Mam nadzieję, że dalszy znajomy ma prawo dostać numer telefonu?

– Owszem – odparła z powagą. – Ale może dzwonić maksymalnie raz w tygodniu i nie wolno mu smsować.

– Rozumiem – kiwnął głową, spoglądając na nią z rozbawieniem. – Jak każesz, kochanie. Zastosuję się ściśle do regulaminu i będę sumiennie przestrzegał tych limitów.

W tym momencie do stolika, przy którym siedzieli, podszedł energicznym krokiem jakiś elegancko ubrany, lekko łysiejący mężczyzna w wieku około czterdziestu lat.

– O, Piotrek! – zawołała zdziwiona Anita. – Pablo, patrz, kogo nam tu jeszcze przywiało o tej porze!

– Cześć, stary – powiedział Pablo, podnosząc się z krzesła i wyciągając rękę do nowo przybyłego. – Co tak późno? Załapujesz się na samą końcówkę.

Przybysz machnął niecierpliwie ręką.

– Zwijajcie się piorunem, Pablo i Anita, na dzisiaj koniec imprezy – rzucił stanowczym tonem. – Jesteście mi potrzebni na górze.

– A co to, polecenie służbowe? – zdumiał się Pablo. – Jesteśmy poza godzinami pracy.

– Ale o co chodzi? – zaniepokoiła się Anita.

– Sama popatrz – Piotrek otworzył trzymaną w ręku teczkę, wyciągnął z niej plik dokumentów i wręczył jej szerokim gestem. – Przyszła ekspertyza od Malczaka, odebrałem polecony tuż przed zamknięciem poczty i przejrzałem to u siebie. Mamy kompletną wtopę, jutro trzeba będzie zupełnie inaczej to rozegrać… Pablo, chodź tu i zerknij, może masz od razu jakiś pomysł, jak wyjść z tego szamba. Mamy czas do rana do dziesiątej. Jacek ma zaraz dojechać.

Pablo spojrzał przepraszająco na Lodzię i podszedł do nich z chmurną, niezadowoloną miną. Usiedli we trójkę przy sąsiednim stoliku i pochylili się nad papierami.

– No i już ich zaciąga do roboty – pokręciła głową Dominika. – Spokoju chwili nie da…

– No, ale jak mają wtopę, to co zrobić? – zauważył Kajtek, obserwując ich ze współczuciem. – Do rana pewnie posiedzą w tych kwitach. Ciekawe, co wtopili…

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Dalsze części:

Rozdział VIII (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


One Comments

  • Hana

    8 lipca 2019

    Dobrze się to czyta.

    Reply

Dodaj komentarz