Lodzia Makówkówna – Rozdział X (cz. 7)

W drodze powrotnej ze szkoły, pożegnawszy się jak zwykle z Julką na skrzyżowaniu uliczek rozchodzących się w kierunku ich domów, Lodzia poczekała, aż przyjaciółka zniknie za rogiem, po czym zawróciła i ruszyła szybkim krokiem w stronę przyległego do osiedla parku, obok którego znajdował się kościół, galeria sklepów, niewielkie targowisko i budynki administracji z rozległym parkingiem. Dziewczyna poszła wzdłuż ogrodzenia administracji, minęła zatłoczone o tej porze sklepy i weszła bocznym wejściem do kościoła. Był na szczęście otwarty, choć prawie pusty, tylko kilka pań z kółka różańcowego modliło się w milczeniu przed samym ołtarzem tonącym w półmroku pochmurnego, lutowego popołudnia.

Lodzia cichutko wsunęła się do jednej z ostatnich ławek, uklękła i ukryła twarz w dłoniach. Wydarzenia ostatnich tygodni, a w szczególności dzisiejsze słowa Grzela tak dalece zaburzyły spokój jej duszy, że w naturalnym odruchu poczuła głęboką potrzebę zwrócenia się o radę i pomoc… lecz nie do ludzi, z którymi jeszcze nie potrafiła lub nie miała odwagi o tym rozmawiać – a do Boga.

„Ja przecież wiem, że robię źle” – spowiadała się w myślach z pokorą. – „Sama pakuję się w tarapaty, podczas gdy powinnam natychmiast to zakończyć i wyleczyć się z tego, zanim zrobię coś naprawdę głupiego. Wiem… rozumiem to doskonale, Panie Boże… Ale nie mam na to wystarczająco siły. Nie umiem zerwać z nim kontaktu. Powinnam, a nie umiem, nie potrafię…”

Podniosła głowę i zamyślonym wzrokiem zapatrzyła się w skąpany w ponurym mroku ołtarz, na tle którego powolutku wyświetliła jej się blada, przymglona wizja ciemnych oczu Pabla. Zacisnęła szybko powieki, aby ją odegnać.

„I po co postawiłeś mi na drodze tego bandziora?” – zapytała z wyrzutem. – „Ja Cię o to wcale nie prosiłam, nie zamawiałam na razie żadnego faceta, a tym bardziej takiego gagatka jak on… To przecież stary donżuan z bogatym doświadczeniem, sprytny adwokat, który lubi się zabawić po godzinach pracy… nadziany playboy, przygodowy gość… Grzelo sam by tego nie wymyślił, tamci w Anabelli też to zresztą jasno mówili. Statystyki podbojów! I w tym wszystkim ja… naiwna idealistka… Dlaczego akurat w nim musiałam się zakochać po raz pierwszy w życiu? I od razu tak mocno… jak na złość! Przecież to karykatura czystego i wiernego Rycerza z moich marzeń, jakby ktoś mu założył maskę klauna! Czy to ma być dla mnie jakaś próba?”

Westchnęła, otworzyła oczy i znów utkwiła tępy wzrok w ołtarzu. Panująca w kościele cisza aż dudniła jej w uszach, przytłaczała swą powagą i monumentalnym spokojem.

„No dobrze, Panie Boże” – ciągnęła w myślach pojednawczo. – „Domyślam się, że to jest po coś potrzebne, widocznie z jakiegoś powodu muszę wycierpieć swoje. Nie mam pojęcia, za co i po co, wystarczy, że Ty to wiesz… Ale skoro już mnie wpakowałeś w takie bagno, to teraz pomóż mi z niego wyjść. Proszę Cię, wyciągnij mnie z tego… daj mi chociaż jakiś sygnał, że nie zostawisz mnie z tym samej… że dasz mi wystarczająco siły, żebym umiała to przetrzymać. I że to się dla mnie źle nie skończy…”

Ledwie ta myśl wybrzmiała w jej głowie, przez kolorowe szybki wielkiego witraża bocznej nawy do wnętrza kościoła wpadł jasny promień słońca, który przebił się niespodziewanie przez zasłaniające zimowe niebo chmury. Promień ów przeniknął przez witraż i ukosem oświetlił rozproszonym, barwnym światłem schodki przed ołtarzem. Trwało to zaledwie kilka sekund, po czym chmury znów zasnuły szczelnie niebo, a kościół zatonął w jeszcze głębszym półmroku.

Zastygła w bezruchu Lodzia jeszcze przez kilka długich minut wpatrywała się w ciemny już witraż, po czym westchnęła i pokiwała powoli głową ze smutnym uśmiechem.

– Dzięki – szepnęła, podnosząc się z klęczek.

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6)

Dalsze części:

Rozdział X (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz