Pablo, który akurat wykonywał na skrzyżowaniu wymagający uwagi manewr, dopiero teraz zerknął na nią znad kierownicy, napotkał jej szeroko otwarte, wystraszone oczy i drgnął, jakby poraził go prąd. Rysy ścięły mu się momentalnie, pobladł i zagryzł wargi, przez jego twarz przemknął straszliwy, mroczny cień… Jechali dalej w ciążącym jak głaz milczeniu, Lodzi wydawało się, że na tle szumu silnika słychać dudniące uderzenia jej serca.
„Jestem taka głupia!” – myślała gorzko. – „Taka strasznie, niemożliwie głupia!”
Pablo zwolnił, wrzucił prawy kierunkowskaz, zjechał w pustą zatoczkę dla taksówek i zatrzymał samochód. Drżała teraz na całym ciele, na wpół przytomna z niepokoju. Odwrócił się do niej, opierając ramię na kierownicy i popatrzył na nią poważnym, twardym wzrokiem. W półmroku jego oczy były całkiem czarne, nie było w nich ani iskierki światła. Milczał przez długą chwilę, po czym powoli pokręcił głową.
– Mylisz się, Lea – powiedział bardzo niskim, cichym głosem. – Cholernie się mylisz. Za kogo ty mnie masz? Ja wiem, że ty mi nie ufasz od początku… wiem i doskonale to rozumiem. Ale naprawdę myślisz, że jestem takim śmieciem?
Odwróciła od niego bladą jak kreda twarz. On zaś, nie czekając na odpowiedź, obrócił się z powrotem do kierownicy, włączył lewy kierunkowskaz i przepuściwszy dwa nadjeżdżające z tyłu samochody, z wizgiem opon wyjechał z zatoczki i zawrócił, dodając mocno gazu.
Jechali teraz szybko, w milczeniu, kierując się prosto na jej osiedle. Siedziała wbita w fotel, ze ściśniętym sercem, bliska łez. Miała świadomość, że nie do końca ją zrozumiał, ale wyjaśnienia nie wchodziły przecież w grę… Widziała, że był wzburzony, przez pierwszych kilkaset metrów jechali z nieprzepisową prędkością, biorąc ostro zakręty, silnik wył przy zmianie biegów. Kątem oka obserwowała jego dłoń przekładającą stanowczymi ruchami dźwignię, nie miała jednak odwagi podnieść oczu na jego twarz. Powoli, w miarę jak zbliżali się w jej okolicę, Pablo uspokajał się i coraz bardziej opanowywał, samochód zwolnił do przepisowej prędkości, silnik znów pracował normalnie, harmonijnie.
Zatrzymali się w tym samym miejscu co zwykle, za rogiem Jeżynowej. Wysiadł bez słowa i otworzył jej drzwi, a następnie zatrzasnął je za nią i podszedł do bagażnika, skąd wyjął jej plecak i pudełko po cieście. Wzięła je na wpół mechanicznie z jego rąk.
– Jeszcze raz dziękuję ci za tamto ciasto, Lea – powiedział swym zwykłym, ciepłym głosem.
– Nie ma za co, bandziorku – szepnęła, ledwie łapiąc oddech.
Stali nieruchomo naprzeciw siebie. Na twarzy Pabla, spokojnej teraz i skomponowanej, pojawił się lekki uśmiech, zauważyła jednak, że jego oczy się nie śmiały.
– Trzymaj się, gwiazdeczko. Zadzwonię po weekendzie. I umawiamy się wstępnie na siedemnastego u Majka, prawda?
– Nie wiem, Pablo – odrzekła cicho, z trudem. – Zastanowię się jeszcze.
– Dobrze – skinął głową. – Nie będę nalegał na natychmiastową deklarację, nie chcę narazić się na bicie, siekanie tasakiem i polewanie jodyną… Jednak ufam, że rozpatrzysz moje zaproszenie pozytywnie.
Łzy nieubłaganie napływały jej do oczu. Próbowała z całych sił je opanować.
– Pablo? – wyszeptała z determinacją.
– Słucham cię, kochanie?
– Nie dzwoń do mnie… przynajmniej przez jakiś czas.
Przy ostatnich sylabach jej szept był ledwie dosłyszalny. Pablo milczał przez dłuższą chwilę, przygryzając lekko wargi, z twarzą obleczoną szarym cieniem.
– Jak każesz, gwiazdeczko – powiedział w końcu cichym, poważnym głosem. – Dżinn spełnia wszystkie życzenia, nawet te, które kosztują go życie. Na twój rozkaz na jakiś czas wrócę do statusu nieznajomego i będę czekał cierpliwie, aż znów mnie awansujesz.
Postąpił o pół kroku do przodu i pochylił się lekko ku niej.
– Dziękuję ci za dzisiejszy wieczór, Lea – powiedział jeszcze ciszej. – I przepraszam, że nie zapytałem cię jasno, czy chcesz jechać do mnie. Chciałem ci pokazać ten projekt Maćka, zajęłoby nam to co najwyżej pół godziny. Nie pomyślałem w swojej bezdennej głupocie, jak to mogło wyglądać z twojej strony. W moim wieku powinienem już trochę więcej myśleć, a tymczasem… cóż, nie popisałem się dzisiaj. Nie miej mi tego za złe, kochanie. I nie mówmy już o tym, dobrze?
Pokiwała głową, połykając łzy.
– Wracaj do domu, skarbie – podjął łagodnie. – A ja odjeżdżam, zanim ktoś od ciebie zauważy, że spotykasz się nie z tym facetem, co trzeba. Nie chcę cię narażać na niepotrzebne pytania i komentarze. Nie chcę, żebyś miała przeze mnie jakiekolwiek problemy. Cóż… do jakiegoś następnego, Lea. Moja gwiazdeczko… moja mała dziewczynko…
W jego głosie przy ostatnich słowach zabrzmiał jakiś inny, dziwnie czuły i czysty ton… Odwróciła szybko twarz, żeby nie zobaczył łez, które wypłynęły właśnie z jej oczu i pociekły po policzkach. Poczuła, jak ujmuje ostrożnie jej dłoń i schyliwszy się, muska ją delikatnie ustami. Słyszała, jak wsiada do samochodu, zatrzaskuje drzwi i odjeżdża. Za chwilę dźwięk silnika ucichł w oddali, zapanowała cisza. Z jej piersi wyrwał się bolesny, zduszony szloch.
– I po co? – wyszeptała przez łzy. – Po co mi to było? Dlaczego zawsze muszę być taka głupia? Jak mam sobie dalej z tym radzić? Tak strasznie go kocham…

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)
Dalsze części:
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)