Lodzia Makówkówna – Rozdział XII (cz. 3)

– W takim razie tego się trzymajmy i póki co zgrywajmy przed nimi zgodną parę – zdecydował Karol. – Możemy nawet jakiś wspólny wypad na miasto zrobić, żeby nie było… Co ty na to? Ja już świra dostaję w domu, poszedłbym się trochę rozerwać, można by to zgrabnie połączyć z naszym przedstawieniem.

– Jak sobie życzysz – skinęła głową. – Ja też chętnie się gdzieś wyrwę, czemu nie?

– Do Anabelli byśmy poszli – ciągnął Karol. – Kuba z Jankiem też by się zorganizowali, żeby z nami wyskoczyć, wzięłabyś tę swoją koleżankę… czekaj, Julia jej było?

– Aha – przytaknęła Lodzia. – Jula. Była wtedy z Szymkiem.

– No właśnie! – podchwycił Karol. – Tym, co tak się do niej zalecał, a ona się na niego ciągle obrażała. Pamiętam! I jak, zrobił jakieś postępy na froncie?

– Wszystko na dobrej drodze – zapewniła go z uśmiechem. – Powiem tylko tyle, że Jula już się na niego nie obraża, wręcz przeciwnie.

– O widzisz! Czyli nie dał za wygraną i przewalczył opór kapryśnej białogłowy?

– Prawie – zastrzegła z rozbawieniem. – Jeszcze nie do końca, ale opór wyraźnie słabnie, byli razem na studniówce i od tamtej pory chyba coś iskrzy.

Na wzmiankę o studniówce Karol nagle spoważniał i spojrzał na nią z niepokojem.

– No tak… Za to ja tobie pięknie skopałem tę studniówkę. Strasznie mi głupio do tej pory.

– Niepotrzebnie – uśmiechnęła się łagodnie Lodzia.

– Wiadomo, że i tak nic wielkiego byśmy z tego nie mieli – zauważył oględnie. – Potańczylibyśmy tylko, bo to nam akurat nieźle szło… ale fakt pozostaje faktem. Mam nadzieję, że nie podpierałaś ścian przez cały bal?

Na wspomnienie studniówkowego tańca oczy Lodzi rozjaśniały delikatnym blaskiem, jakby odbiła się w nich łuna jutrzenki.

– Nie – odparła cicho. – Mówiłam ci już, że dobrze się bawiłam.

– To mnie naprawdę bardzo cieszy, Lodziu – zapewnił ją Karol, przyglądając się z lekkim zdziwieniem tej interesującej zmianie na jej twarzy. – Nawet nie wiesz, jakie miałem wyrzuty sumienia. A wracając do tematu… to co, wybierzemy się do Anabelli w ramach strugania zakochanej pary przed rodziną? Upichcimy dwie pieczenie naraz, spotkamy się w większym gronie, rozerwiemy się, a one dzięki temu przestaną nam truć, że za rzadko się widujemy.

Lodzia zamyśliła się. Pomysł sam w sobie był dobry, jednak nie chciała wtajemniczać Karola w swoje sprawy, a wyjście z nim do Anabelli stanowiło w tym względzie spore ryzyko. Pomijając gadatliwego Majka, mogliby niechcący wpaść też na innych kumpli Pabla, a nawet na niego samego… i to nie wiadomo z kim i w jakiej sytuacji. Rozrywkowy bandzior utrzymywał przecież różne kontakty, pamiętała słowa Grzela na jego temat, a także powłóczyste spojrzenie, jakie przesłała mu jakaś dziewczyna, nazywając go nadwornym przystojniakiem. Choć spychała to w głębiny podświadomości, obawiała się, że taki niefortunny zbieg okoliczności mógłby przynieść jej dodatkowe cierpienie. I tak ciężko jej było na duszy… po co miała ściągać na siebie kolejne przykrości?

– Nie ma sprawy – powiedziała spokojnie. – Skoro chcesz się odstresować i rozerwać po siedzeniu w domu, to ja jestem do dyspozycji. Ale wcale nie musimy iść do Anabelli… Już raz tam przecież byliśmy, a na mieście są jeszcze inne knajpy.

– E, w czym masz problem, Lodziu? – zdziwił się Karol. – Ja tam byłem już z pięć razy i nigdy się nie zawiodłem. Chłopaki też zawsze wolą iść do Majka niż gdzie indziej.

– No dobrze – westchnęła Lodzia, nie chcąc zbyt jawnie protestować. – To kiedy?

– A… może jakoś w przyszłym tygodniu? – zastanowił się. – W piątek albo w sobotę? Zapytam chłopaków, kiedy by mogli, a ty się zgadaj z tą twoją Julią.

– Dobra, nie ma problemu, zapytam ją – obiecała. – Mam tylko małą prośbę.

– Mów.

– Pójdźmy tam jakoś tak… trochę wcześniej – powiedziała z zawahaniem. – Na przykład na szesnastą. Dyskoteki i tak teraz nie będzie, pogadamy sobie tylko w fajnym gronie, pośmiejemy się… A wieczorem może być straszny tłum. Wiesz, studentów się naschodzi, no i starsi, którzy skończą pracę. O szesnastej jeszcze ich nie ma, będziemy mieć trochę luźniej. Nie będzie problemu ze stolikiem.

– Jak chcesz, Lodziu – odparł nieco zdezorientowany Karol. – Ale w sobotę to chyba i tak rzadko kto pracuje do szesnastej.

– Faktycznie – przyznała. – Zapomniałam, że mówiłeś o sobocie. Więc może nie idźmy tam w sobotę, tylko… na przykład w poniedziałek? To taki mało popularny dzień na imprezy. Wtedy na pewno nie będzie tłoku.

– Ale co nam przeszkadza tłok? – machnął lekceważąco ręką. – Jakiś stolik przecież zawsze się znajdzie…

Lodzia spojrzała na niego stanowczo.

– Zależy mi, żeby to był poniedziałek i żeby zacząć o szesnastej – oznajmiła z uporem. – Posiedzimy trochę w Anabelli, a potem możemy pójść jeszcze gdzieś indziej na miasto, akurat zostanie nam trochę czasu. Ten poniedziałek już odpada, bo nie zdążymy ludzi poumawiać… ale co powiesz na następny? To będzie dwunasty marca. Może być?

Pamiętała, że Majka zwykle nie było przed osiemnastą, dopiero później przychodził na noc i zostawał aż do zamknięcia lokalu. Wtedy w piątek był wcześniej wyjątkowo, bo mieli delegację z banku na obiad i musiał wszystkiego osobiście dopilnować. W poniedziałki raczej nikt na piwo się nie wybiera, a nawet gdyby, to nikt z paczki Pabla przed osiemnastą tam nie zajrzy… Tym bardziej, że byli umówieni na walne spotkanie w sobotę siedemnastego, więc w poniedziałek teren powinien być czysty.

– Okej – kiwnął głową Karol. – Tyle że szesnasta to dosyć wcześnie. Dasz radę zorganizować się po szkole?

– Dam – zapewniła go Lodzia. – Fakultety kończę przed szesnastą, akurat w sam raz.

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2)

Dalsze części:

Rozdział XII (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz