– O czym wy tu radzicie? – do kuchni zajrzała Babcia.
– A, nic takiego – odparła swobodnie Mamusia. – Tak sobie rozmawiamy z Lucy o tych warunkach, wiesz, żeby młodzi zamieszkali po ślubie u nas… Ja już Emilii postawiłam sprawę jasno, nie jest za bardzo zadowolona, ale w tym względzie nie ustąpimy.
– Słusznie, Zosiu – pokiwała głową Babcia, siadając obok Ciotki. – Pewnie, że nie ustąpimy, gdzie dziecina będzie miała lepiej niż tutaj? Przecież my Karolka przyjmiemy jak swojego. Co on tam zresztą będzie miał do gadania!
„Aha, jasne” – pomyślała z przekąsem Lodzia. – „Przyjmiecie go jak swojego pod warunkiem, że nie będzie wam fikał. Świetny układ, zwłaszcza dla niego…”
– Ja bym się z Lodzią nie rozstała za nic w świecie – zaznaczyła Mamusia. – A przynajmniej jeszcze nie teraz. Za jakiś czas owszem, jak się usamodzielnią, to może sobie pójdą na swoje, ale teraz trzeba ich jeszcze mieć na oku. To przecież takie młode dzieciaki, sami sobie nie poradzą…
– A po co w ogóle mają iść na swoje? – zdziwiła się Babcia. – Będzie w domu kolejne pokolenie, miejsce przecież mamy. Jak urodzą się dzieci, młodzi mogą zająć całą górę, a my się we czwórkę bez problemu pomieścimy na dole.
Lodzia z poirytowaniem wywróciła oczami, co nie umknęło uwadze Tatusia. Spojrzała na niego i pokręciła głową z rezygnacją.
– No, o dzieciach to chyba jeszcze za wcześnie rozmawiać – zauważył odważnie.
– Mareczku, nie wtrącaj się – upomniała go łagodnie Mamusia. – To nie są twoje sprawy.
– A na co tu czekać, Mareczku? – zapytała retorycznie Babcia. – Lodzia może późno się urodziła, to prawda… ale to przecież przez te problemy po operacji Zosi. Skoro nie można było wcześniej, to nie można było, lekarz zabronił i nie było dyskusji. Ale jeśli tu nie ma przeszkód, to z czym mieliby zwlekać? Poza tym to Lodzi wybije z głowy te pomysły z niepotrzebnymi studiami.
Lodzia podniosła głowę znad szklanki.
– I tak będę studiować – oznajmiła stanowczo. – Nie przeszkodzicie mi.
– My może nie – uśmiechnęła się przymilnie Ciotka Lucy. – Ale wiesz, Lodzieńko, jak to potem jest. Rodzina, obowiązki…
– Najważniejsze jest porządne prowadzenie domu – dodała kategorycznym tonem Babcia. – Już tyle razy ci to tłumaczyłyśmy, dziecko. Wprawdzie będziesz mieszkać z nami, więc będzie ci łatwiej, no, ale mąż, dzieci… gdzie tu czas na jakieś studia? I po co to w ogóle? Gdybyś jeszcze wybrała jakiś praktyczny kierunek, na przykład medycynę… Ale polonistyka?
Lodzia wydęła lekko wargi i znów upiła łyk wody, spoglądając zmęczonym wzrokiem na Tatusia. Dał jej znak, żeby się nie przejmowała.
– To na którą umówiłaś się jutro z Karolkiem, Lodziu? – zmieniła temat Mamusia.
– Na osiemnastą trzydzieści – odparła grzecznie.
– I podjedzie po ciebie, prawda?
– Tak, pojedziemy autem.
– Ależ oni ostatnio świata za sobą nie widzą! – zauważyła rozrzewniona Ciotka Lucy. – Spotykają się teraz co chwila, wcześniej cały miesiąc się nie widzieli, a w tym tygodniu to już trzeci raz! Widać, że wszystko na najlepszej drodze…
– Lodziu, ale dlaczego ty nic nie jesz, drogie dziecko? – zaniepokoiła się nagle Mamusia, mierząc krytycznym wzrokiem córkę, która wzięła chleb do ręki, ale odłożyła go po chwili z powrotem i znów dolała sobie tylko wody.
– Nie wiem, mamo, jakoś nie mogę – odparła, przełykając z uwagą ślinę. – Trochę mnie gardło boli. Ja się chyba dzisiaj wcześniej położę…
– A pewne, Lodziu, pewnie – przytaknęła Babcia, patrząc na nią z niepokojem. – Sen zawsze dobrze robi. Ale co z tym gardłem? Może soku malinowego bym ci zagrzała?
– Nie, babciu, na razie zostaw – odparła, czując nasilający się ból głowy. – Może na razie prześpię się trochę i jeszcze potem zejdę na dół, to wtedy coś pomyślimy.
Wielka Triada uznała, że to dobry pomysł, w związku z czym Lodzia bez przeszkód udała się na górę, zgasiła sobie światło i położyła się do łóżka.
„Prześpię się z godzinkę, może mi przejdzie” – myślała, czując jednak, że ból gardła narasta, a policzki zaczynają jej płonąć. – „Chyba mnie ten wiatr dzisiaj przewiał… Do jutra muszę się jakoś wyciągnąć.”

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Dalsze części:
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)