Lodzia Makówkówna – Rozdział XIII (cz. 9)

– To co, brygada, zwijamy się? – zapytał Janek, odsuwając pusty kufel na środek stołu. – Już trzy po osiemnastej, zaraz i tak nas wygonią.

– Tak, poprosimy o rachunek i lecimy – odparł Kuba, dając z daleka znak kelnerce.

Kiwnęła głową i wyszła na zaplecze.

– Karol, na serio idziecie z nami do „Bajki”? – upewniła się Asia, spoglądając spod oka na Lodzię.

– Oczywiście – uśmiechnął się Karol. – Lodzia nabrała wielkiej ochoty na to kino, a ja muszę przecież spełniać zachcianki królowej.

Lodzia roześmiała się i pogroziła mu palcem.

– Nie bądź złośliwy, bo załatwię cię jak Majka – ostrzegła go wesoło. – Wszyscy uparli się dziś, żeby mi dokuczać, ale ja się tak łatwo nie dam!

– No i patrzcie, taka mała, a jaka ostra! – zaśmiał się Kuba. – Musimy częściej umawiać się z nimi na spotkania, nie, dziewczyny? Można przy tej okazji poznać bardzo ciekawych ludzi…

Podeszła kelnerka.

– Nie będzie rachunku – oznajmiła. – Szef kazał was tylko pozdrowić i przekazać, że zamówienie jest na koszt firmy. Ma u tej pani dług za pracę w kuchni – wskazała na Lodzię.

– Za pracę w kuchni? – zdumiało się towarzystwo, znów patrząc na Lodzię w osłupieniu.

– W porządku – uśmiechnęła się swobodnie. – Proszę przypomnieć szefowi, że jest mi jeszcze winien litrową butelkę Danielsa. Upomnę się o nią przy odpowiedniej okazji.

Kelnerka kiwnęła głową z uśmiechem i odeszła.

– To jak, idziemy? – zapytała Lodzia jak gdyby nigdy nic.

– No, Lodziu – pokiwał głową Janek, patrząc na nią z uznaniem. – My naprawdę musimy częściej się z tobą umawiać…

*******

Niespodziewane spotkanie w Anabelli jeszcze mocniej wypełniło Pablem zbolałą duszę Lodzi… Po pamiętnej scenie w samochodzie nie mogła i nie chciała zwolnić go ze szlabanu na telefony i spotkania w cztery oczy, trzymała się kurczowo tej decyzji powodowana rodzajem instynktu samozachowawczego, który chronił ją przed całkowitym wejściem w ogień i spaleniem się w nim na popiół. Jednak podobnie jak krótka chwila jego obecności, kiedy przyniósł jej konwalie na Dzień Kobiet, tak i tych kilkanaście minut, które spędził w poniedziałek na dole u Majka, były dla niej źródłem niebiańskiego szczęścia, cudownym prezentem od losu. Nie myślała już o radykalnym zerwaniu z nim kontaktu, zbyt dobrze wiedziała, że to się i tak nie uda… Właściwie nie miała żadnego pomysłu na to, co powinna robić dalej. Jedno było pewne – z każdym dniem kochała go coraz mocniej.

W chwilach, kiedy go widziała, kiedy był blisko, kiedy patrzyła mu oczy i słuchała jego głosu, nie liczyło się zupełnie to, jakie miał wobec niej zamiary i co będzie dalej. Liczyła się tylko teraźniejszość, która zmiatała wszystko jak pustynny wiatr… W myśl zasady carpe diem Lodzia odkładała na te krótkie chwile wszelkie złe wizje, zatracając się w słodyczy, jaką przepełniał ją jego widok, rozkoszując się świadomością, że choć przez drobny okruch czasu może przy nim być i sycić się jego bliskością. Kiedy jednak znikał jej z oczu, wracała tęsknota i poczucie pustki, nieubłagany magnes ciągnący ją ku niemu znów zaczynał dręczyć, a rozterki duszy odzywały się ze zdwojoną mocą.

Przyjacielska intryga, którą przeprowadził Majk i której sama była celem, choć zabawna sama w sobie, napełniła jej myśli dodatkowym smutkiem. Był to kolejny dowód na to, że Pablo i jego zaufani kumple chętnie pomagali sobie także na tym froncie – zapewne działali tak nieraz, wspólnie osaczając wybraną ofiarę. Był to również kolejny dowód na to, jak bardzo Pablo zaangażował się w tę sprawę, jak mocno mu zależało, żeby ją zdobyć. Kto wie, czy nie okazała się jednym z oporniejszych materiałów w całej historii jego doświadczeń? Może to dlatego, niesiony męską ambicją i instynktem łowcy, tak zintensyfikował wysiłki? Jak on na nią patrzył! Wszyscy już to widzieli. Te jego hipnotyzujące oczy…

I te jego słowa! Od początku starała się od nich dystansować, nie brać ich sobie do serca. Pamiętała, że to tylko słowa, słowa, słowa… cięta broń wytrawnych donżuanów, słodka trucizna, którą wlewali w uszy swoich ofiar, aby potem wycofać się cynicznie ze wszystkiego, co im nagadali. Tak jak ów porucznik w pięknym mundurze prawiący słodkie słówka nieszczęsnej Michalinie… A jednak każde ze słów Pabla pozostawiało w sercu Lodzi jakiś ślad, drążyło je jak kropla kamień. Za bardzo go kochała, żeby pozostać obojętną na czułości, które jej prawił, i na te miękkie modulacje jego głosu, które obezwładniały jej zmysły.

Rozterki jej szaleńczo zakochanego serca, rozdartego między płomiennym pragnieniem bliskości ukochanego mężczyzny a wszechogarniającym ją poczuciem beznadziei, wyczerpywały powoli siły Lodzi. Przemęczona szkołą, nauką do matury, nieprzespanymi nocami wypełnionymi tęsknotą, obciążona dodatkowym stresem wynikającym z sytuacji w domu i całego absurdu planowanych zaręczyn z Karolem, od kilku tygodni jedząca jak koliber dziewczyna coraz bardziej bladła, mocno schudła i powoli traciła odporność, a choć starała się na co dzień zachować uśmiech i pogodną twarz, czuła narastające osłabienie, które sprawiało, że każdego dnia coraz ciężej było jej wstawać z łóżka do szkoły.

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)

Dalsze części:

Rozdział XIII (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz