Lodzia Makówkówna – Rozdział XIV (cz. 5)

Przebudził ją nieznajomy damski głos, zapewne pielęgniarki. Dobiegał on jakby zza mgły, gdyż w uszach znów huczało jej jak wczoraj, a policzki i stopy piekły żywym ogniem. Nawet nie próbowała otwierać oczu.

– Panie doktorze, nawrót gorączki – mówiła pielęgniarka. – Wszystko podane zgodnie z zaleceniem. Niestety godzinę temu gorączka wróciła i rośnie, znów mamy prawie czterdzieści stopni.

– A cóż to się dzieje? – usłyszała poważny, męski głos, w którego właścicielu domyśliła się kolejnego lekarza. – Proszę mi podać kartę. Hmm… Dziwne, leczenie prawidłowe, nie powinno już być gorączki. To mi pachnie jakimś powikłaniem… Pacjentka nadal śpi?

– Śpi, bardzo słaba – odparła pielęgniarka.

– Proszę pobrać krew i do laboratorium na cito – powiedział stanowczo lekarz. – Zaraz wypiszę zlecenie, trzeba ją posprawdzać. Tymczasem zbijamy gorączkę.

– Dobrze, panie doktorze. Tam w laboratorium na cito ciężko będzie, mają dużo zleceń. Może dopiero rano zrobią.

– Niech robią tak szybko, jak mogą, nic nie przyśpieszymy. Ale gorączkę proszę jej zbić, gdyby były jakieś problemy, proszę mnie szukać. Jeszcze tu zajrzę do niej za godzinę. I niech nikt jej nie męczy dzisiaj odwiedzinami, dziewczyna ma jak najwięcej odpoczywać.

– Już ciotka była o szesnastej. Przyniosła jej jakieś rzeczy. Powiem, żeby nikogo więcej do niej nie wpuszczać, panie doktorze.

– Dobrze, pani pójdzie ze mną teraz po zlecenie do labu, będzie tego cała lista. Pobierzcie krew od razu do trzech próbówek, niech już tam jej zrobią kompleksowy skanning…

Głosy ucichły, Lodzia z trudem rozwarła na chwilę powieki. Za oknem zmierzchało, z rozmowy lekarza z pielęgniarką wywnioskowała, że było już dawno po szesnastej, skoro o tej godzinie Ciotka Lucy coś jej przynosiła.

„Może telefon mi przyniosła?” – pomyślała słabo. – „Nawet nie mam siły sięgnąć…”

Gorączka paliła ją żywym ogniem, czuła ogromną słabość w całym ciele. Jej skołowane myśli pobiegły znów w stronę Pabla. Ogarnęła ją fala czułej tęsknoty za nim, za jego głosem, za przenikliwym spojrzeniem jego ukochanych oczu… Serce ścisnął jej żal, wszak miała go wczoraj zobaczyć… Gdzie teraz był? Czy choć trochę myślał o niej?

Po około kwadransie wróciła pielęgniarka.

– O, już się pani obudziła? – ucieszyła się, widząc, że Lodzia otworzyła oczy. – Zaraz podamy leki na gorączkę, bo znowu nam wraca. Jak pani się czuje?

– Słabo – szepnęła Lodzia. – Proszę pani?

– Słucham, pani Leokadio?

– Czy moja ciocia przyniosła mi telefon?

– A, nie wiem – odparła niepewnie pielęgniarka. – Jakieś rzeczy ciocia zostawiła… ale czy telefon? Nic nam nie mówiła.

– Mogłaby pani sprawdzić? Bardzo proszę…

Pielęgniarka przejrzała z uwagą siatkę, którą Ciotka Lucy zostawiła dla Lodzi na szafce, i wyjęła stamtąd upragnioną torebkę, a z niej telefon.

– Jest – powiedziała, próbując bezskutecznie uaktywnić aparat. – Ale nie działa, chyba wyładowany. Nie widzę ładowarki.

– No tak – westchnęła Lodzia, przymykając oczy, gdyż powieki znów zaczęły jej dziwnie ciążyć. – Znowu klęska… Ale w każdym razie bardzo pani dziękuję, może jutro mi przyniosą…

Przepełniała ją rezygnacja. Od kilkunastu godzin zastanawiała się, jak powiadomić Julkę o swoim pobycie w szpitalu. Od soboty nie dawała przecież znaku życia, przyjaciółka na pewno się niepokoiła… Była wprawdzie szansa, że sama domyśli się, iż stało się coś nietypowego, może wpadnie na to, żeby zajrzeć do niej do domu, a wtedy powiedzą jej, co się z nią dzieje? To jednak nie było pewne.

„Jutro już poniedziałek” – pomyślała mgliście. – „Nie będzie mnie w szkole, we wtorek nie pojadę z Karolem na ten niby taniec… Mam nadzieję, że nie pomieszam mu przez to jakichś ważnych szyków… Co za okropna choroba, wszystkie plany mi się przez nią zawaliły! Oby wyciągnąć się z tego jak najszybciej…”

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4)

Dalsze części:

Rozdział XIV (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz