Do sali znów zajrzała pielęgniarka i zatrzymała się na chwilę w drzwiach zaskoczona widokiem niezwykłej sceny doskonalenia sztuki fryzjerskiej. Uśmiechnęła się życzliwie, ale spojrzawszy na zegarek, podeszła do nich ze znaczącą miną.
– Tak, rozumiem – pokiwał głową Pablo. – Mój czas minął. Tylko czy jest pani pewna na sto procent, że ten pani zegarek dobrze chodzi?
– Niestety, powinien pan już iść – uśmiechnęła się pielęgniarka. – I tak doktora teraz nie ma, poszedł na konsylium, ale gdyby dowiedział się, że pan tu przesiaduje o tej porze, miałybyśmy kłopoty.
– Ale sama pani widzi, że muszę najpierw dokończyć zadanie – odparł spokojnie. – Zaplatam warkocz mojej narzeczonej i nie mogę przecież zostawić tak w połowie.
– Ach, narzeczonej! – zawołała pielęgniarka, spoglądając z sympatią na Lodzię. – Nie wiedziałam… Dlaczego pan od razu nie powiedział?
Lodzia przymknęła oczy, jednocześnie ubawiona i zgorszona.
„Co za szachraj niemożliwy!” – pomyślała. – „Już drugi raz robi mi taki dym przy ludziach… Ale przecież nie będę nic mówić, bo szybciej go stąd wywalą, a ja chcę, żeby tu był i był!”
– Więc może dostanę jeszcze bonusowy kwadransik? – zagadnął przymilnie Pablo. – Jeśli przyjdzie doktor, to wezmę to na siebie, powiem, że wtargnąłem tu siłą i dam się przykładnie wyprowadzić ochronie. Obiecuję. Mogą mi nawet założyć kajdanki.
– No dobrze! – zaśmiała się pielęgniarka. – Ale tylko dziesięć minut!
– Dobre i to, bardzo pani dziękuję – skłonił się uprzejmie Pablo, wracając do plecenia warkocza. – Widzisz, gwiazdeczko? – dodał półgłosem, kiedy rozbawiona pielęgniarka odeszła w głąb sali wzywana przez jedną ze starszych pacjentek. – Status twojego narzeczonego, który zyskałem na studniówce, daje mi spore możliwości. Gdybym powiedział tej pani, że jestem tylko jakimś zdegradowanym nieznajomym bez żadnych praw, wyleciałbym już na zbity pysk.
– Chwileczkę! – zaprotestowała Lodzia. – Wyjaśnijmy coś sobie, bandziorze jeden!
– Oho, zaraz będzie biła i dusiła! – zaśmiał się Pablo.
– Przypominam ci, że nie zyskałeś na studniówce żadnego statusu, byłeś tylko na zastępstwie!
– Nadal jestem – przyznał spokojnie. – Ale ta rola tak mi się spodobała, że nie mam zamiaru się z niej wycofać. Nawet ta jodyna mnie nie odstraszy… No, nie podskakuj tak ze złości, gwiazdeczko, bo jeszcze ci krzywo zaplotę i będziesz mi reklamować usługę. Czym mam ci to związać?
– Jesteś bezczelnym uzurpatorem – oznajmiła z urazą Lodzia. – Do związania weź gumkę, jest w szufladzie, taka niebieska.
– Tak jest – odparł, wyciągając gumkę ze wskazanego miejsca i wiążąc nią pracowicie końcówkę równiutko splecionego warkocza. – Ale co ja poradzę na to, że muszę być takim uzurpatorem? Gdybyś od razu uczciwie mnie awansowała, mielibyśmy oboje dwa razy mniej kłopotów…
Jego głos zmienił się nieco przy ostatnich słowach… Pielęgniarka i starsza pacjentka, która od paru minut uparcie domagała się rozmowy z lekarzem, obserwowały, jak sympatyczny, nocny gość dziewczyny spod okna zwinnym gestem owija sobie dłoń końcem jej warkocza, po czym schyla się i na kilka dłuższych chwil przyciska usta do jasnego splotu. Obie panie spojrzały po sobie znacząco i pokiwały głowami.
Lodzia sięgnęła ręką, by sprawdzić, jak trzyma się warkocz u nasady, i uśmiechnęła się z uznaniem.
– Dziękuję ci, bandziorku, zaplotłeś idealnie. Za ten warkocz i za niezapominajki mogę cię z powrotem awansować na dalszego znajomego – dodała wspaniałomyślnie.
– A za margaretki? – zapytał Pablo.
Odwróciła się szybko do niego. Patrzył na nią oczami pełnymi ciepłych iskierek.
– Ach, domyślałam się, że to ty! – zawołała, czując, jak jej serce zalewa gwałtowna fala szczęścia. – Więc teraz przerzuciłeś się na anonimy! To jakaś nowa gra?
– Ależ pomyśl trochę, kochanie – powiedział, siadając znów obok niej na krześle. – Byłem przecież twoim nieznajomym, zdegradowałaś mnie i dopiero przed chwilą przywróciłaś mi poprzedni status. Więc jak nieznajomy miał podpisać bukiecik, skoro był nieznajomym? To nielogiczne. Mówiłem ci już, że wszystkie nasze kłopoty biorą się z tego, że ciągle trzymasz mnie w bloku startowym, podczas gdy powinienem już powoli dobiegać do mety…
Lodzię aż zatkało na tę metaforę, nabrała tylko mocno powietrza w płuca, patrząc na niego z oburzeniem. Pablo roześmiał się.
– No to zginąłem! – zawołał wesoło. – Nie wyjdę stąd żywy! I do tego sam, jak głupi frajer, zaplotłem to podstępne narzędzie zbrodni! Majk wyśmiałby mnie, że zasługuję na nagrodę Darwina. Ale powiedz mi, kociaku… – dodał poważniej, wskazując ruchem głowy na jej parapet. – Widzę, że masz też róże. Przyznaj mi się zaraz, od kogo je dostałaś?
– Od Karola – oznajmiła z zimną satysfakcją, podnosząc dumnie głowę.
Pablo przyglądał jej się przez chwilę w milczeniu, po czym uśmiechnął się ironicznie.
– Od Karola – powtórzył powoli. – Doprawdy. I Karol… taki wielki narzeczony, taki ideał, co ma tyle do zaoferowania… nie wie nawet tego, że moja gwiazdeczka nie lubi róż?
– Ty obwiesiu! – roześmiała się Lodzia. – Draniu niemożliwy! Ja nie mam na ciebie słów!
Pablo uśmiechał się wpatrzony w nią wzrokiem, w którym kwitła wiosna.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Dalsze części:
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)