Lodzia Makówkówna – Rozdział XV (cz. 14)

Tymczasem w głębi sali pielęgniarka nadal żywo dyskutowała ze starszą pacjentką.

– Pani Stefanio, naprawdę nic nie poradzę, przecież mówię, że doktor na konsylium. Za godzinę będzie dopiero, albo i dwie. Jak tylko wróci, powiem, żeby zajrzał do pani.

– Ale ja muszę teraz – upierała się starsza pani. – Musi mnie natychmiast zbadać, mnie tu w sercu kłuje…

– Pani Stefciu, przecież codziennie tak panią kłuje i jeszcze nigdy tam nic nie było – pokręciła głową pielęgniarka. – No, ale dobrze… poszukam zaraz kogoś, kto by panią osłuchał.

Ruszyła w stronę drzwi, patrząc wymownie na Pabla.

– Dwie minutki – uśmiechnął się do niej czarująco.

– Tylko dwie! – pogroziła mu palcem ostrzegawczo i wyszła szybkim krokiem.

Pablo pochylił się w stronę Lodzi.

– Dobrze, Lea, więc jeszcze drugie pytanie, zanim mnie stąd wykurzą.

– Kto pyta tym razem? – zażartowała. – Znowu Majk?

– Nie. Tym razem pyta dżinn.

– Ach, dżinn! – uśmiechnęła się.

– Tak. Ja jestem tylko pośrednikiem. Dżinn pyta… ale musisz odpowiedzieć szczerze – zniżył głos prawie do szeptu. – Pyta, co mała gwiazdeczka chciałaby dostać od niego w prezencie. O czym najbardziej marzy… jakie życzenie dżinn mógłby spełnić dla swojej chorej, zamkniętej w szpitalu dziewczynki.

Lodzia zmieszała się, odwróciła oczy i pokręciła głową.

„O czym marzę najbardziej?” – pomyślała ze smutkiem. – „Ech… i to właśnie ty mnie o to pytasz!”

– Powiedz dżinnowi, że to jest nieuczciwe pytanie – odpowiedziała cicho.

– Dlaczego nieuczciwe? – zdziwił się Pablo.

– Dlatego. O takie rzeczy się nie pyta. Nie pyta się ludzi o ich najskrytsze marzenia.

Pablo przyglądał się przez chwilę jej posmutniałej nagle twarzy.

– Ale pomyśl, maleńka… – powiedział z łagodną perswazją. – Dżinn jest tylko prostym wyrobnikiem, musi mieć jasne wskazówki. Nie umie się domyślać.

– Nikt mu przecież nie każe – zauważyła. – Ja nie zamawiałam usług dżinna.

– No dobrze – ustąpił, a jego twarz oblekła się lekką mgłą. – W takim razie dżinn poczeka, aż sama zgłosisz się do niego z życzeniem. Obiecał spełnić wszystkie, ale musisz dać mu na to szansę… Dzisiaj niestety znów będę go musiał rozczarować.

Lodzia milczała przez chwilę, wpatrując się w stojące na parapecie margaretki.

– Pablo? – zagadnęła, przenosząc na niego wzrok.

– Słucham, kochanie?

– Skąd wiedziałeś już w poniedziałek, że jestem właśnie w tym szpitalu?

Popatrzył jej prosto w oczy.

– Wiedziałem dużo wcześniej, gwiazdeczko – odparł poważnie. – Tyle że poczta kwiatowa niestety nie przyjmuje zamówień w weekendy.

Lodzia znów zamilkła na kilka długich sekund. A zatem było tak, jak myślała! Szukał jej po szpitalach zaraz po telefonie do Karola… Szukał do skutku, a potem wysłał jej kwiaty. Nawet jeśli to był tylko kolejny etap jego walki o zaplanowany punkt w statystyce, trud, jaki sobie zadał, miał mimo wszystko inną rangę niż wysłanie smsa z życzeniami zdrowia… Poczuła, jak jej serce ogarnia przyjemne ciepło.

– Jesteś prawdziwym bandziorem – oznajmiła mu, kryjąc wzruszenie pod żartobliwym tonem. – Najprawdziwszym. Od początku byłam tego pewna i nawet mówiłam to Leśniewskiemu, a on mi nie wierzył. Twierdził, że to pomyłka. I co? Żadna pomyłka. Ja wiedziałam lepiej.

Pablo ani na chwilę nie odrywał od niej oczu.

– Czuję się doceniony, kociaku – uśmiechnął się. – Nie każdemu udaje się zyskać status prawdziwego bandziora.

Lodzia odwzajemniła mu uśmiech i chciała coś odpowiedzieć, lecz nagle jej blada twarz zbladła jeszcze mocniej, po czym dla odmiany oblała się gwałtownym rumieńcem zdenerwowania. Na progu sali stanęła bowiem pielęgniarka w towarzystwie… Artura.

„Masz ci los!” – przebiegło jej przez głowę. – „Tylko jego tu brakowało!”

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Dalsze części:

Rozdział XV (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz