Ostre, białe światło wpadało do sali przez otwarte drzwi korytarza… Sąsiadki Lodzi już dawno spały, pielęgniarka zaglądała cicho kilka razy, a wtedy ona też udawała, że śpi. Jednak od telefonu Julki ani na chwilę nie zmrużyła oka, choć była już prawie druga nad ranem. To, co usłyszała o projekcie Maćka, tłukło jej się po głowie i nie pozwalało jej się wyciszyć.
Od pamiętnej sceny w aucie, która kosztowała ją tyle łez, pomimo świadomości, że Pablo niewłaściwie zinterpretował jej reakcję i że wynikło z tego przykre nieporozumienie, dotąd ani na chwilę nie wyzbyła się przekonania, że ów tajemniczy projekt Maćka był tylko jego wymysłem, sprytnym pretekstem do tego, by mogli znaleźć się tête-à-tête w sprzyjających okolicznościach. Teraz już wiedziała, że zabierając ją do siebie, chciał się z nią tylko podrażnić, być może całkiem niewinnie, choć przecież i tak nadrzędnym celem tej gry musiał być ów słynny, zaplanowany punkt do statystyk…
Tak czy owak nie zmieniało to faktu, że projekt Maćka istniał naprawdę, że to nie była bajda. Piwnica na przetwory, schowek na szczotki, ogródek, w którym mieli razem sadzić niezapominajki… On jej to wszystko wcześniej mówił! Puszczała to mimo uszu, to były przecież tylko żarty. Żarty, blef, gierka, sprytny sposób na flirt…
A jednak… jednak tej nocy na dnie jej serca po raz pierwszy zrodziła się nieśmiała, dręcząca myśl… A jeśli on nie zgrywał się tak zupełnie? Jeśli przynajmniej część z tego, co jej mówił, myślał na serio? Nie mogła udawać przed sobą, że raport Julki z sobotniego wieczoru nie zrobił na niej wrażenia. Pablo dopytywał o nią, wyszedł zdenerwowany z imprezy… Czy to była tylko gra? Był wśród przyjaciół, wśród swoich starych kumpli, którzy znali go od lat i dziwili się jego zachowaniu. Zrezygnował z zabawy tak naprawdę bez powodu. Bo jej tam nie było… Wtedy u Majka powitał ją przy wszystkich naprawdę jak królową. A jeśli on?…
„Nie, nie powinnam tak myśleć!” – broniła się gorączkowo. – „To jest tylko perfidna gierka! Jeśli raz się na to złapię, to nie pozbieram się już nigdy, przenigdy! On zachowywał się w sobotę w taki sposób, bo był wściekły, że nie przyszłam, chociaż mu to obiecałam… Myślał, że wolałam iść gdzieś sam na sam z Karolem, poczuł się upokorzony, a jeszcze Majk dokuczał mu przy wszystkich… To na pewno o to chodziło! Możliwe, że się wręcz obraził. Przecież nawet nie wysłał mi smsa z pytaniem o zdrowie!”
Jednak wbrew wszelkim wysiłkom woli nadzieja buchnęła w jej sercu jak gorący płomień i przez długie, upojne kwadranse nie dawała się w żaden sposób ugasić. Nieśmiała myśl, że Pablo mógłby pomyśleć o niej inaczej niż tylko jak o potencjalnej zdobyczy do statystyk… że może nawet mógłby odwzajemnić jej uczucie… ta myśl rozkołysała rozkosznie jej duszę tej nocy, podstępnie i wbrew zdrowemu rozsądkowi. Bo jeśli on naprawdę… jeśli on…
„Nie wolno mi się tak nastawić, przecież to samobójstwo!” – karciła się w myślach. – „Opanuj się, Lodziu, nie bądź taką nędzną, żałosną idiotką! Nie zapominaj, że to stary wyga, donżuan, któremu kumple od lat prowadzą statystyki… a ja jestem tylko jego nastoletnią fanaberią! On oczywiście bardzo chce, żebym mu uwierzyła, zaufała… o tak… Robi wszystko, żeby tak się stało… i jeszcze kumpli w to wkręca, może nawet razem to robią, specjalnie przy Juli gadają takie rzeczy… Nie wiadomo, jak daleko potrafi się posunąć w takim blefie. Umie przecież bajerować jak mało kto. Jak ten porucznik Michaliny, o którym opowiadała ciocia!”
Przypomniała sobie przykre słowa Grzela. Ech, naiwna kobieto… Ten facet puści cię w trąbę, masz to jak w banku. To nadziany playboy, któremu spodobała się ładna dziewczyna…
„Grzelo niestety ma rację” – pomyślała ze smutkiem. – „Dostał po gębie, bo za dużo sobie pozwalał… Ale może uderzyłam go też dlatego, że powiedział mi prawdę w oczy? Tak mnie to zabolało, że aż mu przyłożyłam… Tak czy inaczej nie mogę być naiwna. Obiecałam tacie, to jest najważniejsze! Nie martw się, tato. Jestem i nadal będę bardzo, bardzo rozsądna. Nie pozwolę się skrzywdzić…”
Po trzeciej nad ranem, znużona pracowitym gaszeniem niebezpiecznego płomienia nadziei, Lodzia zasnęła w końcu kamiennym snem.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
Rozdział XV (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)