Po wyjściu Karola Lodzia poczuła nagły przypływ energii. Wynegocjowała u pielęgniarki drugi wazon, nalała wody i wstawiła do niej bukiet róż. Następnie wykąpała się, umyła włosy i z rozkoszą przebrała się w świeże rzeczy. Rozczesawszy mokre włosy, zostawiła je rozpuszczone, czekając ze spleceniem warkocza, aż całkiem wyschną, zjadła kolację, po czym wzięła do ręki swój telefon i otworzyła sobie notatki od Julki. Uznała, że musi zająć się czymś neutralnym, aby odgonić kłębiące jej się w głowie myśli, które znów zbyt mocno napełniały ją niebezpieczną nadzieją…
„Czas zabrać się za robotę” – pomyślała stanowczo. – „Matura za kilka tygodni!”
Na długi czas zagłębiła się w notatkach z historii.
– Pani Leokadio, nie czas byłby już spać? – zagadnęła życzliwie pielęgniarka, stawiając na szafce tacę z lekarstwami. – Podamy leki i proszę się położyć, jeszcze słaba pani jest.
Lodzia ocknęła się i spojrzała na ścienny zegar w głębi sali. Było już po dwudziestej pierwszej, gdzieś w międzyczasie nastąpiła zmiana dyżurujących pielęgniarek.
– Dobrze, proszę pani – odparła grzecznie. – Zaczytałam się strasznie, nie wiedziałam, że już tak późno… Zaraz skończę, zaplotę sobie włosy i idę spać.
Po podaniu leków pielęgniarka wyszła. Lodzia westchnęła, wzięła do ręki szczotkę do włosów i jeszcze raz zabrała się za rozczesywanie ich przed splataniem warkocza. Zauważyła mimochodem, że dwie starsze panie, które leżały w sąsiednich łóżkach pod ścianą, przyglądały jej się z zainteresowaniem, wyraźnie zaintrygowane długością jej włosów.
Nagle ktoś wszedł cicho na salę, podszedł i pochylił się nad nią, a na jej kolanach wylądował ogromny bukiet niezapominajek… Podniosła szybko głowę i natychmiast napotkała pełne uśmiechu spojrzenie ukochanych, ciemnych oczu.
– Pablo! – wyszeptała zdumiona.
Serce zabiło jej tak mocno, że niemal zabrakło jej tchu… Ogarnęła ją gwałtowna, oszałamiająca radość. Przyszedł do niej! Znalazł ją! Znowu był obok…
– Dobry wieczór, gwiazdeczko – uśmiechnął się Pablo, ujmując delikatnie jej dłoń i podnosząc ją do ust. – Nie śpisz jeszcze, niegrzeczna dziewczynko?
Był dziś luźno ubrany w szarą, sztruksową koszulę i jasne dżinsy, na nogach miał białe, sportowe adidasy. Przysunął sobie krzesło i usiadł przy niej. Przyglądał się przez chwilę z troską jej bledziutkiej twarzy i podkrążonym oczom, po czym jego wzrok przeniósł się na jej długie włosy spływające złocistą kaskadą na kołdrę i częściowo zwisające z łóżka aż do podłogi. Przez jego twarz przebiegł wyraz wzruszenia i zachwytu.
– Jak ty tu wszedłeś? – zapytała zaskoczona Lodzia. – Przecież już dawno po godzinach odwiedzin, nikogo nie wpuszczają!
– Mam swoje tajne sposoby – zapewnił ją wesoło.
– Domyślam się – zerknęła na niego spod oka. – Przekupiłeś portiera, pobiłeś ochroniarza i uwiodłeś po drodze wszystkie pielęgniarki na oddziale?
– Ach ty, mała szelmo! – roześmiał się Pablo. – Czy ja wyglądam na kogoś takiego?
– Pewnie, że tak – odparła z uśmiechem.
Sięgnęła po niezapominajki, podniosła je z zachwytem i zatopiła w nich rozmigotaną szczęściem twarz. Pablo patrzył na nią oczami jaśniejącymi radością.
– Moja gwiazdeczka zaczyna żartować… A to znaczy, że nabiera formy.
– Dziękuję ci za kwiaty, bandziorku – powiedziała, nie patrząc na niego i przesuwając delikatnie palcem po błękitnych płatkach. – Znów niezapominajki… Przecież prosiłam cię już dwa razy, żebyś nie robił takich rzeczy. Naprawdę nie ma sensu tak we mnie inwestować.
– Inwestycja musi się opłacić – oznajmił z powagą. – Wiesz przecież, kociaku, że jestem bardzo interesowny. Będę za to żądał rewanżu.
Spojrzała na niego z politowaniem.
– Doprawdy? – pokiwała głową. – A jakiegoż to rewanżu by pan sobie życzył?
W jego oczach zaigrały zaczepne ogniki. Pochylił się lekko w jej stronę.
– Jest taki jeden, kochanie – powiedział, zniżając głos i nadając mu zmysłową nutę. – Taki jeden wyjątkowy… kuszący, słodki rewanż, na który narobiłaś mi wielkiego smaku… Bez przerwy mnie prześladuje, nie mogę przestać o nim myśleć, choćbym chciał…
Zawiesił na chwilę głos, obserwując z szelmowskim uśmiechem jej ukrytą w niezapominajkach, zaniepokojoną twarz i spuszczone oczy. Pochylił się do niej jeszcze mocniej.
– Wiesz, jak się nazywa mój rewanż, Lea? – szepnął gorąco.
Zadrżała i podniosła na niego oczy pełne wyrzutu.
– Nazywa się sernik z brzoskwiniami! – powiedział Pablo normalnym, wesołym tonem, odchylając się w tył razem z krzesłem, bezgranicznie ubawiony.
– Ty szubrawcu! – roześmiała się Lodzia.
– Poprzednim razem za niezapominajki dostałem pyszny sernik – przypomniał jej. – Widzisz, opłaciło mi się. Teraz sprawdzę, czy ten sam numer zadziała drugi raz.
– Rozumiem, że to podstawowa zasada w tych gierkach? – zakpiła. – Numery, które działają, powtarza się wiele razy?
– To przecież podstawowa zasada działania całego wszechświata i rozwoju cywilizacji – powiedział beztrosko, przyglądając jej się wciąż z rozbawieniem. – Gdyby nie powtarzało się tego, co raz zadziałało, nie można by iść do przodu.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8)
Dalsze części:
Rozdział XV (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)