Mamusia wpadła objuczona dwiema brezentowymi torbami, w których przyniosła owoce, paszteciki oraz trzy termosy – z rosołem, z barszczem i z zupą pomidorową – bowiem Wielka Triada wzięła sobie do serca to, że „kochana Lodzieńka” co prawda dżemów jeść nie chce, ale za to chętnie akceptuje domową zupę. Zbiorowa narada, podczas której Mamusia lobbowała za rosołem, Babcia za pożywnym barszczem z pasztecikami, a Ciotka Lucy za ulubioną zupą pomidorową Lodzi, zakończyła się konstruktywnym kompromisem – ugotowano dla niej wszystkie trzy zupy i komisyjnie przelano odpowiednie porcje do termosów. Po południu Mamusia wezwała taksówkę, aby osobiście podjąć się misji dostarczenia wiktuałów do szpitala i po siedemnastej stawiła się na oddziale.
– Mamo, błagam – jęknęła Lodzia na widok spiętrzonej na jej szpitalnej szafce góry dóbr doczesnych. – Przecież ja tyle nie zjem! Tu są dwa umyte termosy z przedwczoraj, ledwo te zupy zmęczyłam… A ty mi znów kolejne trzy, ja już nawet nie mam gdzie tego postawić!
– Zjesz, dziecko, zjesz – nie dała się zbić z tropu Mamusia, pakując do torby puste termosy i słoiki przygotowane przez Lodzię do zabrania do domu. – Musisz nabierać sił. Ja wiem, że coś tam niby jesz w szpitalu, ale to nie to samo, nie przekonasz mnie.
– Dobrze, że już tylko dwa dni mi zostały – westchnęła z rezygnacją Lodzia. – A zabierzesz jeszcze te dżemy, co mi zawalają szafkę? Ja ich już i tak nie dotknę…
– Daj, Lodziu, zabiorę – zgodziła się Mamusia, doładowując do torby kolejne słoiki. – Powiedz mi, dziecko, ty tu masz jakieś drobne pieniądze?
– Mam coś, ale nie wiem, czy drobne… a po co ci? – zdziwiła się Lodzia, zaglądając do szuflady i wyciągając z niej portfel.
Ledwie go otworzyła, w oczy rzuciła się leżąca na wierzchu fotografia wuja Edwarda. Szybko schowała ją głębiej, zerkając niespokojnie na Mamusię.
– Drobnymi mam trzy złote – podliczyła, wysypawszy na rękę bilon. – No, trzy dwadzieścia.
– Mało – pokręciła głową Mamusia. – Ale daj, może uzbieramy chociaż końcówkę… Muszę koniecznie rozmienić gdzieś banknot, wzięłam dla ciebie owoce w holu na dole i jestem winna tej pani osiemnaście złotych czterdzieści groszy, nie miała wydać. Już wszystkie sklepiki obleciałam, połowa zamknięta przed świętami, nikt nie ma rozmienić na bilon. A jakoś mi wyszły wszystkie drobne i mam tylko pełne sto złotych. Ty ile tam masz najmniej w banknocie?
– Pięćdziesiąt.
– To też za dużo, ale daj. Zapytam tych pań.
Mamusia ruszyła z banknotem w ręce do siedzących w głębi sali starszych pań, u których akurat przebywali odwiedzający. Wywiązała się rozmowa na temat szans rozmienienia pięćdziesięciu złotych na drobne, w tym koniecznie częściowo na bilon.
„Oszaleję z tymi ich zupami” – myślała tymczasem Lodzia, usiłując poukładać wiktuały tak, by zostało choć trochę miejsca na skraju szafki. – „Jak ja mam to wszystko zjeść?”
– Niestety, nie mają – sapnęła Mamusia, siadając na krześle obok łóżka Lodzi. – Chyba żebym na innych salach zapytała… Ale usiądź sobie, dziecko, co tak stoisz?
– Mam już dość siedzenia, mamo – westchnęła Lodzia. – Powiedz mi, co tam w domu, wczoraj nie byliście u mnie, pewnie już sprzątacie na święta?
– A tak, Lodzieńko, praca wre – przyznała Mamusia. – Lucy nie mogła nam wczoraj pomóc, bo jeździła z Klocią… Klocia dokumenty zgubiła, wiesz? Zostawiła w taksówce, cały dzień wczoraj szukały, no, ale udało się na szczęście. Zaraz ci wszystko poopowiadam.
Ponieważ Mamusia przystąpiła do opowiadania o traumatycznym zdarzeniu z Klocią w roli głównej, Lodzia mogła spokojnie zatonąć w błogich rozważaniach. Od rana myślała tylko o tym, że Pablo obiecał dziś ją odwiedzić… Czy jakiekolwiek inne wydarzenie, choćby rangi kosmicznej, mogło równać się z tym, że Lodzię Makówkównę odwiedzi dziś w szpitalu uśmiechnięty bandzior o najcudowniejszych oczach we wszechświecie?
„Przyjdzie wieczorem, pewnie po dwudziestej, jak tylko wyrwie się z pracy” – kalkulowała. – „Ma już chody na oddziale, więc wpuszczą go jak wtedy po godzinach odwiedzin… I znów będzie negocjował, bajerował, uśmiechał się słodko do pielęgniarek… nie da się wygonić aż do ciszy nocnej!”
– No i tak to się na szczęście skończyło, Lodzieńko – skonkludowała Mamusia po kwadransie opowiadania, podrywając się z krzesła na widok wchodzącej do sali pielęgniarki. – Przepraszam, czy nie miałaby pani rozmienić pięćdziesięciu złotych? Tak, żeby część była bilonem… Nie? A koleżanki może by miały?
Kiedy po krótkiej wymianie zdań Mamusia wyszła z pielęgniarką, aby sprawdzić szanse rozmienienia pieniędzy, Lodzia zajęła krzesło i zapatrzyła się w okno. Na niebie zbierały się ciemne, burzowe chmury…
„Będzie lało” – pomyślała i uśmiechnęła się na wspomnienie ostatniej rozmowy z Pablem. – „Namydli pranie i wystawi na balkon na deszcz… ależ to jest szałaput, zawsze coś wymyśli! Ja już teraz przy każdym deszczu będę to miała przed oczami. On przenika cały mój świat! Będę o nim myśleć zawsze, kiedy tylko zobaczę pomidora… kiedy usłyszę rock’n’rolla albo walca… kiedy ktoś przy mnie będzie huśtał się na krześle… A niezapominajki będą mi już zawsze szeptać jego głosem: Nie zapomnisz o mnie… będę cię uporczywie nękał… Będziesz, Pablo. Nigdy się z ciebie nie wyleczę tak do końca…”
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
Rozdział XVII (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)