Rozmowę przerwała im pielęgniarka, która podeszła do nich z poważną miną.
– Niestety, muszę już pana wyprosić – powiedziała do Pabla. – Na dole przyjmują nową pacjentkę, i to w złym stanie, za chwilę ją tu przywiozą, doktor nie w humorze… Regulamin zabrania odwiedzin o tej godzinie, więc lepiej będzie, jak pan już pójdzie, żebyśmy nie mieli przez to jakichś nieprzyjemnych sytuacji.
– Rozumiem – odparł z powagą. – Nie chcę robić paniom kłopotów. Już się wynoszę, proszę tylko o minutkę na pożegnanie i zaraz mnie nie ma.
Pielęgniarka uśmiechnęła się do Lodzi, kiwnęła głową akceptująco i wróciła do dyżurki.
– Muszę już lecieć, gwiazdeczko – powiedział ciepłym głosem Pablo. – No, daj mi łapkę na do widzenia… Obiecasz mi z góry tego osiemnastego?
– Obiecuję – odparła, podając mu rękę, którą jak zwykle od razu podniósł do ust. – I dziękuję ci za odwiedziny, Pablo. I za poziomki, i za taniec… za wszystko.
– To ja ci dziękuję – uśmiechnął się, nie wypuszczając jej dłoni ze swojej. – Zwłaszcza za sesję tuczenia, której zostałem dzisiaj poddany. Bardzo doceniam bycie taką ofiarą.
Drugą ręką poprawił długi kosmyk włosów, który znów zsunął jej się na twarz.
– Tak się cieszę, że jesteś już zdrowsza i silniejsza, perełko – dodał cicho.
Spuściła oczy poruszona troskliwym, czułym tonem jego głosu, który znów, nie wiedzieć czemu, skojarzył jej się z Tatusiem. Powolutku, delikatnie wycofała dłoń i znów podniosła na niego wzrok. Patrzył na nią oczami pełnymi światła.
– Odezwę się niebawem, Lea – obiecał. – W taki czy inny sposób. Znów trochę cię ponękam, tak jak zapowiedziałem. Oczywiście z umiarem, znam swoje ograniczone prawa… A teraz idź już odpocząć, maleńka, musisz nadal nabierać sił.
– Dobrze, bandziorku – szepnęła posłusznie.
Ruszyli korytarzem w stronę wyjścia z oddziału. Byli już prawie pod salą Lodzi, gdy szczęknęły drzwi drugiej, służbowej windy i pośpiesznie wyprowadzono stamtąd szpitalne łóżko z leżącą na nim leciwą pacjentką. Towarzyszył jej spory zespół, w tym lekarz w zielonym kitlu, dwie pielęgniarki, z których jedna podtrzymywała w górze kroplówkę, oraz dwóch biało ubranych praktykantów. Jednym z nich był Artur. Niósł w rękach dokumentację medyczną pacjentki i odbierał właśnie kolejne kartki od drugiej z pielęgniarek. Na jego widok na twarzy Lodzi odbiło się zaskoczenie i zmieszanie, a na policzki wybiegł jej delikatny rumieniec zdenerwowania.
„To chyba jakieś przekleństwo!” – pomyślała z irytacją. – „Diabli go znowu nadali… akurat teraz!”
Pablo, choć w pierwszej chwili nie zauważył Artura, dostrzegł za to od razu zmienioną twarz Lodzi i podniósł wzrok na przybyłych, szukając źródła tych zmian. Idący obok łóżka pacjentki Artur spojrzał odruchowo na stojącą pod ścianą parę, dostrzegł Lodzię, drgnął i niesione dokumenty posypały mu się z rąk na podłogę. Rzucił się natychmiast do ich zbierania wraz z pielęgniarką, podczas gdy reszta zespołu skręciła z pacjentką na sąsiednią salę.
– Co panu tak papiery z rąk lecą, zakochany pan czy co? – zażartowała pielęgniarka. – Szybko zbieramy, bo doktor zaraz będzie potrzebował, a sam pan widzi, jaki dzisiaj zły.
– Już, przepraszam – odparł mocno skonfundowany Artur, zbierając gorączkowo kartki z podłogi. – Niezdara ze mnie… Dziękuję pani za pomoc.
Uporali się z tym w kilkanaście sekund, po czym wyprostowali się oboje, Artur odebrał zebrane kartki z rąk pielęgniarki, kiwnął głową w podziękowaniu i nie patrząc już ani razu na Lodzię, pobiegł pośpiesznie na salę. Zmieszana dziewczyna potrzebowała kilkunastu sekund, aby ochłonąć i z powrotem skomponować twarz. Widziała kątem oka, że Pablo przygląda jej się bardzo uważnie, choć nic nie mówi.
– Chodźmy, bandziorku – powiedziała cicho, nie patrząc na niego. – Słyszałeś, że doktor zły, lepiej nie wchodź mu w drogę. Jeszcze i na mnie nakrzyczy…
– Już znikam, Lea – odparł poważnym tonem.
– Odprowadzę cię do windy.
Przeszli w milczeniu pozostały dystans, po czym Pablo zamówił windę, która od razu podjechała na ich piętro. Kiedy drzwi otworzyły się ze szczękiem, wszedł do środka i uśmiechnął się.
– Trzymaj się, gwiazdeczko – powiedział, podnosząc dłoń w geście pozdrowienia. – Całe szczęście, że już pojutrze stąd wychodzisz, cieszę się z tego chyba jeszcze bardziej niż ty… Do następnego, skarbie, zadzwonię do ciebie na dniach.
Lodzia skinęła głową, odwzajemniając mu uśmiech, po czym drzwi od windy zatrzasnęły się i została na korytarzu sama. Z sali, na którą wprowadzono nową pacjentkę, dobiegał hałas ożywionych rozmów. Cichutko wróciła do siebie i usiadła na łóżku. Pani Stefania, która leżała już pod kołdrą, przyglądała się z zaciekawieniem wzruszonej twarzy dziewczyny, na którą znów opadł długi, leciutko skręcony kosmyk włosów. Zdawało się, że jej delikatne rysy otacza świetlista aura bijąca nie wiadomo skąd… jakby ze środka niej samej.
A Lodzia straciła poczucie czasu i przestrzeni… Nie myślała o tym, że Artur był w sali obok, tuż za ścianą, i że przy odrobinie szczęścia mogłaby wreszcie nawiązać z nim kontakt… Nie myślała o tym, że to prawdopodobnie ostatnia okazja, żeby dowiedzieć się, czy naprawdę jest jej kuzynem… Zupełnie zapomniała o jego istnieniu. W głowie wciąż grała jej zaczarowana muzyka, a we włosach i na skroni czuła przelotny, cudowny dotyk ukochanych ust.

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Dalsze części:
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)