Lodzia Makówkówna – Rozdział XVII (cz. 7)

Za oknem znów huknął grzmot, deszcz szumiał i dzwonił po szybie… Lodzia podniosła oczy na Pabla i uśmiechnęła się, natchniona pomysłem nie do odparcia.

– Zobaczysz, roztyjesz się okropnie przez te wszystkie ciasta i batoniki, bandziorku – pokiwała głową. – Staniesz się miękkim i tłustym misiem fotelowym…

– Ach, rozumiem! – roześmiał się Pablo. – Więc o to chodziło w tej całej akcji z sernikiem! Chcesz ze mnie podstępem zrobić miękkiego tłuściocha! A docelowo pewnie planujesz zatuczyć mnie na śmierć? Przyznaj się, krwiożercza dręczycielko! To taka nowa, perfidna tortura? No, ale cóż… to mimo wszystko ma swój urok. Skoro tak każesz, nie będę protestował.

– Nie będziesz? – upewniła się Lodzia, spoglądając na niego podstępnie.

– Ani trochę – zapewnił ją z uśmiechem.

– W takim razie zaczynamy od razu. Siadaj tutaj – rozkazała mu, odstawiając poziomki na łóżko i wskazując mu krzesło. – Będziesz jadł rosół.

– Co takiego? – zdumiał się.

Usiadł jednak posłusznie na wskazanym miejscu. Lodzia sięgnęła po pierwszy z brzegu termos, na którym naklejona była karteczka z napisem Rosół.

– Poziomki będą na deser, zaraz pójdę je umyć i wysypię na talerz – oznajmiła, podając mu termos. – A ty odkręć mi to, masz więcej siły. Ja zawsze strasznie się z tym męczę, bo one zakręcają to na gorąco… Tylko ostrożnie, żebyś się nie oblał!

Pablo odkręcił powoli podany mu termos, z którego natychmiast wyleciała para i wspaniały zapach domowego rosołu.

– Masz tu niezłe smakołyki, gwiazdeczko – zauważył. – Pachnie niesamowicie…

Przechylając się przez niego, Lodzia sięgnęła do szafki, wyjęła stamtąd głęboki talerz oraz łyżkę i położyła je tuż przy nim na wolnym kawałku blatu.

– Daj, przelejemy to na talerz – zarządziła, przejmując z jego rąk termos i opróżniając go ostrożnie. – Dostałam dziś z domu trzy zupy, jak widzisz, mama nawiozła mi tego całą piramidę. Nie wiem już, jak im tłumaczyć, że nie zjem tyle, zwłaszcza że dzisiaj będę jeszcze mieć kolację… Ale teraz już przynajmniej wiem, jak to rozwiązać. Ty mi pomożesz, bandziorku. Szkoda by było, gdyby to się zmarnowało, bo to są naprawdę dobre zupy, zaraz się przekonasz. Na pewno jesteś głodny po pracy… a nawet jeśli coś jadłeś, to przecież to jest tylko zupa, nie zaszkodzi ci.

Pablo słuchał jej zaskoczony.

– Lea, nie przyjechałem tu po to, żeby wyjadać twój szpitalny prowiant… – pokręcił głową.

– Ani słowa, to rozkaz! – zestrofowała go Lodzia. – Łapiesz natychmiast za łyżkę i jesz. Bez gadania!

Parsknął śmiechem, rozłożył bezradnie ręce i wziął do ręki łyżkę.

– No dobrze, rozkaz to rozkaz. Nie dam się prosić, ale tylko pod warunkiem, że zjesz ze mną – powiedział stanowczo. – Nie chcę wyjść na sępa, który przychodzi do szpitala objadać pacjentki… Jak to by wyglądało? Musisz mi pomóc choćby po to, żeby zachować pozory.

– No… właściwie mogłabym ci towarzyszyć, ale nie mam niestety drugiego głębokiego talerza – odparła z zastanowieniem Lodzia. – A nie mogę jeść z twojego, jeszcze byś się ode mnie czymś zaraził…

– Jestem bardzo odporny – zapewnił ją. – A ty przecież nie możesz już zarażać po ponad tygodniu leczenia. No, usiądź ze mną do tego przysmaku, kochanie… Sam będę się głupio czuł.

Lodzia popatrzyła na niego z namysłem.

– No dobrze, niech ci będzie – zgodziła się, otwierając szufladę. – Mam tu jakąś zapasową łyżkę… O, mam nawet serwetki! Rozłóż sobie kilka na kolanach, bandziorku, żebyś nie spaprał sobie tych jasnych spodni… poczekaj, ja to zrobię… o tak. I uprzedzam, że ja dużo nie zjem. Muszę zostawić sobie miejsce na poziomki.

– Zwariowana dziewczynko – szepnął Pablo, przyglądając jej się z fascynacją.

– Nie gadaj, tylko zabieraj się za jedzenie, bo wystygnie – zdyscyplinowała go Lodzia. – Dam ci przykład i zjem pierwszą łyżkę… no, teraz ty!

(c.d.n.)

Źródło: pixabay.com

Poprzednie części:

Prolog (1) (2) (3)

Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6)

Dalsze części:

Rozdział XVII (8) (9) (10) (11)

Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)

Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)

Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)

Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)

Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)

Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)

Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)

Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)

Epilog (1) (2) (3) (4) (5)


Dodaj komentarz