Pociąg z hukiem wtoczył się na peron. Zazgrzytały hamulce, głos z megafonu podał informację o przyjeździe składu, pasażerowie z hałasem i okrzykami rzucili się do wagonów. Pablo zluźnił uścisk i spojrzał na odrętwiałą z rozkoszy dziewczynę. W jego oczach płonął namiętny ogień podświetlony blaskiem nieziemskiego szczęścia.
– Lodźka! – krzyknęła z daleka Julka. – Szybko, pociąg!
– Muszę lecieć, bandziorku – szepnęła Lodzia.
– Więc lecimy – odparł z uśmiechem, jak kiedyś, przed studniówką, gdy razem biegli do szkoły z makowcem.
Podniósł jej plecak, ujął ją za rękę i biegiem ruszyli w stronę wagonu, do którego właśnie kończyła się ładować jej klasa. Wskoczył wraz z nią do środka i oboje podbiegli do przedziału, z którego wzywała ją Julka, a w którym instalowały się już jej koleżanki. Pablo wszedł pośpiesznie, ułożył plecak Lodzi na górnej półce, po czym cofnął się na korytarz, gdzie jeszcze stała, i ująwszy znów jej dłoń, schylił się szarmancko, by ją ucałować.
– Szczęśliwej drogi, gwiazdeczko – uśmiechnął się. – Baw się dobrze, mój skarbie.
– Biegnij już, Pablo, bo nie zdążysz wysiąść – powiedziała z niepokojem Lodzia, chłonąc jednocześnie jak ciepłe promienie słońca te ostatnie sekundy przed rozstaniem.
Lecz on nadal stał nieruchomo, choć powinien już iść… zupełnie jak wtedy, w listopadzie, gdy otworzyła drzwi skrwawionemu bandziorowi i w niewybrednych słowach kazała mu się wynosić, a on nie reagował, tylko dalej stał i patrzył… Oślepiona światłem bijącym z jego oczu, ogarnięta niemożliwą do poskromienia falą czułości, podniosła rękę i pogładziła go delikatnie po policzku.
– Wrócę za tydzień – szepnęła. – Do zobaczenia, kochanie.
Twarz Pabla zajaśniała wzruszeniem, usta mu zadrżały… Pokiwał tylko głową, jakby nie mógł wydobyć z siebie słów, po czym z trudem odrywając od niej oczy, ukłonił jej się lekko, odwrócił się, przemierzył szybkim krokiem wąski korytarz wagonu i wyskoczył na peron. Znalazł się akurat tuż obok Szymona, który wpatrywał się z uśmiechem w wyglądającą do niego przez otwarte okno Julkę. Dwa metry dalej stał Misiek, z którym żartowała przez inne okno korytarza Magda, zabraniając mu kategorycznie uczestnictwa pod jej nieobecność we wszelkich podejrzanych imprezkach kawalerskich. Zamykano i blokowano już drzwi wagonów, po chwili pociąg był gotowy do zapowiadanego właśnie przez megafon odjazdu.
Lodzia stała przy oknie korytarza, nie próbując nawet go otwierać, by nie tracić czasu. Wpatrywała się przez szybę w oczy stojącego na peronie Pabla, odczytując w nich promienną radość, bezgraniczne uwielbienie i najsłodszą obietnicę przyszłego szczęścia. Patrzyli na siebie jak niegdyś, na studniówce, gdy ustawieni do walca, tuż przed podaniem sobie rąk, czekali na muzykę, rozpoznając siebie nawzajem, odnajdując instynktownie w swych oczach odwieczną nić porozumienia, która musiała ich łączyć od stworzenia świata i która w chwili, gdy spotkali się wreszcie w czasie i przestrzeni, pociągnęła ich ku sobie i spięła niewidzialnymi kajdanami ich doczesne losy. Należeli wszak do siebie od zawsze i na zawsze, bez względu na wszystko, pomimo wszelkich różnic i przeszkód, które ich dzieliły…
Przeciągły gwizd przeszył zamglone powietrze kwietniowego poranka, pociąg drgnął, szarpnął i ruszył leniwie po torach. Jeszcze tylko ostatni ułamek sekundy, kiedy mogła patrzeć w najukochańsze, ciemne oczy… zniknęły szybko we mgle. Peron skończył się, budynek dworca został w tyle, niewyraźne obrazy znajomych ulic rodzinnego miasta coraz szybciej przesuwały się za oknem nabierającego prędkości pociągu.
Lodzia stała nadal na korytarzu wagonu w poczuciu, że oto właśnie rozpoczęła nowe życie. Na skroni i czole wciąż czuła płomienne pocałunki najdroższych na świecie ust… Odjeżdżała, ale szybko wróci… wróci do niego! Ułożą jakoś to wszystko i będą tacy szczęśliwi!
– Co tak stoisz, Lodziu? – zagadnęła wesoło Magda. – Chodź, wracamy do przedziału, dziewczyny i tak zajęły nam już pewnie najlepsze miejsca!

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Dalsze części:
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)