– W każdym razie ta opcja jest naprawdę niegłupia – ciągnęła nieustępliwie Alicja. – Taki facet ma tyle ma atutów, że da się przeboleć nawet te trzynaście lat.
– Ale przecież za dziesięć lat to już będzie zużyty, stary wiecheć – zauważyła z przekąsem Wiktoria. – A Lodzia nawet nie będzie mieć trzydziestki. Dopiero zacznie się rozkręcać, nabierać fantazji, a ten jej stetryczały dziadek już będzie na zjeździe…
– Ej, nie przesadzaj! – roześmiała się Magda, zerkając na rozbawioną tymi określeniami Lodzię. – Taki dobrze zakonserwowany, wysportowany czterdziestolatek z ikrą może nieźle zaskoczyć, a nawet przebić niejednego młodego. Ten egzemplarz Lodzi akurat świetnie się zapowiada, same widziałyście, jakiego rock’n’rolla odwalił na studniówce!
– No, to był czad! – przyznała Amelia. – Widać, że tej ikry to mu nie brakuje, w ogóle bardzo męski z niego facet. Dowcipny, inteligentny, z jajami… Aż dziwne, gdzie się taki uchował. Pewnie z odzysku, co, Lodziu?
Lodzia momentalnie spoważniała i z kamienną twarzą wpatrzyła się w okno.
– Mela, przestań! – syknęła poirytowana Julka, zerkając z niepokojem na przyjaciółkę. – Co jej tak dokuczacie? Z żadnego odzysku, po prostu całe życie był wybredny…
– Aha! – zaśmiała się znacząco Monika. – A Lodzia jako jedyna spełniła wreszcie wyrafinowane wymagania wybrednego pana adwokata? No, no! Cicha woda z tej naszej koleżanki!
– Okej, to powiedz nam w końcu, Lodziu, gdzie ty go upolowałaś? – zainteresowała się Martyna. – Zdradź tajemnicę, gdzie się wyrywa takich eleganckich adwokatów?
Lodzia spojrzała na nią z pobłażaniem.
– Nie mam pojęcia – uśmiechnęła się. – Ja nie wyrywałam żadnego eleganckiego adwokata.
– No jak to nie, jak tak? – zaśmiała się Amelia.
– Nie – pokręciła głową Lodzia, wpatrując się z łagodnym uśmiechem w migający za oknem krajobraz. – Kiedy go poznałam, nie miał garnituru od Armaniego, ani nie powiedział mi, że jest adwokatem. Był pobity i wytarzany w błocie… miał rozwalony łuk brwiowy, zakrwawioną gębę i podbite, opuchnięte oko. Myślałam, że jest bandytą, przestępcą, dilerem narkotyków… Zamknęłam go w ciemnej szafie pod schodami, a innym razem nasłałam na niego policję, żeby go aresztowali. A dopiero potem… długo potem… okazało się, kim jest naprawdę. Wtedy, kiedy to już nie miało żadnego znaczenia… kiedy sprawa dawno była przesądzona.
Dziewczyny patrzyły na nią zaskoczone. W przedziale zapanowała teraz idealna cisza, słychać było tylko miarowy stuk kół pociągu na torach. Julka ujęła przyjaciółkę za rękę i ściskała ją porozumiewawczo. W oczach pozostałych dziewczyn narastała nieprzeparta ciekawość…
Lodzia jeszcze przez chwilę uśmiechała się do swoich wspomnień, po czym ocknęła się z zamyślenia i podniosła się powoli ze swojego miejsca.
– No, czekaj, gdzie idziesz, opowiedz nam o tym! – zażądała Monika, łapiąc ją za rękę. – To musiała być historia jak z filmu!
– Niech Jula wam opowie – odparła pogodnie Lodzia. – Zna doskonale wszystkie szczegóły. Ja idę trochę się przewietrzyć na korytarz.
Wyszła z przedziału i stanęła przy tym samym oknie, przez które zaledwie kilkadziesiąt minut wcześniej patrzyła w pełne blasku oczy Pabla. Mgła już dawno się podniosła, biegnące za szybą krajobrazy były skąpane w wesołym słońcu wiosennego poranka.
„Kocha mnie!” – myślała z sercem przepełnionym szaloną radością. – „Naprawdę mnie kocha i już wie, że ja kocham jego… Tak na mnie patrzył, tak mu oczy błyszczały, taki był szczęśliwy! Powiedzieliśmy sobie wszystko bez słów…”
Wybuchy śmiechu dobiegające z jej przedziału dowodziły, że Julka opowiada właśnie w barwny sposób koleżankom przygodę z bandziorem zamkniętym w schowku na szczotki.
„Przyjechał zobaczyć mnie przed odjazdem” – myślała dalej Lodzia. – „I stał przede mną na peronie, we mgle, dokładnie jak w tamtym śnie… Więc miałam sen proroczy! Widziałam tam przyszłość, ten moment, kiedy szliśmy razem po śniegu na studniówkę, dzisiejszy dworzec i bandziora w długim płaszczu, taniec z nim i niezapominajki… Widziałam to wszystko, zanim się wydarzyło! Skąd mi się wzięła taka niesamowita, dokładna prekognicja? Jak to musi we mnie mocno tkwić! Fatum… Te wszystkie przypadki, te spotkania wbrew rachunkowi prawdopodobieństwa, urodziny jednego dnia, a teraz to! Czy potrzeba mi lepszych dowodów na to, że należymy do siebie?”
Nie, nie potrzebowała już dowodów ani argumentów. Decyzja była podjęta, już teraz, choć dopiero co się rozstali, choć dystans przestrzeni między nimi rósł z każdym stukiem kół pociągu, choć dopiero za tydzień będzie wracać z gór. Ten czas szybko minie, niedługo przecież wróci… Wróci do niego!
„Nawet nie zdążyliśmy się pocałować” – westchnęła. – „Ale przecież nic straconego, wszystko nadrobimy… Ech!” – uśmiechnęła się do siebie. – „Gdybyśmy pocałowali się na tym peronie, to byłby koniec! Pociąg by odjechał, ja nie pojechałabym w góry, on nie poszedłby do pracy… Stalibyśmy tam do wieczora i całowalibyśmy się bez opamiętania jak para wariatów… To byłoby takie nierozsądne!”

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Dalsze części:
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)