Poranna mgła okrywa peron, na którym stoi Pablo. Patrzy na nią… Uśmiecha się do niej z czułością, wyciąga ręce, jego oczy są pełne nieziemskiego światła. Lodzia biegnie do niego, wtula się w jego ramiona, czuje ich cudowny uścisk, czuje jego zapach… Moja gwiazdeczko… moja ukochana…
Nie, to już nie jest peron. Są w górach, idą za rękę po szlaku, od czasu do czasu zerkają na siebie z uśmiechem… Jest taka szczęśliwa! Ale to tylko przebłysk, teraz znów zmienia się sceneria, są w jakiejś urządzonej na błękitno kuchni. Oboje mają rękawy podwinięte po łokcie i tasaki w rękach, kroją razem warzywa na sałatkę. Ileż przy tym śmiechu! Świetnie ci idzie, bandziorku, wystawię ci certyfikat z czerwoną pieczątką…
Kuchnia powoli zmienia kolor, z błękitnej staje się biała… zamienia się w długi, wykaflowany na biało korytarz. Ach, są w szpitalu… w jakimś innym niż wtedy… ale znowu gra zaczarowana muzyka, a oni znów tańczą w skarpetkach!
Jestem z ciebie taki dumny, kochanie – szepcze jej do ucha Pablo. – Moja mała, dzielna dziewczynko… Jej serce przepełnia radość i dziwna, tkliwa czułość, jakiej dotąd jeszcze nie znała. On ma twoje oczy, Pablo… Świat wiruje w tańcu, kręci jej się w głowie.
A teraz obraz stabilizuje się, znowu są gdzie indziej. Pablo stoi przed nią w rozproszonym, barwnym świetle… To światło pada na niego gdzieś z góry, na ukos, z wielkiego, kolorowego witraża… Jest taki elegancki! Ma na sobie swój ciemny garnitur, białą koszulę i jasny krawat, wygląda jak zawsze nienagannie. Ale jest coś jeszcze, coś innego niż zwykle. W klapę marynarki ma wpięte kwiaty… to niezapominajki! Błękitne niezapominajki przewiązane białą wstążką. Takie same, jakich wielki bukiet ona trzyma w ręku. Stoi przed nią na oblanych kolorowym światłem marmurowych schodkach, podaje jej dłoń i coś mówi… mówi poważnie, wpatrując się w nią swymi ukochanymi, ciemnymi oczami rozświetlonymi czystym blaskiem. Zaraz, zaraz, co on mówi? …oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci…
Teraz znów tańczą… tańczą walca! On ma wciąż niezapominajki w butonierce, uśmiecha się do niej, jego oczy, pełne szelmowskich błysków, eksplodują szczęściem. Wokół roześmiane, znajome twarze… Jesteś prawdziwym bandziorem – mówi czule Lodzia. – Mój ty szachraju jedyny… Muzyka powoli przycicha.
Naprawdę jesteś bandziorem? prawdziwym bandziorem? – dopytuje dobiegający echem gdzieś z przestrzeni szczebiotliwy, dziecięcy głosik.
Tak, kochanie – odpowiada mu niski głos Pabla. – Ale ja jestem dobrym bandziorem.
To ja też chcę zostać dobrym bandziorem, kiedy dorosnę! Chcę być taki jak ty!
Zostaniesz dobrym bandziorem. Pod warunkiem, że będziesz się dużo uczył, sprzątał grzecznie zabawki i zawsze słuchał mamy. Na bycie bandziorem trzeba sobie zasłużyć.
Lodzia drży teraz ze szczęścia i rozkoszy. Widzi przed sobą płomienne oczy Pabla… błyskają jak u drapieżnika! Znów czuje uścisk jego ramion, jego ogniste pocałunki, którymi obsypuje ją całą… Czuje oszałamiający zmysły zapach jego skóry, magnetyzujący dotyk jego dłoni… Jej ciało przeszywa gorący dreszcz, ogarnia ją omdlewająca słodycz, której przedsmak czuła kiedyś w tańcu…
Lea… – to jego niski, przechodzący w szept zmysłowy półgłos, który tak uwielbia. – Ty mały, cudowny kociaku… – mruczy jej do ucha. – Jesteś moja… moja… tylko moja!… Głos rozmywa się echem, świat znów wiruje.
Poranne zamieszanie, okrzyki, szuranie… wszystko widać jak przez mgłę.
Gdzie moja szczoteczka do zębów?… Na pewno ty mi schowałaś!… Nieprawda! Sama zgubiłaś, teraz sobie szukaj! – kłócą się dźwięczne, dziecięce głosiki.
Szybko, jeszcze włosy! – to jej własny głos. – Ach, nie, zostaw, ja to zrobię, kochanie. Spóźnisz się do pracy…
To przecież moje zadanie – odpowiada Pablo, odkładając na krzesło płaszcz i aktówkę. – To ja plotę warkocze w tym domu. Siadać mi tu natychmiast, dziewczyny, pleciemy włosy. A potem jazda do szkoły! – jego stanowczy głos znów się rozmywa, cichnie echem w oddali.
(c.d.n.)

Poprzednie części:
Rozdział I (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział II (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział III (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział IV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział V (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział VI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział VIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział IX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział X (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9)
Rozdział XIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13)
Rozdział XIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXII (1) (2) (3) (4) (5)
Dalsze części:
Rozdział XXIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXIV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10)
Rozdział XXV (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXVI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14)
Rozdział XXVII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXVIII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11)
Rozdział XXIX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXX (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12)
Rozdział XXXI (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15)
Rozdział XXXII (1) (2) (3) (4) (5) (6) (7) (8) (9) (10) (11) (12) (13) (14) (15) (16)